Rozdział 2

244 12 23
                                    

Clay spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. Widziałam że miał w nich łzy, tak jak i ja.

P: Ohh no dobrze! Cameron witamy w rodzinie! - powiedział i uścisnął jego dłoń. A ja nie wytrzymałam tylko uciekłam do swojej komnaty i rozpłakałam się. Nie tak miało być...

Po około 10 minutach ktoś zapukał do drzwi.

Cl: Y/N...wpuść mnie błagam- powiedział łamiącym się głosem a ja wpuściłam go do mojej komnaty. - Ja cie przepraszam! - i mnie przytulił zaczęliśmy oboje płakać. - mam plan... Ale musisz się zgodzić.

Y/N: Błagam wszystko byle nie ślub z Cameronem. - powiedziałam i położyłam rękę na jego policzku.

Cl: Uciekniemy stąd.. O północy przyjdę do Ciebie bądź spakowana ale nie bierz telefonu ani nic z tych rzeczy. Pieniądze i jakieś ubrania. Tylko tyle. Przez telefon mogliby Cie namierzyć.

Y/N: Dobrze.. Teraz trzeba tam zejść, boję się...

Cl: Dasz radę. Zrób to dla mnie.

Y/N: Oni znowu będą na mnie krzyczeć... Clay.. Ja się boję.- powiedziałam i się do nie przytuliłam.

Cl: Hey... Spokojnie.. Jak tylko coś Ci zrobią będą mieli doczynienia ze mną- powiedział i głaskał mnie po głowie, a ja się uspokoiłam. - Idziemy? - złapał mnie za rękę.

Y/N: Mhm ale najpierw poprawię makijaż. - i to zrobiłam. Potem poszliśmy na dół. Bałam się wzroku taty dlatego nawet nie patrzyłam w jego stronę. Moja mama by go uspokoiła... Ale ona nie żyje, umarła przy porodzie Tommiego. Wilbur wolał aby to Tommy umarł i nawet mu to powiedział.. Tommy miał wtedy 8 lat. A ja powiedziałam Wilburowi że nasz brat zawsze będzie naszym bratem i że nie może tak mówić. Strasznie tęsknie za mamą... Była miłą, przeuroczą osobą. - Proszę mi wybaczyć książę Cameronie za moją ucieczkę.

Cam: Spokojnie kochanie- rozłożył ręcę tak abym mogła się do niego przytulić, a ja żebym nie miała jeszcze większych nieprzyjemności zrobiłam to. Chociaż wolałam aby to był Clay.. Spojrzałam się w stronę wysokiego blondyna (Clay'a). Był zły widziałam że chciałby zabić swojego brata. Ale nie może tego robić, uśmiechnęłam się w jego stronę, a on natychmiast się uspokoił i odwzajemnił uśmiech. Po kilku godzinach pojechali do swojego Królestwa. Ja prędko uciekłam do pokoju, kiedy tylko weszłam do środka od razu mój tata wszedł do komnaty

P: Y/N! Jak mogłaś?! Przyniosłaś mi hańbę! - krzyczał i podchodził w moją stronę. - Jesteś taka sama jak twoja matka!- Teraz się rozpłakałam.. Nigdy nie mówił tak o mamie, myślałam że ją kochał. Chciał mnie uderzyć, zamknęłam oczy ale nie uderzył mnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Wilbur go powstrzymał.

W: SAM MNIE UCZYŁEŚ! - Popchnął go- ŻEBY NIGDY NIE PODNOSIĆ RĘKI NA KOBIETĘ- Tata się wywalił-A TY CHCESZ POBIĆ NAJWAŻNIEJSZĄ KOBIETĘ W MOIM ŻYCIU?! - Wilbur miał łzy w oczach- BYŁA JAK MATKA DLA TOMMY'IEGO! KIEDY TY PRACOWAŁEŚ! KIEDY TY PIŁEŚ! ONA W WIEKU 10 LAT. OPIEKOWAŁA SIĘ MNĄ. JEJ STARSZYM BRATEM I TOMMY'M . Wiesz co? Wyjdź.

P: NIE BĘDZIESZ MI ROZKAZYWAŁ!

T: WYJDŹ- Przytulił mnie. To było kochane bardzo kochane. Pierwszy raz stawili się ojcu. Tata wyszedł z mojej komnaty a ja pobiegłam przytulić Wilbur'a który płakał tak jak ja.

Y: Wilby dziekuję Ci. Tak bardzo dziękuję!

W: To ja dziękuję. Kocham Cie Z/Y/N.

Y: Ja ciebie też.

T: A ja?

Y: Chodź tu- przytuliliśmy się w trójkę. - Kocham was.

T i W: My ciebie też. - przestaliśmy sie przytulać.

W: Dobranoc kochanie- pocałował mnie w czoło (btw chodziło o to że niektóre rodzeństwo tak do siebie mówi, ok?)

T: Dobranoc Z/Y/N- przytulił mnie i też pocałował w czoło. - Pamiętaj kocham Cię.

Y: Dobranoc kochani- i wyszli, po tym wieczorze nie  chciałam ich opuszczać. Ale nie mam wyjścia. Muszę to zrobić. Ubrałam czarne dresy i długą czarną bluzę. Wzięłam torbę sportową i spakowałam tam wszystkie rzeczy oprócz sukien i włożyłam również do torby pieniądze.

Wzięłam kilka poduszek i położyłam pod kołdrę. Napisałam list dla moich braci i położyłam go w miejscu w mojej komnacie o który tylko oni wiedzieli. Zbliżała się północ. Sprawdziłam czy wszystko mam i usłyszałam jak ktoś puka w okno balkonowe był to Clay. Otworzyłam drzwi balkonowe i przytuliłam blondyna.

Y: Idziemy?

Cl: Mhm.. Chodź- on zszedł pierwszy i potem pomógł mi. - musimy iść. Trzymaj się cały czas mnie, dobrze?

Y: Mhm.. - złapałam go za rękę i założyłam kaptur na głowę. Szliśmy w stronę lasu, nikt tam nie wchodził, bo wszyscy myśleli że jest on nawiedzony. - Idziemy..... Tu?

Cl: Nie bój się przy mnie nic Ci się nie stanie. - powiedział i szedł przed siebie.
Szliśmy tak z chyba 3 godziny? Wiem dużo ale my byliśmy szkoleni od małego do takich męczarni. Znaleźliśmy jakąś chatę. Clay wszedł pierwszy aby zobaczyć czy nikogo tam nie ma.
I tak jak chciałam nikogo tam nie było.
Clay miał dmuchany materac. A ja miałam jedzenie. Okazało się że chata jest ocieplana (chodzi że nie ma dziur przypominam jest zima!)ale nie ma wody.

Cl: Y/N nie mamy kołdry a ja mam tylko cienki koc.

Y/N: Przykryjmy się nim i chodźmy spać.

Cl: Okej-powiedział i położył się na materacu który przed chwilą napompował. A ja koło niego. Było strasznie zimno więc przytuliłam się do blondyna, a on oddał przytulasa. I tak było mi zimno. Zaczęłam się trząść. - Y/N..cała się trzęsiesz- wstał i podał mi swoją bluzę- załóż to. Będzie Ci cieplej. - założyłam jego bluzę i przytuliłam się do jego klatki piersiowej.

Y: Dziekuję.. Dobranoc Clay

Cl: Nie ma za co dobranoc Y/N..- i po kilku minutach zasnęłam...






















w objęciach mojego przyjaciela..




















W jakieś chacie...























W lesie..

















Bez rodziny..























Bez telefonów...




































Witam!
Nie wiem czemu ale dodaje dzisiaj rozdział.
930 słów.

Kocham was. Najbardziej LenaPiotrowicz123

Mitchi~

Cya!

King And Queen    ✨👑 [ZAKOŃCZONE]  (Dream x Reader) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz