» Jungkookowi trudno było rozstać się z rozbitym kubkiem, który upuścił na ziemię, a przez rozstanie z Taehyungiem był bliski rozbicia o podłogę samego siebie.
→ angst; romans
→ taekook
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Jungkook myślał, że w sierpniu wszystko się ułoży. Skończą się bezsensowne kłótnie między nim a Taehyungiem, wspólnie wyjadą nad jezioro i będą spędzać czas równie dobrze, jak to robili w lutym czy marcu. Że Taehyung będzie częściej wracał na noc do domu i ograniczy spożywanie alkoholu.
Ale mylił się; między nimi nadal pojawiały się spięcia o największe głupoty świata. Jedna para skarpetek potrafiła wyprowadzić Taehyunga z równowagi do tego stopnia, że przez następne dwa dni w ogóle się do siebie nie odzywali. I Jungkook nie rozumiał, dlaczego tak się dzieje, że brunet, którego tak kochał, potrafił go uczynić w jednej chwili najszczęśliwszą osobą na świecie, natomiast w drugiej sprawić, że nachodziła go ochota, aby wszystko rzucić i się wyprowadzić.
Jungkook naprawdę kochał Taehyunga. Musiał kochać, skoro nadal tkwił w tej relacji i tak wiele wybaczał. A wybaczyć miał jeszcze naprawdę wiele.
Jungkook miał urlop, długo wyczekiwany zresztą. W jego głowie wyobrażenia o tych dniach beztroski wyglądały zdecydowanie inaczej. Rzeczywistość szybko to zweryfikowała, natomiast sam Jungkook spędzał czas często przybity i zdezorientowany.
Kiedy na zegarze wybiła pierwsza w nocy, Jungkook stał na balkonie. Widział już z daleka zataczającego się Taehyunga, który ledwo idąc, zmierzał do domu. Dosyć długo zajęło mu wdrapanie się na trzecie piętro, co nie było zdziwieniem dla Jungkooka, który zdążył w tym czasie spalić papierosa. Tak, zaczął palić. Nawet nie wiedział, kiedy to się zaczęło i z jakiego powodu.
— Gdzie byłeś?! — krzyknął Jungkook.
Taehyung nie mógł sobie poradzić nawet ze zdjęciem butów. Cholera, był taki pijany.
— Nie twoja sprawa — mruknął brunet pod nosem.
— Owszem moja! — kontynuował Jungkook. — To ja tutaj wyrywam sobie włosy z głowy, zastanawiając się, czy wrócisz dzisiaj na noc i czy nic ci się nie stało!
— To przestań.
Jungkook widział, jak Taehyung przewraca oczami.
— Gdzie byłeś? — powtórzył już nieco spokojniej.
— W barze na rogu. I żałuję, że nie zostałem tam na dłużej, bo mam dosyć twojego pierdolenia — warknął, rzucając Jungkookowi gniewne spojrzenie.
Taehyung wyprostował się i pijanym krokiem minął Jungkooka. Chciał iść do łóżka, położyć się spać i mieć święty spokój. Ale coś go zatrzymało. Bywał tak rzadko w domu, że nawet nie wiedział, iż Jungkook pali papierosy. I może, gdyby zapytał o to, otrzymałby odpowiedź, zanim narobiłby głupot.
— Śmierdzisz fajkami — sapnął, zbliżając się do Jungkooka. — U kogo byłeś?
Taehyung popchnął drobniejszego od siebie chłopaka na ścianę.
— U nikogo — odpowiedział przerażony Jungkook. — To ja paliłem.
— Kłamiesz! — krzyknął. — Ty nie palisz! Nienawidzisz zapachu fajek! Pieprzyłeś się z jakimś fagasem pod moim dachem!
Oczy Jungkooka się zaszkliły.
— Przysięgam, że nie. Idź na balkon, tam jest moja paczka schowana za donicą.
— Pierdolona dziwka!
W mieszkaniu rozległ się huk. Jungkook płakał, trzymając się za policzek, obserwując przy tym w ciszy Taehyunga, który z powrotem wsunął buty na stopy i wyszedł z mieszkania.