» Jungkookowi trudno było rozstać się z rozbitym kubkiem, który upuścił na ziemię, a przez rozstanie z Taehyungiem był bliski rozbicia o podłogę samego siebie.
→ angst; romans
→ taekook
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Spotkania Jungkooka i Jimina zawsze zaczynały się tak samo. Na początku obaj mężczyźni trwali w milczeniu, czego ten pierwszy nienawidził. Później Jeon kilka razy wychodził z gabinetu, aby po minucie wracać, siadać w fotelu i ocierać swoje policzki z łez. To była chyba najtrudniejsza część wizyt u psychologa; kiedy walczył sam ze sobą, żeby otworzyć się przed kimś, kto był mu zupełnie obcy.
Ich wspólny czas trwał dwie godziny, trzy razy w tygodniu. Wypadały kolejno w poniedziałki, środy i piątki, ale jeżeli Jungkook czuł się samotny albo przytłoczony, natomiast jego przeszłość dawała o sobie znać, od razu wybierał numer telefonu Jimina, który odbierał po zazwyczaj drugim sygnale. Wtedy także nie pytał, co się stało lub czy może jakoś pomóc chłopakowi. Po prostu słuchał płaczu młodszego, będąc cierpliwym i wyrozumiałym.
Park poprawił się na swoim miejscu, obserwując zmieniający się tysiąc razy na sekundę wyraz twarzy jego pacjenta.
— Więc poznałeś go dwunastego stycznia?
Jungkook kiwnął głową.
— To było rok temu — westchnął blondyn, bawiąc się w dłoniach zmiętą chusteczką. — Rocznica przypadała w dniu, w którym tutaj przyszedłem.
— Co było w nim wyjątkowego? — zapytał psycholog, zdejmując swoje okulary.
Jeon zamrugał parę razy. Przez chwilę odniósł wrażenie, iż przed nim nie siedzi lekarz a dobry znajomy, natomiast on wcale nie uczęszcza na terapię. Prawdę mówiąc spodziewał się tego, że dostanie receptę na antydepresanty, ale się mylił. Najlepszym antydepresantem miała okazać się rozmowa z mężczyzną, który nadal nie wzbudzał w nim zaufania.
Jungkook poprawił się na swoim fotelu, znowu rzucając zdesperowane spojrzenie zegarowi, który poinformował go, że do końca spotkania nadal pozostało ponad trzydzieści minut.
— Oczy? — wymamrotał w końcu, spotykając wzrokiem tęczówki swojego psychologa. — Tak mi się wydaje, że to były oczy.
— Dlaczego właśnie one?
— Wydawało mi się, że nie potrafią kłamać — odparł szczerze blondyn.
— Jaka okazała się prawda?
— Kłamały tak potwornie, że jego jedno spojrzenie wystarczyłoby, aby owinął sobie samego szatana wokół palca.
Jimin nic nie odpowiedział. Wprawdzie nie rozumiał swoich pacjentów. Jego zdaniem nawet jeśli chodziło o tą samą rzecz uczucia były tak różne jak różne były osoby, które potrzebowały pomocy. Ale kochał swoją pracę i to utrzymywało w przekonaniu, że wszyscy mogą kiedyś stanąć na równe nogi, nawet jeśli miało okazać się to dla nich ciężkie. I kiedy byli bliscy upadku, wtedy zjawiał się on, aby złapać ich dłoń i podnieść.
Jungkook cicho odkaszlnął widząc, że jego psycholog najwyraźniej się zamyślał. Zauważył w oczach mężczyzny pewną mgiełkę, kiedy ten wpatrywał się w twarz pacjenta z lekko przekręconą głową. Blondyn mógłby przysiąc, iż ten sam ledwo widoczny grymas dostrzegał w obrazach na ścianach.
Brunet naprzeciwko Jeona oparł łokcie o swoje biurko, mrużąc przy tym swoje oczy.
— Kochałeś go — zauważył Park, na co Jungkook tylko prychnął.
— Czyż to nie jest oczywiste? Kochałem go i dlatego stałem się tym, kim jestem.
Jimin pokręcił głową, delikatnie się uśmiechając.
— Błąd — westchnął psycholog. — Kochałeś go i dlatego teraz chcesz z tego wyjść.
— Słucham?
— Nie kochasz go. Nie teraz. Nie ma go przy tobie. Jesteś tylko ja i ty, nikt poza nami. Potrzebujesz pomocy, ale on cię nie wspiera. Nie przeczę, kochałeś go. Ale to było kiedyś, Jungkook. Tymczasem mamy czternasty stycznia i za oknem leży śnieg. Rok temu nie spadł nawet jeden płatek śniegu. Wszystko się zmieniło. Pogoda, czas, data i ty również. Dlatego tutaj jesteś, rozumiesz? — upewnił się, a po uzyskaniu odpowiedzi poprzez kiwnięcie, Jimin kontynuował: — Jaki smak miał wasz pierwszy pocałunek?
Młodszy zagryzł wargę, znowu nerwowo bawiąc się palcami. Kolejny raz chciał wyjść, po czym wrócić i płakać jak małe dziecko. Jego przyjaciel, Hoseok, był dla niego delikatniejszy niż Park, który zdawałoby się, że nie znał ostrożniejszych słów od tych, które wypowiedział na jednym wdechu.
Jungkook jedyne, co mógł powiedzieć o pierwszym pocałunku jego i Taehyunga, było:
— Smakował okropnie. Okropnie również bolał. Miałem wtedy ranę na wardze, a on drażnił ją swoimi ustami, udając, że nie widzi moich grymasów.
I tak Jeon zaczął się otwierać przed kimś, kogo nawet nie znał.