| Rozdział IX | Porady miłosne |

566 55 4
                                    

         Od jakiejś godziny leżałam plecami na łóżku, wzrokiem świdrując sufit. Prześledziłam niemal każdy szczegół, dostrzegając plamy, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Jedne uwidoczniły się trochę bardziej, inne mniej, a w kącie dostrzegłam wiszącego na ścianie pająka, a nawet kilka muszek zaplecionych w jego sieć. Ręce zaplotłam na brzuchu, mając pozycję wręcz jak do trumny. Włosy rozrzucone, wokół głowy tworzyły harmider powiększający się z każdym kolejnym ruchem. Gumka, którą wcześniej były związane, leżała na ziemi, wcześniej rzucona tam ze złości, albo może raczej przygnębienia? A może mieszanki obu tych emocji? Za dużo ich u mnie ostatnio. Może to dorastanie tak na mnie działa? Może ten ból głowy jest przejściowy i kiedyś mi minie?

         Mrugnęłam, na chwilę tracąc świat z zasięgu wzroku, a po chwili powracając na nowo. Jedna z dłoni powędrowała, ku policzkowi w miejscu tuż pod okiem. Nie musiałam spoglądać w lustro, by wiedzieć, że skóra w tym miejscu dalej jest zaczerwieniona. Pod opuszkami palców, wyczułam także wilgoć. Przetarłam dłonią oczy, ścierając pozostałości po łzach. Sama nie byłam pewna jaki był ich powód. Czy może dlatego, że moje życie ulegnie całkowitej zmianie, a całą mnie, od stóp do głów, przeszywa strach? A może to obawa przed stratą jedynej dla mnie osoby życzliwej w tym domu? Jedynej osoby jaka mnie pocieszała i wycierała łzy w gorsze dni, a nawet przynosiła drożdżówki z targu, by choć trochę poprawić humor? Jedynego starszego brata, jakiego kiedykolwiek miałam i tak traktowałam? Gdy Mariano, weźmie Isabellę za żonę, najpewniej zamieszka razem z nią i nie będę go widywać już tak często. Prędzej czy później jego wspomnienia zamglą się i zapomni o mnie, zaczynając, tak jak ja, całkiem nowe życie. On zamieszka u Madrigalów, a ja najpewniej zostanę sam na sam z kobietą dla której każdy mój ruch jest błędem, a ja nigdy nie powinnam była trafić pod jej dach. 

          Podpierając się dłońmi, podniosłam ciało do pozycji siedzącej. Pod skórą wyczułam szorstką pościel w tej samej barwie co sufit- śnieżnobiałej. Tutaj większość przedmiotów codziennego użytku było pozbawione kolorów. Bo po co niewidocznej dla innych dziewczynie coś więcej? Jedynie ściany i niektóre zdobyte przeze mnie rzeczy, lub te podarowane przez Mariano, dodawały jakiegokolwiek przyjaznego tonu. Dzięki temu mogłam czuć, że w choć małym procencie to moje miejsce.

         Dłonią wygładziłam poplątane włosy, wzrok przenosząc na wielką szafę w kącie, tuż obok innej. Ta druga była nieco mniej masywna i mniej zdobiona, przez co nie przyciągała większej uwagi. Przygryzłam wargę, rozważając czy zrobić to o czym myślę. Po chwili wahania, spuściłam z łóżka bose stopy, które po chwili zetknęły się z zimną podłogą. Przez całe moje ciało przeszedł niewielki dreszcz.

         Powoli podeszłam do mebla, ściągając łańcuszek zawieszony na szyi. Stanęłam przed szafą, obracając w dłoniach złotą zawieszkę. Powoli położyłam dłoń na chłodnej klamce, przekręcając ją nieco na bok. W pomieszczeniu rozszedł się cichy zgrzyt. Gdy już miałam przyciągnąć ją do siebie, usłyszałam dobiegający z dołu głos Pani Guzman.

           – Martha! – O co tym razem może jej chodzić? Może zapomniałam o jednej rzeczy z dzisiejszej listy.

          – Już idę! – odkrzyknęłam, puszczając klamkę. Ostatni raz spojrzałam na drzwi szafy, po chwili odchodząc w kierunku lustra. Zanim zejdę na dół, muszę jakoś szybko ogarnąć te włosy. Bo znajdzie sobie kolejne powody do krytyki.

| Camilo |

          – Tato? – zapytałem, zachodząc go od tyłu, gdy ten grzebał w jednej z szuflad w pokoju swoim i mamy. Nie wiem, czego takiego szukał, ale teraz to mało ważne. Chciałem go o coś spytać. 

          – Potrzebujesz czegoś synek? – Odwrócił się, ręce opierając na biodrach. Pokiwałem głową. – Nareszcie dojrzałeś do tej rozmowy. Porady miłosne tylko u staruszka. – Zaśmiał się.

          – No to która naopowiadała ci głupot? Mama czy Dolores? – zapytałem, podnosząc brwi. – Tylko raz z nią rozmawiałem. Nic innego nas nie łączy. – Znów musiałem zacząć tłumaczyć to następnej osobie. 

          – Mi i twojej mamie starczyło tyko jedno spojrzenie, by się w sobie zakochać. Taka miłość od pierwszego wejrzenia. – Że akurat teraz wzięło mu się na wspominki. Jeszcze zaraz zacznie mi streszczać wszystkie ich randki i ślub. Przewróciłem oczami. – Co to za dziewczyna? – Niespodziewanie zboczył z tematu.

          – Jest z wioski. Nawet nie znam jej imienia – odparłem. – Nie jest zbytnio zainteresowana znajomością ze mną, więc cóż... szkoda. – Chciałem wyjść, gdyż nie miałem jakiejś wielkiej ochoty na kontynuowanie tej rozmowy. 

          – Uwierz mi synek, wiem jak wygląda zauroczenie. Jeżeli będziesz chciał pogadać to wiesz gdzie mnie szukać. – Nie do końca wiedziałem o co mu chodzi, ale postanowiłem nie drążyć.

          Zauroczenie? Nawet nie wiem co to za uczucie. Faktycznie ta dziewczyna jest bardzo ładna, ale to nie powód, by od razu mówić o zauroczeniu.

| Mirabel |

          Wielka kamienna sala, w której chyba nie istniało coś takiego jak lampy. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności, rozejrzałam się bardziej, nie zauważając niczego szczególnego i przykuwającego uwagę. W promieniu kilkunastu metrów były jedynie piasek i kamienie. 

          Chodząc tak po sali, nagle dostrzegłam jakieś prześwitujące, przez piasek pod stopami, zielone kamienie. Zdziwiona uchyliłam lekko usta, podchodząc bliżej. To prawdopodobnie to czego szukałam. Uklęknęłam, wygrzebując jeden z kawałków tabliczki. Zignorowałam nieprzyjemny piasek pod paznokciami, a całą uwagę skupiłam na tym przedmiocie.

          – Czyja to wszystko wina? – zapytałam, mówiąc sama do siebie i tego szczura przesiadującego na moim ramieniu. Obróciłam w dłoni świecący kamień, szukając odpowiedzi. Rozsypując piasek na wszystkie strony, wyjęłam kolejny i połączyłam go z pierwszym. Byłam tak skupiona na rozwiązaniu zagadki, że nie dostrzegłam jak ściany wokół zaczynają pękać.

| Martha |

          Znów to poczułam. Ten ból głowy. Ponownie moje myśli zajęły mieszające się ze sobą wspomnienia. Jedne bardziej wyraźne, a inne dziwnie zamglone. Zacisnęłam zęby, przyciskając plecy do drzwi. Ześlizgnęłam się po nich, kończąc na chłodnej podłodze. Co się dzieje? Chwyciłam się za głowę, czując jak jedna łza spływa po policzku.

| Mirabel |

          Dołączyłam do tej dwójki, kolejny kawałek. Obracając je w dłoni, nie byłam w stanie dostrzec nic szczególnego. Dopiero w momencie, gdy obróciłam go pod odpowiednim stopniem pojawiła się na nim sylwetka jakiejś dziewczyny. Chwila... czy to ja?

        – To moja wina?- Poczułam się, jakby trafił mnie grom. Nie mogłam w to uwierzyć. 

          Gdy jeszcze bardziej obróciłam układankę, obok mnie pojawiła się kolejna sylwetka. W odróżnieniu od mojej, zdawała się być bardziej zamglona i skulona. Zupełnie jakby uciekała przed obiektywem aparatu. Nie potrafiłam jej skojarzyć z żadną znaną mi osobą, jednak miałam wrażenie jakbym miała ją gdzieś z tyłu głowy. 

         – Kim ona jest? – szepnęłam cicho, dopiero teraz dostrzegając jak ściany wokół zaczynają się walić.

         – Kim ona jest? – szepnęłam cicho, dopiero teraz dostrzegając jak ściany wokół zaczynają się walić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

S.s.

SKRADZIONY DAR • Encanto | Camilo MadrigalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz