15

206 14 0
                                    

Usiadłam na wysokim krześle przy oknie z ciepłą kawą, która rozgrzewała mi dłonie mimo tego, że na dworze nie było jakoś bardzo zimno. Zmęczona, a raczej skacowana, przetarłam twarz. Mimo wziętej tabletki mój stan nie polepszył się jakoś bardzo. Ciekawe, czy William jest w takiej formie, jak ja.

- Chyba nie zejdziesz mi tutaj? - obok siebie usłyszałam dźwięk przesuwanego krzesła.

Leniwie podniosłam głowę i spojrzałam w jego stronę. Chłopak prezentował się nienagannie i ani trochę nie było po nim śladu wczorajszej imprezy. Wyglądał jak nowo narodzony w bordowym golfie i czarnym płaszczu. Wyglądałam trochę żałośnie w czarnej bluzie i tego samego koloru jeansach. Ale po wstaniu ostatnią sprawą, o jakiej myślałam, był mój ubiór. 

- Bardzo śmieszne. - mruknęłam, odwracając się w jego stronę.

- Kto powiedział ci o Elizabeth? - spytał od razu, przenosząc się do celu naszego spotkania.

- Silvia Carter, a o niej Caden DeLuca. 

- Nie pomyślałaś, aby spytać ich o nią? 

Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Gdybym mogła to zrobić możliwe, że nasze spotkanie wcale by się nie odbyło. Szkoda, że jedno mnie nienawidzi i nie chcę widzieć na oczy, a drugie zapadło się pod ziemię i nawet jego bracia nie wiedzą, gdzie może przebywać. Ale wcale nie myślałam o tym, bo po co. 

Na moją reakcję, William wywrócił oczami i na chwilę odszedł, a gdy wrócił, w dłoniach miał gorącą kawę, z której leciała para. Jej zapach był zniewalający i odurzający. Kawa to najlepsze co mogło powstać. 

- Wiesz cokolwiek o niej? - spytałam. 

- Nie bardzo. - odparł po zastanowieniu. - Zapewne nie wiele więcej niż ty. Ale był raz, gdy zadzwoniła do mojego ojca.

Wtedy ożywiłam się i spojrzałam na niego zaciekawiona. Pociągnęłam jednego łyka kawy, która przez swoje gorąco, oparzyła mi język. Nienawidzę tego uczucia. Pomachałam dłonią, aby zachęcić chłopaka do mówienia. Jeśli namierzyli, skąd dzwoniła, może być to pierwsze miejsca, gdzie zacznę poszukiwania. 

- Była wtedy roztrzęsiona i chciała, aby jej w czymś pomógł, ale po chwili się rozłączyła. Dzwoniła z Hiszpanii, więc pojechałam tam z ojcem, ale nikt nic nie wiedział. 

- Z jakiego miasta?

- Saragossa. - odparł, a mnie olśniło.

- Myślisz, że mogła mieć kontakt z tamtejszymi? 

- Możliwe. - westchnął. - Z tego, co mówił mi ojciec, to lubiła to życie i wątpię, aby z niego zrezygnowała. - Dlaczego pytasz?

- Moja rodzina często tam przebywa. 

Jeśli Elizabeth nadal obracała się w takich kręgach, jak tutaj to jest duże prawdopodobieństwo, że ktoś z mojej rodziny ją znał lub choćby kojarzył. Główna siedziba w Hiszpanii mieściła się w Madrycie, lecz upodobali sobie Saragosse. Oby ta informacja się przydała. Tylko dlaczego zadzwoniła do brata po tak długim czasie? 

- Skontaktuję się z nimi i dam ci znać, jak coś ustalę. 

Pożegnałam się z chłopakiem i patrzyłam, jak odjeżdża. Wtedy sama pojechałam do domu, gdzie byłam około pół godziny później przez to, że pojechałam dłuższą drogą. Musiałam uporządkować myśli, a jak jeżdżę autem, wiele spraw robi się jaśniejszych. Nocą robi to niezły klimat.

Na wejściu do domu, usłyszałam krzątaninę w kuchni. Nicol znowu coś piecze. Ale raczej nie ma dnia, aby tego nie robiła. Poszłam za tym dźwiękiem i tak jak myślałam, kobieta wkładała tacę z rozlanym ciastem do nagrzanego piekarnika. Otworzyłam okno, bo przez to zrobiło się trochę duszno. Z blatu wzięłam jedną babeczkę, która zapewne powstała niedawno, ponieważ nadal była trochę ciepła. 

Start Of The GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz