2.

403 16 0
                                    

Kłóciłam się z Mattem i z Blackiem o to, że nie mam zamiaru tu zostać. Padły słowa, które nie powinny ale jak mogłam się tam powstrzymać. Rozkazali mi i jeszcze miałam tam mieszkać. Mój brat to idiota. Znika na ponad pół roku, a teraz oczekuje, że spełnię jego prośbę. On jest chory. 

-Claire nie denerwuj mnie. -podniósł ton, a ja się zagotowałam. Mimo tego, że wcześniej kipiłam złością teraz moja cierpliwość sięgnęła granic. Podeszłam do niego i popatrzyłam wprost w jego oczy. Prychnęłam i sprzedałam mu liścia w twarz, a ten dźwięk rozniósł się po całym domu. -Nie chciałaś tego zrobić.

-Chciałam. -odparłam z poważną miną. -Chciałam to zrobić i zrobiłam. Jeśli myślisz, że możesz mi rozkazywać to nie, nadal matka ma nade mną władzę rodzicielką, a ty chuja zdziałasz. -Matt pokręcił głową i przejechał dłonią po swoim zaroście. 

-Ona już ich nie ma. -zamurowało mnie. Moja mina zrzedła, a te słowa odbijały się w mojej głowie. Jak on... Jakie on miał prawo to zrobić. Czemu moja matka tak łatwo mnie oddała.

-Co?

-Chciałem ci powiedzieć ale ty wrzeszczałaś na mnie, nie dając mi dość do słowa. -spojrzał na Nathniela, który znajdował się obok niego. -Słyszałem, że masz problemy z nią w domu i chciałem cię uratować od tego wszystkiego. 

-W pierdolonego Samarytanina się bawisz? -zakpiłam z niego. -Skoro słyszałeś to czemu nie zadziałałeś, huh? -pokręciłam głową i przeczesałam swoje włosy. -Czemu nie zareagowałeś, wiesz jak ja cierpiałam. Każdego dnia modliłam się by przyszła do mnie Elena, by pomogła mi. Uwolniła mnie od tego ale nic nie skutkowało. Wiesz co ja przeszłam? -podeszło bliżej chłopaka i zadarłam głowę. -Nic nie wiedziałeś, bo uciekłeś jak ostatni tchórz! -patrzyłam w jego oczy, może był tam żal, ale ja nie przejmowałam się tym. Musi odpokutować za to co zrobił. 

-Przepraszam... okey? 

-Spieprzaj z tym przepraszam, lepiej mnie stąd wypuść bo zaraz coś mnie rozsadzi tutaj. -pokręcił głową przecząco, a chwilę po tym podszedł do mnie Black. -Odejdź. -rozkazałam na co on nie zareagował. Kamienna twarz zagościła na jego twarzy chyba dobre. -Powiedziałam odejdź ode mnie. -podniosłam kolano i z całej siły uderzyłam go w kroczę na co on zwinął się z bólu. Jęk rozniósł się po całym domu, a ja czułam cholerną satysfakcję. -Mówiłam nie podchodź. 

-Co się z tobą dzieje, Claire? 

-Wszystko co złe na tym świecie mnie dopadło. -z tymi słowami go wyminęłam i gdy usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi mając nadzieję, że to Will i jego ekipa. Zawsze mnie ratowali gdy wpadałam w tarapaty gdy jeszcze imprezowałam. Dwójka miała ciągle włączoną lokalizację i wystarczył jeden przycisk w telefonie dając im do zrozumienia, że ich potrzebuję. W drzwiach zobaczyłam obcą mi dziewczynę na co westchnęłam z ciężki sercem. 

-Co się tu wyprawia? -weszła do środka i aż zaniemówiła z wrażenia. -Claire? 

-Czemu każdy mnie tu zna do cholery. -warknęłam wkurzona. -Aż tak moje problemy was interesują jak mojego popierdolonego braciszka? 

-Dziewczyno, uspokój się. -podeszła do mnie potrząsnęła mną. -On chce ci pomóc. 

-W dupie mam taką pomoc. -rude włosy opadły na jej ramiona. -A ty bierz te łapska, szmato. 

Emocje wzięły górę, a ja nie panował nad tym co mówiłam. To był cholerny minus moich ataków. Po nich czułam emocje, których nie kontrolowałam i to samo ze słowami. Mówiłam to co mi ślina przyniesie na język. Czasem są plusy, ale większość to minusy przez, które później srogo płacę.

Zniszczony umysłOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz