17.

204 11 5
                                    

Podczas deszczu obserwujesz jak krople wody spadają na drzewa, a one zatrzymują się na suchych gałęziach i robią je mokre. Mech, który je porasta wsiąka wodę, a wszystko staje się... bardziej wyraźne. Drzewa stają się ciemniejsze, ale za to ucieszone z tego co je spotkało. Krople zawieszone na gałęziach wyglądają jak rubiny, które wyrastają z drzewa, a później opadają i wsiąkają w ziemię. Coraz więcej deszczu spada po gałęziach, a one lecą w dół.

Tak było i w tym wypadku, tylko zamiast gałęzi były dłonie, a krople deszczu zastępowała krew.

-Aria? -zapytałam cicho. -Czy musisz być tak... ostra?

-Oczywiście. -odparła z uśmiechem na twarzy i podeszła na mężczyzny, który był przykneblowany do krzesła. Cała jego twarz była w krwi, a ten widok... cholera. Obrzydzał mnie niemiłosiernie. -Powiedz mi, nieznajomy. Co chciałeś od mojej siostry? -zapytała, na co on spuścił głowę w dół. Nic nie odpowiedział. -Pytam się. -odparła głośno. -Co od niej chciałeś! -wykrzyczała i pociągnęła blondyna za włosy, przez co jego głowa była odchylona do tyłu. Miała taki łatwy dostęp do jego szyi.

-Nic nie powiem. -odparł bardzo słabo. Aria spojrzała na mnie, na co zmarszczyłam oczy.

-Powiedział, że nie ma nic do stracenia, jeśli się mnie pozbędzie. -wydukałam bez zastanowienia

-Dla kogo pracujesz. -mruknęła do siebie. -Kto kazał ci przyjść do niej. -mężczyzna zamilkł. Był wykończony, a ona go jeszcze bardziej dręczyła. Rozumiem, że chce się dowiedzieć co on robił wtedy, ale to nie na moje nerwy. To za dużo.

-Muszę wyjść. -odparłam i szybko wyszłam z magazynu.

Szybko wybiegłam na świeże powietrze, a chłodny wiatr uderzył w moje rozgrzane ciało. Znajdowaliśmy się w jednym z magazynów na obrzeżach miasta. Nie było tu żywej duszy, a tym bardziej nikt nie mógł się domyślić co się tu działo.

Noc. Starsza siostra i silniejsza. To ona tu panowała. Ona rządziła nami i wypuszczała krwiożercze bestie, by nas zniszczyć.

Wokół magazynu rozprzestrzeniał się las, a w lesie... ciemność. Noc zagościła tam dopóki młodsza siostra- dzień, nie wynurzy się z otchłani i przebije noc.

Świetliki dodawały klimatu, a świerszcze znajdujące się w krzakach dodawały uroku. Krople deszczu uderzały tu o ziemię, tu o metalową blachę. Przymknęłam powieki i wypuściłam powietrze, które nagromadziło się w moich płucach.

-Nie wiem czy powinnaś tutaj być. -odezwał się czyiś głos, a ja ze strachu krzyknęłam. -Nie chciałem cię przestraszyć. -z mroku wyszedł... Victor. Z obojętnym wyrazem twarzy. Dłonie trzymał w kieszeniach od spodni, a jego włosy opadły na czoło, a na dodatek z nich spadały krople wody.

-Co...co tu robisz?

-Słyszałem o niezapowiedzianym gościu. -odparł bez emocji. -Chciałem sprawdzić jak się czuje, ale nie wiem czy jest jeszcze co sprawdzać. -podszedł do mnie i z kieszeni wyjął paczkę papierosów. Wziął jednego do ust, a następnie wyjął zapalniczkę i podpalił go. Zaciągnął się dymem, który następnie wypuścił w moją stronę. Skrzywiłam się i zaczęłam rozdmuchiwać dym rękoma.

-Musisz w moją stronę? -zapytałam podirytowana. Spojrzał na mnie i ponownie odwrócił wzrok. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, patrząc się przed siebie i nasłuchując deszczu, który przeradzał się z każdą chwilą w ulewę. Kątem oka patrzyłam na Victora, a on nic. Nie drgnął, nie patrzył się nigdzie indziej, niż w punkt przed sobą.

-Będziesz mi się tak ciągle przyglądać?

-Nadal będziesz tak milczał?

-Posłuchaj, Claire. Nie mieliśmy od początku dobrego kontaktu...

Zniszczony umysłOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz