18.

179 8 5
                                    


-Kogo potrzebujesz?

-Victor Black.

Chłopak spojrzał na mnie z szokiem i... zdenerwowaniem. Nie rozumiałam czemu tak zareagował. Po usłyszeniu nazwiska cały się spiął i opadł na kanapę. Może byłam już za bardzo wstawiona i nie rozróżniałam, albo faktycznie przestraszył się kogo ma znaleźć.

-Na co ci on? Potrzebujesz problemów czy może chcesz nowych wrażeń.

-Słuchaj. -zaczęłam i usiadłam na kanapie obok niego. -Powiedziałam kilka słów za dużo i żałuję tego. Chcę go przeprosić, ale od cholernego tygodnia nie mogę go znaleźć, a ty jesteś moją ostatnią nadzieją, by mi pomóc.

-Dlaczego mam ci niby pomóc. -zapytał. -Nie wiesz czy go znajdę.

-Ale ty masz większe szanse niż ja, więc wierzę w ciebie. -powiedziałam szczerze. Wszystko co mu powiedziałam było od serca. Chciałam go przeprosić i to nie ze względu na resztę tylko dla siebie. Wiedziałam, że przesadziłam. Chłopak pokiwał głową, a my zaczęliśmy wszystko ustalać.

***

-Ale 60, że nakablował na ciebie. Idiota. -rzucił William.

-To też, ale przesadziłam, William. Powiedziałam za dużo i... zabolało go to. Raczej... bardzo mocno i powinnam go przeprosić.

-Szukałaś go? -pokiwałam głową

-Tydzień.

-Ile?! - chłopak wytrzeszczył oczy i oparł się o ścianę, łapiąc się za głowę. -Przez tyle czasu to ja zdążył bym wypić cały barek ojca. -typowy William. -I co z tym typkiem z klubu?

-Pomoże mi. -skwitowałam i odwróciłam głowę w prawą stronę. -I dużo będę musiała poświęcić. -mruknęłam niesłyszalnie.

-Oszalałaś? Tego wariata mam znaleźć?

-Błagam cię, Tony. -Tony Lorenz. Tak się nazywał, ale to może nie jest jego prawdziwe imię. Kto wie. -Jesteś moją ostatnią nadzieją ratunku. Jesteś najlepszy w tym i dasz radę go znaleźć, proszę. -błagałam go o to. Nigdy niczego nie pragnęłam tak jak teraz. Musiał go znaleźć.

-Przecież to psychopata. On mnie zabije.

-Nie, jeśli powiesz, dlaczego go szukałeś. -patrzyłam w jego oczy, wahał się. -Błagam cię.

-Dlaczego niby ma zmienić zdanie, gdy wspomnę mu o tobie, skoro go skrzywdziłaś. Dlaczego miałby w ogóle zwrócić na twoje imię i nazwisko jakąkolwiek uwagę.

-Bo mu na mnie zależy. -mruknęłam cicho.

-Jak to... zależy.

-Zrobisz to? -ominęłam temat. Nie chciałam niczego mu tłumaczyć, a nawet nie ma sensu po co. Szybko go znajdzie i po problemie. Zapomnimy o sobie, a ja w końcu go znajdę.

-Nie zrobię tego za darmo, Claire. Wszystko ma swoją cenę.

-Ile chcesz? Pół miliona, trzy miliony, sześć czy dziesięć. Ile?

-Nie chodzi mi o pieniądze. Fakt, są ważne, ale przydasz mi się do czegoś innego. -zmarszczyłam brwi na jego wypowiedź. Po chwili doszło do mnie o co mogło mu chodzić. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. -Nie chodzi mi o seks. -ulga. -Ktoś musi mi pomagać, a ty. -spojrzał na mnie od góry do dołu. -Idealnie się nadajesz. Z wyglądu niewinna i bezbronna, a prawda jest inna.

-Halo, ziemia do Claire. -rękoma machał przed moimi oczami William. -Żyjesz?

-Nie. -prychnęłam i oboje ruszyliśmy do klasy.

Zniszczony umysłOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz