-Kogo potrzebujesz?
-Victor Black.
Chłopak spojrzał na mnie z szokiem i... zdenerwowaniem. Nie rozumiałam czemu tak zareagował. Po usłyszeniu nazwiska cały się spiął i opadł na kanapę. Może byłam już za bardzo wstawiona i nie rozróżniałam, albo faktycznie przestraszył się kogo ma znaleźć.
-Na co ci on? Potrzebujesz problemów czy może chcesz nowych wrażeń.
-Słuchaj. -zaczęłam i usiadłam na kanapie obok niego. -Powiedziałam kilka słów za dużo i żałuję tego. Chcę go przeprosić, ale od cholernego tygodnia nie mogę go znaleźć, a ty jesteś moją ostatnią nadzieją, by mi pomóc.
-Dlaczego mam ci niby pomóc. -zapytał. -Nie wiesz czy go znajdę.
-Ale ty masz większe szanse niż ja, więc wierzę w ciebie. -powiedziałam szczerze. Wszystko co mu powiedziałam było od serca. Chciałam go przeprosić i to nie ze względu na resztę tylko dla siebie. Wiedziałam, że przesadziłam. Chłopak pokiwał głową, a my zaczęliśmy wszystko ustalać.
***
-Ale 60, że nakablował na ciebie. Idiota. -rzucił William.
-To też, ale przesadziłam, William. Powiedziałam za dużo i... zabolało go to. Raczej... bardzo mocno i powinnam go przeprosić.
-Szukałaś go? -pokiwałam głową
-Tydzień.
-Ile?! - chłopak wytrzeszczył oczy i oparł się o ścianę, łapiąc się za głowę. -Przez tyle czasu to ja zdążył bym wypić cały barek ojca. -typowy William. -I co z tym typkiem z klubu?
-Pomoże mi. -skwitowałam i odwróciłam głowę w prawą stronę. -I dużo będę musiała poświęcić. -mruknęłam niesłyszalnie.
-Oszalałaś? Tego wariata mam znaleźć?
-Błagam cię, Tony. -Tony Lorenz. Tak się nazywał, ale to może nie jest jego prawdziwe imię. Kto wie. -Jesteś moją ostatnią nadzieją ratunku. Jesteś najlepszy w tym i dasz radę go znaleźć, proszę. -błagałam go o to. Nigdy niczego nie pragnęłam tak jak teraz. Musiał go znaleźć.
-Przecież to psychopata. On mnie zabije.
-Nie, jeśli powiesz, dlaczego go szukałeś. -patrzyłam w jego oczy, wahał się. -Błagam cię.
-Dlaczego niby ma zmienić zdanie, gdy wspomnę mu o tobie, skoro go skrzywdziłaś. Dlaczego miałby w ogóle zwrócić na twoje imię i nazwisko jakąkolwiek uwagę.
-Bo mu na mnie zależy. -mruknęłam cicho.
-Jak to... zależy.
-Zrobisz to? -ominęłam temat. Nie chciałam niczego mu tłumaczyć, a nawet nie ma sensu po co. Szybko go znajdzie i po problemie. Zapomnimy o sobie, a ja w końcu go znajdę.
-Nie zrobię tego za darmo, Claire. Wszystko ma swoją cenę.
-Ile chcesz? Pół miliona, trzy miliony, sześć czy dziesięć. Ile?
-Nie chodzi mi o pieniądze. Fakt, są ważne, ale przydasz mi się do czegoś innego. -zmarszczyłam brwi na jego wypowiedź. Po chwili doszło do mnie o co mogło mu chodzić. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. -Nie chodzi mi o seks. -ulga. -Ktoś musi mi pomagać, a ty. -spojrzał na mnie od góry do dołu. -Idealnie się nadajesz. Z wyglądu niewinna i bezbronna, a prawda jest inna.
-Halo, ziemia do Claire. -rękoma machał przed moimi oczami William. -Żyjesz?
-Nie. -prychnęłam i oboje ruszyliśmy do klasy.
CZYTASZ
Zniszczony umysł
Teen FictionDziewczyna z wielkimi problemami, które mącą jej w głowie nie daje rady. Ocali ją chłopak, który zmieni jej życie na lepsze albo ściągnie ją na dno.