Rozdział 2

109 0 0
                                    


Takim oto sposobem, dwa dni później, piątkowy wieczór, byłam umówiona na randkę z Railey'em. Powiedzenie że stresuje się byłoby dostateczne. I to nie tylko przez to że umówiona jestem akurat z nim. Oczywiście wpływa to mocno na mój stan, ale jest jeszcze jedna mała rzecz która nie daje mi spokoju.

Czy jestem gotowa na nową relację? I to z czterdziestoletnim mężczyzną?

Jasne jest to, że ma więcej doświadczenia niż ja, co jeśli nie byłabym w stanie jego, bądź siebie usatysfakcjonować? I jeszcze ta różnica wieku... Mimo że jest to legalne, dwudziestosześcioletnia dziewczyna i czterdziestotrzyletni mężczyzna budziliby kontrowersje, a ja sama nie wiem czy mam ochotę na zostanie najnowszym powodem do plotek w Charlbury.

Zobaczymy. Jeden obiad w jego domu, najwyżej nie wyjdzie.

Przygotowując się aż tak się stresowałam że musiałam pięć razy poprawić moje kreski, z którymi zwykle nie miałam większego problemu.

Nie prostowałam włosów, na chuj, jeszcze zobaczyłby jak bardzo mi zależy, mimo że najprawdopodobniej zdaje sobie z tego sprawę.

Umie mnie przeczytać jak otwartą książkę.

-Wybierasz się gdzieś? - Melissa pojawiła się obok mnie dosłownie znikąd o mało nie przyprawiając mnie o zawał.
Zobaczyłam że ukrainka ubrana była w skąpą czarną sukienkę z Luis Vuitton. Pewnie prezent od Tony'ego, bo z pracą nauczycielki za chiny nie stać by jej było na taką markę.

-Tak. Widze że ty też - Uśmiechnęłam się posyłając jej porozumiewawcze spojrzenie, na które lekko się zarumieniła.

-Mhm, jadę z Tonym na imprezę do Juliana Hynes'a, właściciela Gyvybės Technologija* - Odpowiedziała.

-Kojarzę. - nie kojarzyłam.

-Serio? Nawet ja tego nie znam... No, ale w każdym razie... Kudy zbyrajeszsja diwczyno moloda*? Gdzie się wybierasz? Umawiasz się z kimś? I mi nie powiedziałaś suko? Nie mów że odnowiłaś kontakt z Anselem!

Anselem.

Anselem Alstonem.

Ansel Alston to mój eks. Ten były, z którym myślałam że spędzę resztę życia, hell, byłam tego pewna. Traktował mnie jak swój najcenniejszy skarb, kochał mnie, kochał się ze mną, i robił to jak prawdziwy profesjonalista. Wyjeżdżaliśmy w podróże dookoła świata, kupował mi masę prezentów które za każdym razem były coraz wymyślniejsze i droższe.

Sam za to nie lubił dostawać ode mnie prezentów. Nie przez to że nie mam do nich gustu, tylko sam czuł się niekomfortowo, wiedząc że ja mam tylko swoje oszczędności, ponieważ w rodzinie Riddle cały majątek przejmę dopiero po śmierci mojego ojca.

Miałam okazję pracować w rodzinnej firmie Max Riddle i zarabiać krocie, ale bardziej interesowało mnie nauczanie. No, nie do końca, tylko wyrzucili mnie ze studiów ekonomicznych więc rodzice nakłonili mnie do tego. 

Nazwa Max wzięła się od imienia założyciela, mojego pradziadka. Mój tata nazywa się Felix.

Studentka i jej cztery lata starszy dziedzic fortuny, kilku willi i największej firmy zajmującej się ochroną przeciwwirusową (czy cokolwiek to było) w kraju.

Aż wszystko się skończyło.

Zarywał noce w biurze, ciągle wyjeżdżał na delegacje, nasze konwersacje w ciągu całego dnia ograniczały się do cześć, kocham cię, dobranoc. Nie byłam w stanie być w takiej relacji, potrzebowałam kogoś kto chociaż poświęciłby mi godzinkę w ciągu TYGODNIA, tak, nawet tyle od niego nie dostawałam.

Kolega z PracyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz