29

280 12 4
                                    

3 dni później

Sobotni poranek zaczął się dla mnie dość aktywnie. Od rana służba biega po pokojach i pakuje nas na wyjazd. Miało zakończyć się na kilku godzinnym przyjęciu, a zakończy się na spędzeniu z nimi aż dwóch dni. Soboty i niedzieli. Wszyscy czterej  mężczyźni, którzy wraz z żonami, będą udzielać młodym błogosławieństwa, w dniu wczorajszym dostali oficjalne zaproszenie dla nich i rodzin, na spędzenie ów czasu z młodymi i ich rodzinami. Sama nie do końca rozumiałam po co ta cała szopka. Jakieś obiady, kolacje. Po chuj ?

Gdy otworzyłam wczoraj drzwi posłańcowi Matteo, czułam się jak w średniowieczu. Dosłownie przerażona zawołałam rodziców, a ci po chwili znaleźli się przy drzwiach. Mężczyzna powiedział to co miał powiedzieć, po czym dygnął i odszedł w stronę karocy. Tak, karocy. Takiej prawdziwej, z koniami.  Tata z czystej ciekawości zadzwonił do pozostałych mężczyzn, a oni podobnie jak my, mieli dość dziwacznego gościa. No cóż. Najwidoczniej ta para cofa się o dobre kilkadziesiąt lat.

Właśnie pakowałam torbę z ubraniami na zmianę, a do pokoju wszedł zdyszany Santo.

-A ty, to jakiś maraton przebiegłeś ? - zapytałam z uśmiechem na twarzy, a mężczyzna spojrzał się na mnie karcącym wzrokiem.

-Nie wiem w co łapy włożyć. Musiałem obstawić wszystkie auta, a patrząc na to, że chłopaków ganiają kobiety, to nie było łatwe. A teraz przyszedłem po twoje rzeczy. Z kim jedziesz? - zapytał, a ja przez chwile się zastanawiałam.

-Dla niepoznaki wolałbym z rodzicami. No chyba, że zrobisz tak jak ja - delikatnie się uśmiechnęłam.

-Czyli ?

-Któryś z chłopaków będzie jechał twoim, a ty pojedziesz z nami - wytłumaczyłam, a chłopak potaknął głową. Chciał coś powiedzieć, ale uniemożliwił mu to krzyk z dołu. Szybko się przeżegnał, głośno wciągnął i wyciągnął powietrze, po czym wyszedł z pokoju puszczając mi oczko.

Nie chcąc dodawać pracy służbie, albo Santo, sama zgarnęłam swoje rzeczy i zeszłam na dół gdzie ochroniarze pakowali nasze bagaże. Gdy oddałam swoje torby, siadłam na tylne siedzenia do samochodu rodziców i czekałam, aż wszyscy się ogarnął. Minęło może pół godziny, a my ruszyliśmy w drogę. Gdy jechaliśmy po autostradzie, nie mogło obyć się bez pokazu. Jechaliśmy w pięciu rzędach po trzy samochody w każdym. Nadal nie umiem pojąć po co na dwa dni, jedzie piętnaście samochodów ludzi. Jednak decyzja nie zależała ode mnie, a ja jedynie mogłam patrzeć na to popisowisko.

Po godzinie jazdy dojeżdżaliśmy do rezydencji rodziców Matteo.  Gdy tylko zaparkowaliśmy na podjeździe, wraz z mamą zaczekałyśmy, aż mężczyźni - w tym przypadku tata i Santo - otworzą nam drzwi. Etykieta zakazywała nam otwierania drzwi sobie samym. A przynajmniej w takich miejscach i okolicznościach jak te.

Gdy tylko wyszliśmy z pojazdu, na schodach pojawiła się piątka ludzi, na czele z Matteo i Caroline. Po stronie chłopaka stał jego tata, a po stronie dziewczyny, jej rodzice. Caroline była łudząco podobna do matki. Obie z kurwim wyrazem twarzy.

Podeszliśmy do nich, a ja na twarz włożyłam sztuczny uśmiech.

-Vincenzo , Inez . Miło mi witać was w moich progach - ojciec Matteo lekko dygnął przed moimi rodzicami, okazując im szacunek. Taty dłoń uścisnął, a mamy lekko pocałował . 

Do rodziców podeszli ludzie stojący za Caroline. Przedstawili się, ale nie zwracałam uwagi na ich dane. To było mi zbędne.  Po chwili, z domu wybiegł wysoki chłopak, który odbiegał wyglądem od wszystkich. W dresach i na totalnym chilu. Matka Caroline skarciła go wzrokiem, a ja przez ten gest zrozumiałam, że musi być bratem tej dziwki. Chłopak zignorował matkę i spojrzał się na mnie. Podszedł do mnie i zeskanował całe moje ciało.

Un mondo oscuro di ombre : VivianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz