38

215 14 0
                                    

Mijające godziny, zmieniały się w dni. Tygodnie w miesiące, a październik zmienił się w grudzień. Ten miniony czas, przeleciał mi przed nosem, a ja nawet nie zorientowałam się kiedy nastał grudzień.

Zima tego roku nie była ostra. Zaledwie kilka razy padał śnieg, a temperatura sięgnęła minusowej. Święta nie będą miały swojego uroku. Tej śnieżnej aury, napędzanej widokiem z okna.

Jak co roku, 23 grudnia, organizowane było przyjęcie świąteczne, mające na celu skupienie wszystkich włoskich mafiozów w jednym miejscu, aby złożyć sobie życzenia. Niestety, nie mogłam uniknąć tak po prostu pójścia na to przyjęcie. Mimo wielkich chęci musiałam tam siedzieć.

Mój los został  przekreślony z momentem gdy do pokoju przyniesiono mi sukienkę. Długą, krwistoczerwoną suknie. Do przyjęcia została zaledwie godzina. Szybko na swoje ciało założyłam swoją kreację, rzęsy pomalowałam i jeszcze raz, przejrzałam się w lustrze. Gdy wszystko wyglądało tak jak powinno, na stopy założyłam czerwone szpilki, na ramiona zarzuciłam czarną ramoneskę i uśmiechnęłam się do siebie w lustrze. Może i nie wyglądałam jak milion dolarów, ale czułam się dobrze sama ze sobą. Moje ciało okalała krwisto czerwona, satynowa sukienka, która sięgała aż do ziemi. Miała duże rozcięcie na lewej nodze, a dekolt był w kształcie literki V. Nie był duży, ale pokazywał to, co powinien. Zadowolona z uzyskanego efektu ruszyłam na dół, gdzie byli już wszyscy.

Gdy tylko zeszłam rodzice bez słowa ruszyli do wyjścia, a za nimi Santo. Niestety nasze relacje się ochłodziły. Ja żyłam w swoim świecie, a on z tego co zdążyłam zauważyć, kręcił się w towarzystwie kobiet. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę sali. Droga trwała niecałe półgodziny, więc byliśmy idealnie na czas. Inez i Vincenzo zaczęli witać gości, a ja grzecznie przy nich stałam. To właśnie miałam dzisiaj do wypełnienia. Stać i się uśmiechać. Przybyli mafiozi i ich rodziny, podchodzili i się witali. Każdy był szczęśliwy. Na sali grała nastrojowa muzyka przez co, to wszystko ubrane było w ładny kubraczek. Moja niechęć wzrastała z każdą minutą, przez co siadłam przy stoliku i siedziałam. Mój spokój potrwał może dziesięć minut. Niestety, rodzice zaciągnęli mnie na podest, aby złożyć życzenia.

Gdy moja noga stanęła tuż obok mamy, wyłączyłam się. Na twarzy miałam szeroki sztuczny uśmiech, a wzrok skupiłam na jednej parze. Na Santo i jakiejś blondynie. Tuż obok nich stała grupka chłopaków, w podobnym do mnie wieku, przez co przeskakiwałam wzrokiem raz od pary, do nich. Gdy nadszedł czas toastu wzniosłam swój kieliszek z czerwonym winem i tak jak pozostali, powiedziałam głośno "Wesołych Świąt!". Po wypiciu kilku łyków alkoholu, ponownie powróciłam wzrokiem do miejsca gdzie stała para, jednak ku mojemu zdziwieniu, stał tam tylko Santo.

Zeszłam z podestu i skierowałam się w stronę stolika. Chwyciłam w dłoń winogrono i zasiadłam przy stole. Po chwili, przy stole zasiadł Santo i rodzice. Kelnerzy roznosili opłatki i pierwsze danie, tak abyśmy mogli zacząć przyjęcie. Niektórzy pochodzili do naszego stolika, chcąc podzielić się opłatkiem, jednak ja nie byłam taka chętna. Siedziałam i zajadałam się zupą, chcąc zignorować pary, które do nas podchodziły. Pora jedzenia dobiegła końca po upływie trzydziestu minut. Ci, którzy chcieli, ruszyli w tany na parkiet. Ci, którzy nie mieli zbytnio wielkiej chęci na zabawę, pozostali przy stołach. Do tych drugich zaliczałam się ja i Santo.

-Pięknie wyglądasz - rzucił, na co się delikatnie uśmiechnęłam i kiwnęłam głową w podzięce.

Nic nie mówiłam bo nie poczułam takiej potrzeby. On też nie wymagał ode mnie zbytnio wielkich podziękowań. Na swoim miejscu siedziałam jeszcze dosłownie kilkanaście minut. Dusiłam się. Nie chciałam tu siedzieć. Czułam się ciągle obserwowana i oceniania. Miałam wrażenie jakby każdy wskazywał na mnie palcem i czekał. Czekał aż się wywrócę, aż pokaże im, że jestem słaba. Nie mogłam dłużej usiedzieć. Irytowały mnie śmiechy, muzyka w tle i ten na silę wyszukany klimat świąt. Zerwałam się i podeszłam do rodziców. Powiedziałam, że nie czuję się tu zbyt dobrze i chcę wyjść. Wiedzieli, że nie będą mieli ze mnie żadnego pożytku, więc pozwolili mi opuścić przyjęcie.

Un mondo oscuro di ombre : VivianOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz