30.06.1945r.
Ewka weszła do mieszkania. Echo stukotu jej obcasów niosło się jeszcze po klatce schodowej.
-Serwus Irka!-przywitała przyjaciółkę krótkim uściskiem i buziakiem w policzek co Szczęsna odwzajemniła.
-Serwus Ewa. Szukałam rano na murach wieści od Marysi i Nitki, ale nic tam nie ma. Myślisz... Myślisz, że one żyją?...-szatynka zaczęła się bawić kawałkiem obrusa.
-Tak... Żyją...-mruknęła bez przekonania blondynka.-Nie no na pewno żyją... Na pewno wracają z obozu...-dodała już pewniejszym głosem, ale jednak nadal się tam tliła nutka wahania. Obie słyszały już o tym, że pewne dziewczyny z batalionu "Zośka" wzięte do niewoli zaginęły i ciał ich nie odnaleziono. A jeśli one też tam były?...-przemknęło jej przez głowę, lecz bała się wypowiedzieć te myśli na głos. Nie chciała odbierać nadziei przyjaciółce. Sobie zresztą też. Czuła, że jakby powiedziała to na głos to jednocześnie by je pochowała. Ale nienawidziła też bezczynności. Bo Ewka Fronczak nie była osobą, która siedziała bezczynnie. Wolała działać, sporo akcji było jej zasługą i zaliczyła sporo nagan za samowolki. Zresztą jej przyjaciółki nie były w tej dziedzinie wiele gorsze. Choć Ewka nigdy tego nie żałowała, bo niejednokrotnie decyzje, które podjęła były słuszne. Dowództwo też było nieomylne i wiedziała, że gdyby wydali zgodę to byliby zadowoleni z efektów jej działań. A tak? Bura za samowolkę.
-A co z dowództwem?... Mieli się przecież odezwać...-spytała Irena.
Z początku Irka była najmniej odważną z dziewczyn. Wojna zmieniła ją w dziewczynę gotową na wszystko. Nic nie mogło jej złamać. Nawet tortury na Szucha. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Niby rysy te same, a jednak coś się w nich zmieniło.
-Spotkanie jutro o siedemnastej... Adres znam... Na Pradze oczywiście...-mruknęła Ewa patrząc w podłogę.
-Martwisz się o dziewczyny?... Też się martwię, ale one... Dadzą sobie radę... Na pewno...-szepnęła Irka.-Chodźmy do jadłodajni Broni...
-Powojenny interes otworzyła?-spytała Ewka z uśmiechem.
-Owszem. Nie mogła się pogodzić ze stratą jadłodajni, więc ją na nowo otworzyła.-odparła Irka.
-Kto ostatni w jadłodajni ten zgniłe jajko!-zawołała Ewka biegnąc ku drzwi wejściowych. Irka pobiegła za nią.
***
Nitka obudziła się. Przetarła oczy. Przez okno pałacu przebijały promienie światła, które padały na twarz dziewczyny. Westchnęła. Od powstania minął już prawie rok, a ona nosiła te wydarzenia w sercu i w głowie. Nie mogła zapomnieć o spalonych ciałach, salwach strzałów i spalonych budynkach. Była dziewczyną wrażliwą i takie widoki dla niej, panny, która wychowała się w bogatym pałacu były nie do przebycia. Po walkach na Czerniakowie dostała się do niewoli. Wraz z nią była także Marysia. Obie ledwo uniknęły śmierci. Uciekły z transportu do obozu jenieckiego i trafiły do posiadłości rodziny Nitki, w której mieszkały do tej pory. Obie rwały się do Warszawy by dowiedzieć się co z Irką i Ewą, ale matka Węgierskiej skutecznie je zatrzymywała. Ubierając się usłyszała huki na dole. Nakładając ubrania zbiegła na dół. Cała jej rodzina była już w salonie. Marysia dawała żołnierzom Radzieckim dokumenty.
-Niezameldowana...-stwierdził żołnierz przeglądając dokumenty.-Dokwaterowujemy wam pięć rodzin. Tu jest nakaz kwaterunku-dodał podając pani Węgierskiej dokumenty.-A tej dajemy jeden dzień na wyprowadzkę-powiedział żołnierz wskazując głową na Marysię
-Jeden dzień?! Nie dam rady się wyprowadzić!-krzyknęła Marysia.
-Nie obchodzi nas to.-powiedział. Wychodząc trzasnął drzwiami. Marysia westchnęła.
CZYTASZ
~Dały światu to co najpiękniejsze~❤️~Wojenne dziewczyny~❤️
Narrativa Storica"-Zaczynałyśmy od wybijania szyb w zakładach... Pamiętacie?... Widzicie gdzie skończyłyśmy?... -To jeszcze nie koniec... Wojny już nie ma, ale ostatnie słowo nie zostało tu jeszcze powiedziane... " . . . . Wojna się skończyła. Cztery przyjaciółki: E...