Maya nie spodziewała się niczego innego, ale na coś liczyła. Na pewno nie na stertę faktur, które prawie przysłoniły jej widok na gabinet Levi'a, kiedy ten je przed nią położył. Z westchnieniem jednak sięgnęła po pióro i w ciszy, przygryzając policzek od środka, zaczęła pomagać starszemu w pracy.
Co chwilę zerkała na szatyna, mając jednak nadzieję, że ten nie widzi jej nikłych uśmiechów i zaczerwienionych policzków. Z każdym kolejnym spojrzeniem Levi wydawał się jej jeszcze przystojniejszy. Nie rozumiała tego fonemu. Wydawać by się mogło, że po miesiącach westchnień do jego osoby, kiedy w końcu udało się jej pójść z ich relacją do przodu, to zachwyt nim powinien minąć. W końcu dostała to czego chciała i nic więcej nie było jej trzeba.
Westchnęła cicho, wracając spojrzeniem do papierzysk. Levi rzucił na nią ukradkiem wzrok, szybko jednak tracąc zaiteresowanie kiedy zauważył jak nastolakta pilnie pracuje z majaczącym uśmiechem na twarzy. Taka mimika zawsze zwiastowała coś złowieszczego. Przynajmniej dla mężczyzny.
- Nie pojedziesz na następną wyprawę. - odezwał się jako pierwszy, nie chcąc, żeby to Maya pozwoliła sobie na wyznaczenie toku rozmowy.
Odłożyła pióro, unosząc na niego zszokowane spojrzenie. Nie spodziewała się chyba takich słów z ust kapitana. W końcu wiedział, że było ją stać na wiele. Była dobrą wojowniczką. Mimo że w korpusie treningowym jej wyniki nie były rewelacyjne, już w zwiadowcach podniosła swoje statystyki.
- Okej. - uśmiechnęła się jedynie szeroko, cienkim głosem wypowiadając to jedno słowo, które w ostateczności nie powinno było paść. Przynajmniej Levi się go nie spodziewał.
Był gotowy na kłótnie, krzyki i nawet rękoczyny. Maya nie była przecież tchórzem. Nie była słaba i nie była gotowa do przekazania w ręce innych swoich obowiązków. Dlaczego więc tak łatwo mu ulegała?
- Jeśli poczujesz się wtedy lepiej, to już nigdy nie muszę jechać na wyprawy. - kontynuowała po chwili, zakreślając coś na kartkach, które miała przed nosem. Brak spojrzenia wbitego w jego osobę dziwnie go rozpraszał. - Jeśli tak mogę cię zapewnić, że będę bezpieczna, to w porządku. - wzruszyła ramionami, pokazując, że nie będzie sprzeczać się z tą decyzją. - Poza tym, co mam do gadania? - zaśmiała sie uroczo, zakładając kosmyk włosów za ucho i w końcu spoglądając na szatyna. - Przecież muszę słuchać twoich rozkazów, kapitanie. - uśmiechnęła się specyficznie, sprawając że Levi'owi zrobiło się goręcej.
Odetchnął płytko, kiedy dziewczyna nie spuściła wzroku. Posłała mu kolejny, tym razem z pełną świadomością, flirciarski uśmiech, który sprawił, że po ciele mężczyzny rozlała się następna fala gorąca. Stresował się w obecności Mayi i bez jej ciągłych prób zawstydzenia go. Jak miał funkcjonować kiedy młodsza celowo z niego drwiła?
- Wynocha. - syknął w jej stronę, czego właściwie nie chciał powiedzieć na głos, a już na pewno nie takim tonem. Ale dziewczyna nie wydawała się urażona. - Znowu będziesz tylko przeszkadzać. Po co oferujesz pomoc, żeby potem utrudniać mi zadanie? - mruknął, odwracając od niej spojrzenie.
- Myślałam, że miałeś na myśli coś innego. - burknęła, zakładając ręce na piersi.
- Opanuj swoje nastoletnie libido i bierz się do pracy. - powiedział poważnie, mimo to czując gorąco na policzkach.
Maya uśmiechnęła się szerzej, momentalnie czując jak jej nastrój się zmienia. W towarzystwie Levi'a zawsze czuła się tak błogo. Jakby tutaj, u jego boku, było jej prawowite miejsce. Zastanawiała się w jaki sposób jej osoba działa na mężczyznę.
- Dziękuję. - szepnął, zaciskając rękę na piórze i przestając zapisywać na kartce jakieś słowa. - Czuję się... lepiej. Ze świadomością, że będziesz bezpieczniejsza. - nie spojrzał na nią, ale kątem oka widział jak nastolatka w zdumieniu skanuje go wzrokiem. Nie potrafił jednak się przemóc i spojrzeć jej w oczy.