POV. SORIN
Czy randka z Devinem to był dobry pomysł? Chyba zaraz się dowiem. Stałem w parku niedaleko klubu, w którym się poznaliśmy. Byłem tak cholernie zdenerwowany. Nie miałem pojęcia co założyć, w końcu zdecydowałem się na czarne spodenki i wzorzystą koszulę. Nie była zbyt kolorowa? Nie wiem. Nagle chłopak do mnie podszedł trzymając w dłoni kilka tulipanów.
- Hej. Przyniosłem dla cie... - nie dałem mu dokończyć.
- Widzę, ale... Ja też mam dla ciebie kwiaty. - powiedziałem wyciągając dłoń zza pleców. - Goździki. - Obaj się zaśmialiśmy.
- Nigdy nie dostałem kwiatów. - powiedział, kiedy wymienialiśmy się bukiecikami.
- Wiesz, większość kobiet ich nie daje mężczyznom. - mruknąłem szturchając go w ramię.
Póki co idzie nam dobrze.
- Fakt. To co, idziemy do restauracji? - zapytał, a ja przytaknąłem.
Pokierowaliśmy się do knajpki niedaleko, nie za droga, ale za to jak ładnie wystrojona! Zajęliśmy stolik na końcu malego korytarzyka. Stoliki tak były trochę jak takie boksy - zapewniały ciszę i prywatność. Wysoko osadzone okna miały w sobie coś fajnego. Zacząłem przeglądać menu, mimo, że praktycznie znałem je na wylot.
- Dzisiaj może bez wina? - powiedziałem, a Devin spalił buraka.
- T-tak. Masz rację.
- Hej, wyluzuj się. - chłopak spojrzał się na mnie tymi swoimi zielonymi oczami.
- Ja... Wiesz, zwykle najpierw chodzę na randki, a dopiero potem... no wiesz. Przepraszam. - powiedział chowając twarz w dłoniach. Złapałem jedną z nich i trzymając pokierowałem na blat.
- Może to nawet lepiej. Nie musimy się aż tak krępować. Chociaż ty się stresujesz. - mruknąłem wpatrując się w niego dokładnie.
- To... Co zamawiasz? - zmienił temat. Po chwili blondyn zamówił nam napoje.
- Okej, masz rację. To stresujące. - powiedziałem kiedy siedzieliśmy w ciszy.
Może... to wcale nie był najlepszy pomysł?
- Tak, ale lubię spędzać z tobą czas. Mogliśmy pójść na kręgle.
- Nadal możemy. - powiedziałem, a on tylko na mnie spojrzał. Po chwili już wstaliśmy. - Jak dobrze, że tu zawsze podają w kubkach na wynos. - zaśmiał się.
Tak więc z lemoniadą w reku poszliśmy na tę cholerną kręgielnie. I tam w końcu nasza randka się rozkręciła. Więcej gadaliśmy, niż rzucaliśmy, a kiedy na tablicy pojawił się ostatni wynik rzuciłem się Devinowi w ręce. Przytulił mnie zaskoczony, po czym staliśmy tak jak jakieś zakochane gołąbki - ale co poradzić, w końcu nimi byliśmy. Nasze twarze dzieliło niewiele.
- Mogę cię pocałować?
- I tak mnie pocałujesz.
- Hm?
- W końcu myślisz trzeźwo, głuptasie. - mruknąłem i lekko pocałowałem go w usta. Całowaliśmy się krótko. To nie było wystarczająco - jednak z drugiej strony nie jesteśmy parą.
- Po ilu randkach wchodzi się z kimś w związek? - zapytałem wciąż przyklejony do blondyna.
- Zależy, najpierw trzeba się poznać. - powiedział po chwili zamyślenia.
- Mam mały pomysł. - szepnąłem.
- Jaki? - zapytał obserwując mnie
- Nie będziemy się już całować, dopóki nie określimy naszej relacji. Wiesz o co mi chodzi.
- Chcesz mnie zamęczyć? - powiedział marszcząc brwi. Ale nie był zły. - Dobrze. Myślę, że to całkiem mądre. - zaśmialiśmy się obaj.
I w ten sposób zaczęliśmy wychodzić coraz więcej. Do kina, na lemoniadę, do kręgielni jednak nie wróciliśmy. Jest fajna na ponowne przełamanie lodów, ale po za tym jakoś nas nie kręciła. Zaczęliśmy coraz częściej robić sobie wieczoruy filmowe - głównie u mnie w domu. Po jakiś 7 miesiącach trochę się pozmieniało, ale o tym zaraz. Tego dnia miał przyjść tylko na kolację, a jednak skończyliśmy oglądając film. Siedzieliśmy na kanapie, a blondyn lekko obejmował mnie ramieniem. Kiedy w filmie zaczęła się dosyć niestosowna scena, poczułem się nieswojo. To było żenujące. Schowałem twarz w klatce piersiowej chłopaka, na co ten się lekko zaśmiał.
- A ty co? Nagle taki nieśmiały? - zapytał cicho.
- Mhm. - mruknąłem tylko i podniosłem twarz. Spojrzałem się mu prosto w oczy, co wcale nie było takie łatwe. Było tak ciemno, jedyne światło padało z telewizora i ledów w kuchni.
Chciałem go pocałować. Tak cholernie chciałem to zrobić, ale nie mogłem. Odsunąłem się od niego lekko, a on chyba aż nazbyt przyjął to do siebie.
- Wszystko w porządku? - zapytał przysuwając się do mnie.
- Kurwa. Dlaczego zawsze jesteś taki... jak pierwszego wieczoru? - zapytałem, wiedząc, że to może być nie najlepszy moment na takie szczerości.
- Czyli... jaki? - zapytał zdezorientowany.
- Nie wiem, po prostu... Pamiętasz co ci wtedy powiedziałem? Że nie wiem, jak mam się oprzeć tak atrakcyjnemu facetowi? - powiedziałem unikając jego wzroku.
Już tak dawno ten temat zniknął. Zdawało się, że obaj o tym zapomnieliśmy, że to się nie stało, a my się zwyczajnie przyjaźnimy. Jednak ja wciąż o tym myślałem, tylko czy on..? Czy jemu też te uczucia nie przeszły?
- Sorin. - powiedział, a ja na niego spojrzałem szklącymi mi się oczami i go pocałowałem.
Czekałem na to od naszej pierwszej randki. Od kręgielni. Chciałem, żeby to on zrobił pierwszy krok.
- Przepraszam. Jeśli, jeśli ty już tego nie chcesz, to zrozumiem. Minęło cholera jasna pół roku i... Ja... - mówiłem kiedy tylko oderwałem się od pocałunku. Byłem tak pogrążony w myślach, że nie zarejestrowałem czy chłopak oddał pocałunek.
- Sorin. Nie przepraszaj. Ja po prostu czekałem na dobry moment. Kurwa. Chciałem... dotrzymać tego z kręgielni. Żadnych pocałunków, pamiętasz? Ale... Nie potrafiłem się wziąść na odwagę. - przytulił mnie.
- To co teraz zrobimy? Skoro nasz plan z kręgielni... - zacząłem.
- Zostaniesz moim chłopakiem? Chcesz? - zapytał, a ja spojrzałem mu prosto w oczy.
- Po tym pocałunku nie mam wyboru. - rzuciłem i znowu go pocałowałem.