Ryomen Sukuna oparł się o barierkę i spojrzał w dal na rozciągającą się aż za horyzont jego domenę. Czarne niebo bez gwiazd z krwiście czerwonym księżycem było rozciągnięte nad jego głową, a wokół rozciągała się równina usłana ludzkimi kośćmi. Z jego prawej strony płynęła rzeka, w której zamiast wody była krew. Drzewa tutaj nie występowały, jednakże gdzieniegdzie widoczne były skały wyrzeźbione w coś, co jedynie imitowało rośliny. Cały widoczny krajobraz przyozdabiała mgła przy podłożu, która nadawała miejscu tajemniczy i zarazem przerażający wygląd. Ostrzegał przed śmiercią w tym właśnie miejscu, jeżeli zrobi się coś, co Królowi Klątw niekoniecznie się spodoba.Środek domeny stanowiła ogromna, czarna, japońska świątynia zbudowana na potrzeby samego Sukuny. Miał on dwa balkony, które niekoniecznie po coś przydawały się królowi, jednak po prostu wyglądały przyzwoicie i był z nich niezły widok. Reszta świątyni była w niewielkiej części celami, do których czasem zdarzało mu się przytargać śmiertelnych i powoli przeprowadzać na nich tortury, lub po prostu patrzeć jak giną z głodu jedynie dla własnej rozrywki.
Jego życie naprawdę od pewnego czasu stało się niesamowicie wręcz monotonne. Sukuna wiedział, że posiada panowanie nad innymi klątwami przez wzgląd na to, jak bardzo się go bały. Wiedział, że są na każde skinienie jego palca. Wydawałoby się, że ma już wszystko, co chciał osiągnąć, jednak to była nieprawda. Mimo całej potęgi jaką osiągnął, czuł w sobie pewnego rodzaju pustkę, której nie mógł wyjaśnić.
Czuł, że mógłby zrobić coś więcej.
Że jego władza i potęga mogłyby pójść jeszcze o krok dalej.
Że jeszcze nie przekroczył granic swoich możliwości.
Druga, zdecydowanie większa część świątyni była jego mieszkaniem. Ogromne łoże, które nie służyło do spania, a jedynie do wylegiwania się na nim, a także salon z dwoma fotelami i sofą pomiędzy którymi stał kamienny stół. W tym pomieszczeniu była także jego biblioteczka z wszystkimi przeklętymi księgami i nie tylko. Łaźnia też występowała w świątyni. Dwa baseny, z których ten większy służył do pływania, a ten mniejszy tylko do siedzenia w zawsze gorącej wodzie. Na parterze stał tron na stercie kości i sam stworzony z tego samego materiału.
Jego największy atrybut władzy mrożący krew w żyłach nad którym był rozciągnięty ogromny szkielet.
Wrota zamku były zbudowane również z kości, tak samo jak barierka, o którą się opierał.
Ryomen zacisnął mocniej dłonie na barierce i zacisnął zęby z frustracji. Nie wiedział czego mogło mu brakować.
Samotność?
Przecież dobrze mu było ze sobą samym. Nikogo więcej nie potrzebował.
Nuda?
No dobra, to akurat dawało mu trochę w kość, ale sądził, że więcej mordowania i monotonność powinna zniknąć tak szybko, jak się pojawiła.
Władza?
W sumie... wydawałoby się, że także to nie ona była przyczyną uczucia pustki, jednak...
Sukuna odwrócił się od widoku i wrócił do wieży, a następnie zaczął schodzić po kamiennych schodach. Musiał iść do biblioteki, której regały tworzyły ściany w jego salonie.
Jakby się głębiej zastanowić nad jego „brakiem władzy" to by miało sens. Przecież istniał świat poza jego domeną i innymi klątwami. Była też Ziemia i ludzie. Skoro zdobył panowanie nad klątwami, to dlaczego by nie zdobyć władzy taże nad ludźmi? Przecież to były takie bezbronne istoty w porównaniu z jego siłą.
Może wtedy zapełniłby ziejącą w nim pustkę? Może wtedy w końcu przestałby się nudzić, kiedy wiedziałby, że każdy człowiek zrobi wszystko, aby tylko ujść z życiem przed gniewem Króla Klątw. Kiedy w ogóle wiedzieliby, że klątwy istnieją i należy się ich obawiać, a tym bardziej ich króla.
Jednakże jedyną przeszkodą stojącą na drodze do spełnienia jego zachcianki, byli dla niego czarownicy jujutsu. Nie stanowiliby dla niego jakiegoś większego problemu, gdyby tylko nie było ich aż tak wielu. Z niechęcią Sukuna musiał przyznać, że potrzebował w tej chwili pomocy, a znał kogoś, kto mógłby mu się przydać. Pomóc objąć panowanie, czy tego chce, czy nie.
Król klątw posiadał bladoróżowe, potargane włosy na czubku głowy, które były przycięte mocniej po bokach i pofarbowane na czarno. Miał także dwie pary czerwonych jak lśniące rubiny oczy i czarne tatuaże na jego twarzy, szyi, ramionach i dobrze wyrzeźbionym torsie, który był zakryty białym kominem z czarnymi wykończeniami, Był bardzo wysoki i zdecydowanie nie wyglądał na tyle ile faktycznie miał lat. Wbrew wszystkim legendom na swój temat, posiadał jedną parę rąk, chociaż tą drugą mógł w każdej chwili przywołać, kiedy tylko była potrzebna.
Ryomen wszedł do salonu i stanął przed jedną z trzech ścian, które były pokryte książkami. Czwartej ściany nie było. Zamiast niej było szkło ukazujące widok na cały krajobraz jego domeny. Źródłem światła w całym zamku był właśnie czerwony księżyc, a także nigdy niewypalające się świece w żyrandolach z ludzkich kości, które występowały zarówno w korytarzach, jak i we wszystkich pomieszczeniach.
Sukuna wziął do ręki jedną książkę, przewertował, a następnie wyrzucił za siebie, kiedy stwierdził, że nie znajdzie w niej tego, czego szukał. To samo stało się z kolejnymi dwudziestoma księgami, a Król Klątw z minuty na minutę robił się coraz bardziej zdenerwowany. Już nawet nie przeglądał książek tylko rzucał je na podłogę ze złością. W końcu ściana wcześniej cała z książek, była tylko pustymi regałami.
Ryomen spojrzał na stertę książek otwartych na przypadkowych stronach. Kopnął stos w taki sposób, że teraz pokrywał już całą podłogę. Spojrzał na każdą z osobna, a kiedy miał już zrezygnować i zacząć przekopywać kolejne regały, dostrzegł to, czego szukał.
— No w końcu. — mruknął zirytowany i podniósł księgę.
Stara księga obita czarną skórą była otwarta na stronie, gdzie był narysowany wisiorek na czarnym łańcuchu z czerwonym kamieniem, który służył za zawieszkę. Przyjrzał się mu dokładnie, chcąc wyryć go jak najdokładniej w pamięci, a następnie zaczął czytać opis zamieszczony obok rysunku.
Oczy wydawały mu się zaświecić z ekscytacji, kiedy dowiedział się gdzie ma szukać wisiorka i w jaki sposób może go zniszczyć.
Król klątw uniósł kącik ust i zamknął książkę odrzucając ją na podłogę i wychodząc z pomieszczenia. Przeczesał swoje włosy dłonią i wyszedł ze swej świątyni, a następnie stawiając kolejny krok, teleportował się pod górę Fuji. Po co miałby się przecież trudzić tygodniową wędrówką, skoro miał pod ręką inne, o wiele mniej czasochłonne środki.
Uśmiechnął się cwanie spoglądając na górę dwiema parami oczu.
— Idę po ciebie, Rinasaki.
CZYTASZ
To rule the world - Ryomen Sukuna
Short StoryKrólowi Klątw zaczęło czegoś brakować w swoim życiu. Zastanawiając się nad tym dochodzi do wniosku, że pewnie chodzi o jego ograniczoną władzę, ale czy aby na pewno? Czy na pewno nie chodzi tu o coś innego? Czy to nie przypadkiem... samotność? Suku...