Czuła, jak ją niósł. Jej ciało było przerażająco drobne w zestawieniu z jego szerokimi barkami, dużymi dłońmi i torsem pokrytym twardymi mięśniami.Czuła jego gorąco. Wszechobecne, jego aura wydawała się utkana z oparów wulkanu. Biło od niego oszałamiające ciepło, które chłonęła przez jego wytatuowaną skórę.
Jej policzek spoczywał na jego piersi, którą znaczyła gruba, czarna linia tatuażu. Oczywiście. Po co było mu okrycie, skoro w ten sposób mógł poszczycić się swoimi mięśniami i ostrymi wzorami, z którymi obnosił się jak z trofeami. Trzymał ją blisko. Jedna dłoń pod zgięciem kolan, druga przytrzymująca plecy. Jedna blisko jej uda, druga blisko piersi. Przyciskał ją do swojego ciała, nie pozwalając upaść.
Powinna czuć się zniewolona, bezwładna, skompromitowana, słaba. Jednak zamiast tego wszystkiego... wydawało jej się, że jest bezpieczna.
Otępienie spowodowane chwilowym rozdarciem jej mocy nie ustępowało. Wciąż nie była w stanie się poruszyć. Mogła się jedynie cieszyć, że ból zniknął.
Jego domena powitała ich z otwartymi ramionami.
Czuła, jak położył ją na łóżku w jej pokoju. Potrafiła się tylko pusto w niego wpatrywać. Usłyszała jego westchnienie. Zrezygnowanie? Rozmarzenie? Nic z tego nie pasowało do dawnego Sukuny.
Ale już dawno się zmienił. Czy to za jej sprawą? Czy czegoś innego?
Nie spuszczała z niego wzroku. Coś w jego aurze... odkąd przeszedł tę niewytłumaczalną zmianę... zaczęło ją pociągać. A może stało się to nawet na początku, tylko to z siebie wyparła? Sukuna był przystojny, nie mogła zaprzeczyć. W jej typie. DOKŁADNIE w jej typie. A gdy zaczął z nią flirtować, czuła że traciła zmysły. Zarówno z szoku wywołanego zmianą, jak i ze zwykłego... w sumie nawet nie wiedziała czego. Po prostu jej się to podobało. Bardzo. Chociaż to od siebie odrzucała.
Patrzyła na niego przez jakiś czas. Odrętwienie powoli słabło, gdy zaczęła próbować usiąść na łóżku.
Widziała, że Król Klątw zaczyna rozprostowywać swoje ramiona. Widziała, jak jego mięśnie pracują. Jak tatuaże przesuwają po jego plecach. Prawda była taka, że niczego mu nie brakowało. Może prócz odrobiny pokory. Jednak chyba każda klątwa cierpiała na jej brak. Nawet Rinasaki.
Udało jej się usiąść po kilku sekundach zmagania z samą sobą. Ból niemal całkowicie zniknął. Odrętwienie też. W końcu mogła wydusić z siebie choć jedno słowo.
— Sukuna- — nie dokończyła, bo niekwestionowany Król Klątw z zabójczą szybkością znalazł się tuż obok niej i chwycił ją za ramiona. Zmusił ją do ponownego położenia się.
— Nie waż się wstawać. — ostrzegł z niebezpiecznym błyskiem w oku. Ymiyse nawet nie wiedziała, kiedy zaczęło ją to kręcić.
Jego twarz była absurdalnie blisko jej. Nie brakowało im dużo do tego, aby ich usta się zetknęły. Spodziewała się, że ją opierdoli. Że znowu dojdzie między nimi do walki, której tym razem nie przeżyje. A przynajmniej taką myśl miała z tylu głowy. Mimo jego zmiany. Mimo wszystkiego.
— Leż, jak leżysz. Mogłaś go rozerwać na strzępy, gdyby zdecydował się walczyć. Uciekł, bo nie miał szans. Oto powód. Najważniejsze, że odrętwienie ci przeszło. — Ryomen otaksował uważnie jej twarz. — Zajebie go przy pierwszej możliwej okazji.
Krwawe Ostrze poczuła się dziwnie. Czy to stan po odrętwieniu? Czy naprawdę zaczęła myśleć, czy jest wystarczająco wysoko postawioną klątwą, aby nadawać się na Królową Klątw? Czy jej się wydawało, czy naprawdę Sukuna obiecał, że zabije dla niej?
— Co masz na myśli? — wyrzuciła z siebie. Jej głos wydawał się inny, niezdecydowany, podejrzliwy.
Delikatnie rozchyliła wargi, jakby chciała powiedzieć coś jeszcze, Ale skończyła z palcem wskazującym na jej czerwonych ustach.
— Czy to nie jest oczywiste? — zaśmiał się przysuwając jeszcze bliżej.
— Nie, zupełnie nie rozumiem twoich ostatnich zachowań. — odparła Rina odsuwając jego palec ze swoich ust i siadając ponownie na łóżku mimo jego wcześniejszego ostrzeżenia.
Sukuna rozsiadł się obok niej zaszczycając ją krótkim śmiechem. Rinasaki odwróciła głowę w jego stronę zdezorientowana. Mieszanka podniecenia i zaskoczenia była wybuchowa w jej przypadku. Miała mętlik w głowie, a Król Klątw zamierzał to wykorzystać. Objął ją ramieniem i z szelmowskim uśmiechem nachylił się do niej zamierzając ją pocałować.
Jednak Rina zdała sobie sprawę, co się święci i zatkała mu usta wnętrzem swojej dłoni. Cała czerwona. Co on odwalał? Dlaczego tego chciał? Zerknęła kątem oka na jego dłoń i zamarła.
Po wewnętrznej stronie jego dłoni ukazały się usta Sukuny, a Ymiyse nie zdążyła już tego zatrzymać. Jego dłoń zakryła jej wargi całkowicie. Jego usta przywarły do jej w agresywnym pocałunku. Cholernie trudno było go nie oddać przez pierwsze sekundy. Potem się poddała. Podobało jej się to. Czy to źle?
Sposób w jaki jego usta obejmowały jej, w jaki jego język badał jej podniebienie. Wybuch gorąca zalał całe jej ciało. Nigdy się tak nie czuła. Ich potężne aury starały się za wszelką cenę spleść w jedną.
Rinasaki poczuła, jak gwałtownie przerwał ten pocałunek odrywając swoją dłoń od jej ust. Poczuła pustkę. Zimno. Tak różne od wcześniej ogarniającej ją przyjemności i gorąca.
To nie miało potrwać długo. Od razu Sukuna pochylił się do niej wypełniając pustkę swoimi ustami. Jego ręce powędrowały do jej pleców przyciągając ją jak najbliżej siebie. Tym razem nie zwlekała. Od razu oddawała jego pocałunki jeden za drugim. Ich języki tańczyły ze sobą. Przysięgłaby, że tatuaż w tamtym miejscu był dobrze wyczuwalny, choć nie powinien być. Tym razem pocałunek trwał znacznie dłużej, zanim Sukuna ponownie się od niej oderwał.
Zanurzył palce w jej włosach ze wzrokiem wbitym w jej oczy. Pałali czerwienią zupełnie jak jego. Poczuła pojedyncze wyładowanie energii, gdy jego paznokieć musnął jej szyję. Jak delikatnie ją naciął, by następnie niewielką, nawet nie krwawiącą rankę pokryły usta Sukuny. Zassał skórę w tamtym miejscu sprawiając, że na karku Rinasaki zaczynał pojawiać się czerwony ślad, który już za niedługo miał zmienić kolor na siny. Kły Sukuny przygryzły stworzoną przez siebie sporych rozmiarów malinkę. Naznaczył ją jako swoją, a Rina z zaskoczeniem poczuła się tak lekko, jak jeszcze nigdy. A przynajmniej od czasu zamknięcia w pieczętującym naszyjniku.
— Postaraj się bardziej. Następnym razem nie powstrzymuj się. Tym razem nie osłabniesz. Nie zemdlejesz. — głos Króla Klątw był nieprzenikniony.
Głęboki, szorstki i tak cholernie pociągający. Rinasaki przygryzła wargę, czując dokładnie jak to na nią działało. Jak od samego słuchania stawała się mokra. Co on z nią zrobił? Tego nie wiedziała, ale jakoś niespecjalnie żałowała.
Sukuna podniósł się z miejsca siedzącego i stanął przed nią. Uniósł jej podbródek ze złowieszczym uśmiechem na twarzy i mruknął nisko.
— Pokaż mi jutro pełną skalę swojej mocy, a otrzymasz to, czego najbardziej pragniesz. Żeby jeszcze bardziej cię zachęcić... — nachylił się nad jej uchem muskając je ustami z każdym wypowiedzianym słowem. — Wyjawię przed tobą to, co otrzymasz w zamian za pomoc mi w objęciu władzy nad światem. Umowa stoi?
CZYTASZ
To rule the world - Ryomen Sukuna
Short StoryKrólowi Klątw zaczęło czegoś brakować w swoim życiu. Zastanawiając się nad tym dochodzi do wniosku, że pewnie chodzi o jego ograniczoną władzę, ale czy aby na pewno? Czy na pewno nie chodzi tu o coś innego? Czy to nie przypadkiem... samotność? Suku...