Sukuna przemierzał coraz to bardziej zawiłe, żwirowe ścieżki prowadzące na szczyt wulkanu. Postanowił tym razem nie korzystać z teleportacji i zwyczajnie się przejść.Słońce grzało go w plecy zakryte białym kimonem, ale jemu zdawało to się w ogóle nie przeszkadzać. Szedł tylko dalej pozwalając delikatnemu wiatrowi na okalanie całej jego postury. Już bardzo dawno nie wychodził na zewnątrz i to było normalne, że musiał trochę skorzystać z otwartej przestrzeni. Spacer także pozwalał mu na dokładniejsze wyczucie klątwy niż teleportacja na miejsce. Nie, żeby wcześniej nie mógł wychodzić ze swojej domeny. Po prostu nie widział takiej potrzeby. Nie męczył się, tylko parł naprzód z wzrokiem utkwionym na szczycie góry, dokładnie tam, gdzie znajdował się jego cel.
Rinasaki Ymiyse - potężna klątwa klasy specjalnej uwięziona przed osiemdziesięcioma latami w amulecie. Zapieczętowana przez czarowników jujutsu. To właśnie ona była sprawczynią śmierci tysięcy ludzi. Wybijała wioski, samotnych wędrowców i kogo popadnie swoim przeklętym mieczem. Została nazwana Krwawym Ostrzem - brutalną i bezlitosną klątwą, której obawiali się wszyscy, póki nie została uwięziona. Była jedna na dziesięciu użytkowników jujutsu i zupełnie nie dała sobie rady. Byli dla niej zbyt silni, ale według księgi, której stronę poświęconą Rinasaki przeczytał Sukuna, jej ostatnimi słowami było:
„To nie mój ostatni oddech wolności."
Podobno naszyjnik umieszczono na samym szczycie góry Fuji pod jedną z trzech bram torii. Ryomen nie wiedział, pod którą dokładnie, jednak był pewien, że bez problemu wyczuje przeklętą energię, którą emanował naszyjnik. Król Klątw jednak na razie nie wyczuwał nic.
Po dniu wędrówki nagle przystanął czując silny impuls. Rozejrzał się uważnie dwoma parami oczu, aż nie zauważył oddalonej o kilkaset metrów bramy torii, którą pokrywała czerwona jak krew farba, z czarnymi akcentami. Sukuna ponownie ruszył w drogę przyspieszając tempa. Cel był już w zasięgu wzroku. Żwir szurał pod jego stopami, ale Ryomen nie patrzył pod nogi, tylko na bramę, która z każdym jego krokiem była coraz bliżej. Nie odczuwał on zmęczenia, pragnienia czy też głodu. Interesowało go tylko to, że już za chwilę uwolni klątwę, która wcześniej robiła niezłe zamieszanie.
Sukuna stanął przed bramą i spojrzał na unoszący się w niej naszyjnik, który idealnie pasował do opisu z księgi. Czarny łańcuch falował w powietrzu, jakby zupełnie nic nie ważył, a czerwony kamień szlachetny błyszczał w promieniach słońca będąc tak wielki, jak dłoń Króla Klątw. Ryomen nie sadził, żeby ktokolwiek chciał nosić ten naszyjnik przez wzgląd na jego wagę.
Mężczyzna zmarszczył brwi.
— Najpierw przydałoby się uświadomić jej, że nie uwolnię jej za darmo. — mruknął pod nosem i dotknął naszyjnika, aby następnie przenieść się do jej domeny.
Miał świadomość, że gdyby zrobiła to inna klątwa, najprawdopodobniej zostałaby uwieziona w naszyjniku razem z Rinasaki, jednak nie on. To wiezienie było za słabe, aby go utrzymać.
Sukuna wylądował w środku ogromnego i wysokiego pomieszczenia pozbawionego jakichkolwiek mebli. Od razu poczuł groźną aurę domeny. Przez witraże w oknie naprzeciwko niego wpadało światło zmienione przez kolorowe szkło na kolor czerwony. Podłoga była zimna, kamienista i zbryzgana krwią, a w powietrzu wisiało mnóstwo różnorakiej broni.
Przy oknie stała postać patrząca w dal, którą opływały promienie czerwonego światła. Długie, ciemnoczerwone włosy były rozpuszczone, lecz część z nich zebrano w kok z tyłu głowy, który przypięto czarnym, metalowym grzebieniem o ostrych końcach. Na ramionach założoną miała czarną narzutkę, a gorset w tym samym kolorze i z metalowymi wykończeniami opinał ciasno jej ciało. Dłonie miała ukryte w rękawiczkach, a nogi w wysokich butach z srebrnymi zdobieniami. Z jej bioder zwisał czerwony materiał rozcięty w dwóch miejscach prawdopodobnie dlatego, aby łatwiej było jej walczyć. W prawej dłoni trzymała ogromny i ostry jak brzytwa miecz, którego czubek był oparty o podłoże.
— Ryomen Sukuna. — powiedziała dziewczyna jakby zamyślonym tonem nie odwracając wzroku od okna. — Co sprowadza do mnie samego Króla Klątw? — dopiero w tym momencie odwróciła się do niego.
Jej czerwone jak rubiny oczy błysnęły, kiedy napotkały wzrok Sukuny, a metalowe kolczyki zabrzęczały.
— Przychodzę z propozycją. — stwierdził obojętnie Ryomen.
— Och, nie wątpię. — uniosła kącik bladych ust i podniosła swój miecz, aby jego ostrze oprzeć o swoje ramię. — W takim razie słucham. Chętnie się stąd wyrwę, nie powiem, że nie.
— Uwolnię cię stąd, a w zamian ty... pomożesz mi zapanować nad światem. — uśmiechnął się złowieszczo. — Dzięki tobie wybiję czarowników jujutsu i sprawię, że klątwy zajmą miejsce ludzi.
Rinasaki wybuchnęła mrożącym krew w żyłach śmiechem, który zaczął się odbijać od ścian roznosząc się echem po wielkim pomieszczeniu. Krwawe Ostrze spojrzała na niego ponownie z zadowolonym uśmiechem.
— Chętnie się na nich zemszczę za zapieczętowanie mnie tutaj. Uwolnij mnie stąd, a obiecuję, że pomogę ci powybijać czarowników jak i tych bezwartościowych ludzi. Co do jednego.
— W porządku. — osądził Ryomen wiedząc, że nie ma szans, aby Ymiyse go oszukała.
Nie mogła, przecież stać po stronie czarowników jujutsu, skoro to właśnie oni ja zamknęli. Czuł jej żądzę zemsty, którą miał zamiar tylko podsycać. Z taką brutalnością i taką siłą, jaką emanowała dziewczyna, osiągniecie celu będzie banalnie proste. Choć nawet jeśli spróbowałaby go zdradzić... Wystarczyło tylko pstryknięcie palców Ryomena, aby Krwawe Ostrze zwyczajnie przestało istnieć. Tak łatwo byłoby przecież skręcić jej kark i patrzeć jak się wykrwawia płacąc tym cenę swej zdrady. Jednak ona go nie zdradzi, Król Klątw to wiedział.
Sukuna uniósł dłonie i skierował je w jej stronę. Czarne wstęgi poszybowały w stronę Rinasaki, jednak zaraz przed nią rozstąpiły się, aby pokryć całe pomieszczenie ogromnych rozmiarów. Odwrócona przeklęta energia powinna załatwić sprawę zapieczętowania Rinasaki.
Pokryte czarnymi wstęgami pomieszczenie zaczęło się rozpadać. Wielgachne kamienie spadały w dół ze słabo widocznego z tej odległości sufitu roztrzaskując się na podłodze i tworząc w niej głębokie dziury. Huk burzącego się więzienia, a jednocześnie domeny dziewczyny, był zdolny ich ogłuszyć. Ci jednak zamiast uciekać, tylko stali w miejscu ze spokojem patrząc na siebie nawzajem i badając wzrokiem swojego nowego towarzysza. Broń coraz liczniej wbijała się w kamienie ze względu na to, że była ona niesamowicie ostra. Zdolna przepołowić człowieka jednym machnięciem. Po chwili ściany domeny również zaczęły się rozpadać ukazując za sobą tylko i wyłącznie czerwone światło i nic poza nim.
Rinasaki i Sukuna wnet zostali skąpani w czerwonej poświacie nie spuszczając z siebie wzroku, jakby tym sposobem mieli sobie zajrzeć w duszę i poznać się w ułamku sekundy. Ich czerwone oczy były wpatrzone w siebie nawzajem, ale za tym wzrokiem nie kryło się nic innego jak jedynie ciekawość i chęć oswojenia się z tą drugą osobą. Nie obchodziło ich, że świat wokół nich się wali. Liczyło się tylko ocenienie do czego towarzysz jest zdolny.
W końcu od teraz mają zostać partnerami w robocie, czyż nie?
Razem rzucić świat na kolana.
Wnet podłoga usunęła się pod ich stopami, a ci zaczęli gwałtownie spadać w szkarłatną nicość.
CZYTASZ
To rule the world - Ryomen Sukuna
KurzgeschichtenKrólowi Klątw zaczęło czegoś brakować w swoim życiu. Zastanawiając się nad tym dochodzi do wniosku, że pewnie chodzi o jego ograniczoną władzę, ale czy aby na pewno? Czy na pewno nie chodzi tu o coś innego? Czy to nie przypadkiem... samotność? Suku...