8

135 10 2
                                    


    Rinasaki przez ostatnie kilka dni czuła się dość... dziwnie. Sukuna wydawał się zachowywać nieco inaczej, a Rina nie miała bladego pojęcia, co mogło aż tak wpłynąć na to, że tak gwałtownie zmienił do niej podejście.

    Fakt, dalej był władczy, arogancki i kompletnie zapatrzony w siebie, ale... Rinasaki zauważyła, że zaczął z nią flirtować. Nie sadziła, że tylko ma jakieś omamy, albo zwidy, choć trudno było w to uwierzyć. Czego on chciał? Co mógł zdziałać przez przelotne dotykanie ramienia, szeptanie do ucha swoim niskim głosem i patrzeniem na nią przez niemalże cały czas, gdy była w jego pobliżu?

    Co się działo? Co było nie tak? Dlaczego ciagle czuła jego ciężką, mroczną aurę bardziej niż powinna? Teraz jeszcze bardziej się to nasiliło.

    Kobieta stała na balkonie obserwując ten sam krajobraz rozciągający się na całym terenie domeny. Czuła, że ktoś tu jest. A raczej nie ktoś, a Król Klątw we własnej osobie. Jego obecność potrafiła już wyczuć wszędzie. Spędziła z nim w sumie już trochę czasu. Nie, żeby było go jakoś wiele z jej perspektywy. W końcu istniała już od ponad stu lat, a to było jedynie kilka dni. Jednak podczas tego czasu niemal ciągle byli w swoim towarzystwie. Mimo, że wiedziała, kto przyszedł i że w ogóle to zrobił, nie odwróciła się, tylko uparcie wpatrywała w krajobraz przed nią. Naprawdę wciąż zastanawiała się co przyczyniło się do jego zmiany nastawienia wobec niej.    Krwawe Ostrze straciła dech w piersiach, gdy poczuła przylegający do jej pleców tors Sukuny okryty yukatą. Wytatuowane dłonie oparł o barierkę po obu stronach jej ciała. Rinasaki przełknęła nagromadzoną ślinę w jej ustach. Naprawdę nie była przyzwyczajona do takiej bliskości, tym bardziej po tylu latach w zamknięciu. Z trudem wypuściła powietrze, które nieświadomie wstrzymywała w ustach od jego pojawienia się. Poczuła, jak nachyla się nad jej ramieniem, aby ich twarze były obok siebie.

– Miałaś być na dole przygotowana. – usłyszała złowrogi głos tuż przy swoim uchu. Gorący oddech jak żar wulkanu owiał przy okazji jej policzek.

– Zamyśliłam się. – rzuciła Rina, strącając jego jedną dłoń z barierki, aby mogła się wydostać z tego "więzienia", które utworzyło jego ciało.

    To ją dusiło. Ponowne zamknięcie nie było czymś, czego by sobie życzyła. Nawet, gdyby uwięził ją sam Król Klątw.

– Na temat? – rzucił niby od niechcenia Sukuna, lecz w jego głosie pobrzmiewały subtelne nuty ciekawości.

– Czas na nas. – ucięła Ymiyse wymijając go i ruszając do kościanego łuku, który był jedynym wyjściem i wejściem na balkon.

    W aurze Sukuny wyczuła irytację. Najwyraźniej nie podobała mu się perspektywa zostawienia tej kwestii w spokoju. Rinasaki czuła w kościach, że mimo wszystko pociągnie ten temat. Był bardziej ciekawski, niż chciał się do tego przyznać. To na pewno.

– Czyżbym zamącał twe myśli, klątwo? – zaśmiał się za nią.

– Niestety bardziej, niżbym tego chciała... – mruknęła i ruszyła schodami w dół świątyni.     Szczerze, to nie wiedziała, czy niesławny Król Klątw w ogóle ją usłyszał, ale niezbyt ją to interesowało. To była jego sprawa. Ona nie zamierzała się powtarzać, tylko dlatego, że jakiś arogancki i przekonany o własnej wspaniałości dupek tak sobie zażyczył.

    Usłyszała za sobą ciężkie, zdecydowane kroki. Łatwo było się domyśleć, do kogo należały. Wyszła ze świątyni sama, zupełnie na niego nie czekając. Miała postarać się unikać wkurzania Sukuny ze względu na nieprzyjemne uczucie złamania karku, które w każdej chwili mógł jej zafundować. Ale czasem się z nim nie dało inaczej. Musiała powiedzieć, albo zrobić coś uszczypliwego, aby chociaż trochę zbić jego irytujące ego.

   "Zrób coś, co mi się nie spodoba, a cię zabiję". Na razie naprawdę nie śpieszyło jej się do grobu. Dopiero, co wyszła na wolność. A jeśli chodzi o Sukunę, to kto wie, czy naprawdę byłby zdolny do zabicia jej, nawet jeśli to miałoby duży wpływ na utrudnienie osiągnięcia jego celu.     Kolejna wioska znajdowała się na północ stąd. Dziś mieli właśnie tam uderzyć, jednak Ymiyse miała złe przeczucia, choć sama nie miała pojęcia czemu.

– To nie będzie trudne. – parsknął Król Klątw idąc spokojnie obok niej. Nawet nie zauważyła, w którym momencie zrównał z nią krok. – Miała wioska, szybki skok.

    Rina nie uspokoiła się po jego zapewnieniu. Czuła, że coś może pójść nie tak, jak się spodziewają. Ich plan był łatwy do rozszyfrowania i zdecydowanie bardziej skłaniała się ku własnemu rozwiązaniu. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale od razu je zacisnęła z powrotem. Groźba Ryomena wciąż dzwoniła w jej uszach. Aroganckie dupki czasem powinny przekonać się na własnej skórze, że nie są alfą i omegą. Tylko ta myśl poskromiła jej irytację. Na jej usta wpełzł mały, zadowolony uśmieszek.

    On jeszcze zobaczy.

– Co się tak szczerzysz? – Sukuna uniósł brew spoglądając na nią niezrozumiale.

– Powiedzmy, że ekscytuje mnie nasza kolejna napaść. – dla uwiarygodnienia swojej półprawdy dodała bardziej przerażający wyraz twarzy.

– Wydaje mi się, że naciągasz prawdę, Rinasaki. – Sukuna chwycił jej nadgarstek zmuszając ją, aby się zatrzymała i stanowczo pociągnął do siebie. Nachylił się w jej stronę, aby wszystko usłyszała głośno i wyraźnie. – Nie lubię, gdy ktoś mnie okłamuje.

    Jego głos był tak głęboki i szorstki, że Rina poczuła jak dudni w jej wnętrzu. Zupełnie jakby dzika bestia ukryta w tembrze tego tonu chciała koniecznie wyrwać się na wolność i pozabijać każdego, kto stanie jej na drodze. Niebezpiecznie. Ale i pewnego rodzaju pociągające. Potężne klątwy zazwyczaj ciągnie do niebezpieczeństwa.

– Naprawdę? A zapomniałeś o tym, że jak powiem coś, co ci się nie podoba, to mnie zabijesz? Zdziwisz się, ale nie śpieszy mi się do kopnięcia w kalendarz. – zakpiła.

– A jednak jak nie mówisz, jesteś mniej użyteczna.

– Myślałam, że to ty wiesz absolutnie wszystko.

– Też myślałem, że uwalniam kogoś bardziej kompetentnego, ale jak sama widzisz, oczekiwania czasem zawodzą.

    Rinasaki zacisnęła zęby. Świetnie wiedziała, że ten debil chce ją tylko sprowokować, ale to jej nie przeszkadzało. Jeśli chce wiedzieć, to proszę bardzo! Niech tylko spróbuje znowu tej sztuczki z karkiem, to odetnie mu obie ręce. Może i podziała to tylko na chwilę ze względu na odwróconą technikę, której zapewne użyje Ryomen, by się uleczyć, ale zawsze to jakaś satysfakcja.

     Zauważyła, że zbliżają się do drewnianej bramy, która była wejściem do wioski. Jej złe przeczucia tylko się nasiliły. Byli naprawdę niedaleko. Teraz to właściwie nic nie zmieni, czy mu powie, czy nie. Sam się przekona. A jak sama mu wyjawi, co o tym myśli, to potem będzie musiał się zająć innymi przeciwnikami zamiast niej. Nie będzie miał czasu na zastanowienie się, czy jej uwaga mu się podoba, czy nie.

– No dobrze, skoro nalegasz. – mruknęła od niechcenia, wchodząc przez bramę razem z nim. prosto w pułapkę. – Mam złe przeczucia, że czarownicy jujutsu doskonale znają nasz kolejny cel i kryją się w tej oto wiosce, aby nas powstrzymać.

– Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek to powiem, ale klątwa ma rację. – oboje usłyszeli męski głos.

    Tenwitthen i jego czarownicy jujutsu wypełzli z domów, które wcześniej ewakuowali. Mężczyzna wyglądał, jak wrak, który mimo wszystko postanowił stawić czoła burzy.

    Zły wybór.

    Zły wybór

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
To rule the world - Ryomen Sukuna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz