Rozdział 5

176 19 30
                                    

  trzy tygodnie później...

Chifuyu przebudził się coś około 11, przetarł zaspane oczy, gdy te napotkały się z światłem słonecznym, wpadającym przez okno, i nagle stwierdził że prześpi się jeszcze moment. Wkopał się ponownie pod kołdrę z zamiarem oddania się w objęcia snu, co nie było by trudne gdyby nie telefon, który jak na złość zaczął dzwonić.

-No ja pierdole.- westchnął ciężko, i wysuwając jedynie rękę zza kołdry, złapał hałasujący przedmiot, który szybko znalazł się przed jego nosem.

-Baji po chuja dzwonisz o takiej godzinie, idź spać czy coś.- warknoł groźnie zaraz po odebraniu połączenia.

-Fajne powitanie, moja Księżniczka wstała dziś lewa nóżką?

-Spierdalaj, śpię.

-Zabawbe, słuchaj przyjadę do ciebie za jakieś 15 minut więc ogarnij się w tym czasie, dobra?- Czarnowłosy odczekał chwilę aż młodszy jakkolwiek odpowie.- Dobra?!- dopytal już lekko zirytowany.

Chifuyu coś mu odburknł, wsunął telefon pod poduszkę z zamiarem dalszego leżenia. Sam nawet nie wie kiedy jego ciężkie powieki się przymknęły, otulając jego ciało błogim snem.

Jednak błoga chwila nie trwała zbyt  długo, Baji nie żartował i równo po 15 minutach znajdował się w mieszkaniu blondyna.

-Śpiąca królewna wstanie sama, czy mam jej pomóc?- zapytał złośliwie chłopak, ściągając kołdrę w głowy Chifuyu.

-Po chuj mnie budzisz w niedzielę rano?- zapytał zaspany próbując ponownie naciągnąć kołdrę na łeb.- Poza tym jak tyś tu wlazł?

-Nie zamknołeś drzwi na noc, oraz  mam ważny powód.- usprawiedliwił się.- Tylko żeby ci go wyjawić musisz najpierw wstać.

Chifuyu złapał laga przez chwilę i wpatrywał się w twarz Bajiego, któremu najwidoczniej kontakt wzrokowy nie przeszkadzał.

-Daj mi pół godziny pospać, ogarniałem do późna piosenkę której miałem cię nauczyć.- powiedzisł z westchnieniem, nie odwracając wzroku od czarnowłosego.- Nie wiem, w tym czasie możesz sobie pochodzić, zrobić mi śniadanie, uwalić się tu obok mnie. - wzruszył ramionami- Rób co chcesz.

-Ohoho nie, nie, nie ty sobie chyba kurwa żartujesz.- Mówiąc to złapał kołdrę i rzucił ją pod drzwi.- Wyjątkowo nie dam ci dziś spać do 13 księżniczko, rusz tą leniwa dupę i się ogarnij, chce cię gdzieś zabrać.

Chifuyu zrobił mocno grymaśną minę, znają się już chwilkę czasu, a ten go zadziwia. Że też chciało mu się tu przyjechać, faktycznie musi chcieć pokazać mu coś ultra ważnego skoro nie pozwala mu się wyspać.

-No dobra, ale najpierw poćwiczymy piosenkę.- powiedział wstając, na co niektóre z jego kości wydały charakterystyczny trzask.- Poza tym jest południe, wiesz jak jest gorąca na zewnątrz, geniuszu?

-Pff, pewnie że o tym pomyślałem.

-Tak samo jak o tym żeby uczyć się systematycznie?

-Dobra utkaj dupę panie Maruda.- skrzyżował ręce na piersi i posłał blondynowi krzywe spojrzenie.

Chifuyu zaśmiał się z reakcji chłopaka, rozbudzając się do reszty. Podszedł do szafy i wyciągną z niej parę niebieskich jeansów z przetarciami na kolanach, duży, biały t-shirt i parę skarpetek tego samego koloru. Każdą z tych rzeczy kolejno rzucał na skraj łóżka.

Po skończeniu wybierania ubrań, Chifuyu przewiesił je przez swoją rękę i odwrócił się na pięcie w stronę drzwi i ruszył w ich kierunku.

-Pójdź już do kuchni, zaraz przyjdę.- rzucił do wyższego przechodząc przez próg drzwi, i skierował swoje kroki w stronę łazienki. Gdy już się znalazł w owym pomieszczeniu zamkną drzwi, zza których usłyszał jedynie ciężkie kroki chłopaka.

Brzmienie twojego głosu//Bajifuyu//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz