Rozdział 1

380 25 20
                                    

Coraz z to większym znudzeniem i irytacja słuchałem kolejnej piosenki zespołu Valhalla. Z minuty na minutę coraz to bardziej żałuję że postanowiłem wybrać się na ten koncert. Ma grać dziś kilka zespołów zaś, ja pojawiłem się tu tylko ze względu na występ Valhalli, a oni szczerze mnie zawiedli. Zespół liczył się z czterech osób. Na perkusji zasiadał Kazutora, chłopak na ogół miał dużo energii i duży zapał do grania, dziś jednak był dość nieobecny. Często zdarzało mu się gubić w rytmie. Jednak nie tylko on taki był. Hanma który gra na gitarze również nie był dziś sobą, podobnie jak drugi gitarzysta Hamada. Natomiast wokalista, Kisaki wydawał się bardzo znudzony, sądzę tak po mimice jego twarzy. To dość przykre, Valhalla była pierwszym zespołem który napotkałem, to oni zarazili mnie miłością do muzyki. Przez co sam również chciałem ją tworzyć. Oczyścić są tylko ludźmi, poza tym słyszałem że mają lekki rozłam, chociaż patrząc na nich, stwierdzam że owy rozłam nie jest taki lekki. Nie zdziwię się jeśli to ich ostatni występ. Trochę szkoda.

Z głośnym westchnieniem, którego i tak nie było słychać z powodu wiwatów widowni i głośnych dźwięków wydobywających się z instrumentów zespołu, oparłem się o metalowe barierki. Nadal zastanawiam się co mnie podkusilo aby wybrać miejsca tuż przy scenie. Nie dość że będę głuchy, to jeszcze moja irytacja zmieszana z uczuciem nostalgii rośnie w zastraszającym tempie.

Po kilku minutach kolorowe migające światła skierowały się w stronę przedstawiciela zespołu, Kisakiego który z zauważalnym znudzeniem w głosie podziękował towarzystwu za przybycie. Chwilę później cały zespół zszedł za kulisy, w towarzystwie ostatnich wiwatów w ich stronę.

-Co wam się w nich tak dziś podobało- wymamrotałem pod nosem bardziej do siebie, niż do której kolwiek osoby tutaj.

Nagle wszystkie światła zgasły, jedynym źródłem jakiegokolwiek światła, były małe okrągłe lampki wbudowane w podest sceny, przez co wzrok każdej obecnej tu jednostki zwrócił się w jej stronę. Z niedużych urządzeń po bokach sceny zaczął ulatniać się biały dym, a z panującej wokół ciemności ujawnił się kolejny zespół. Z tego co wiedziałem, byli oni nowi, a to miał być ich pierwszy występ publiczny. Muszę przyznać że się postarali.

Korzystając z okazji że byłem blisko sceny, próbowałem dostrzec twarze występujących, udało mi się dostrzec trzy osoby. Za perkusją siedział chłopak którego jasne włosy sfobodnie opadały na ramiona, jedyne te z środka głowy były zaczesane do tyłu. Jeden z gitarzystów był dość wysoki i dobrze zbudowany, również o jasnym kolorze włosów które były spięte, a na boku widniał, no właśnie, był to chyba tatuaż, lub coś w tym rodzaju. Nie ważne. W każdym razie najbardziej w oczy rzucił mi się czarnowłosy chłopak stojący na samym środku, on również grał na gitarze jednak stał też obok mikrofonu. Najwyraźniej również śpiewa.Chcisz jak coraz patrzę na niego mam dziwne przeczucie że mu to nie wyjdzie.

Jak widać mogę ufać swoim domysłom. Chłopak był tragiczny. Jego głos nie wpasowywał się ani trochę w dzięki instrumentów oraz najzwyczajniej w świecie w chuj fałszował. Chociaż trzeba to sprostować. Głos miał tragiczny, aczkolwiek wymiatał na gitarze. Podobnie jak chłopak obok niego wraz z tym na perkusji. W dodatku sama treść piosenki też nie była tragiczna, tylko szkoda że wykonanie chujowe.

Zespół Toman, bo taka nosił nazwę, zagrał razem 3 piosenki. Na szczęście kojne dwie już bez udziału głosu  cudownego wokalisty. Muszę przyznać że dźwięki jakie udało im się stworzyć wspaniałe ze sobą współgrały i dopełniły. Tłum znajdujący się dziś na koncercie chyba też to ogarną, gdyż z minuty na minutę było coraz więcej wiwatów i oklasków.

Podczas ich ostatniego występu, moje wcześniejsze zdenerwowanie z lekka ustało. Czułem otaczającą mnie muzykę aż za bardzo. Wtedy spojrzałem wprost na wokalistę zespołu. Migające, kolorowe światła nadawały chłopakowi jeszcze więcej urody, której i tak miał dużo. On również posłał mi swoje intensywne spojrzenie, wraz z szerokim uśmiechem. Także chciałem odwzajemni  ten gest, jednak przez chwilę spanikowałem i wyszedł z tego bardziej kwas więc odwróciłem speszony wzrok. Jednak po chwili namysłu ponownie spojrzałem w jego stronę, i przyglądając się coraz to bardziej rysom twarzy chłopaka, mogę stwierdzić że już go gdzieś widziałem.

Gdy w hali zapanowała cisza, a chwilę później wiwaty mina mi zrzedła. Występ zespołu minął mi w chuj szybko, pewnie dlatego że naprawdę dobrze się zaprezentowali. Doznałem podobnego uczucia, jakie opanowało mnie podczas mojego  pierwszego takiego wyjścia, to wtedy też poraz pierwszy słyszałem Valhalle na żywo. Na pożegnanie, wokalista od siedmiu boleści krzykną w mikrofon "Jeszcze się spotkamy!" oraz ostatni raz skrzyżował ze mną spojrzenie a uśmiech nie schodził z jego twarzy.

Po Toman grało jeszcze kilka, pomniejszych zespołów, które nie zrobiły na mnie jakiegoś wrażenia. I to nie tak że grali źle, bo tak nie było. Problem był tylko w tym że niczym się nie wyróżniali, nie posiadali żadnego elementu wow, czy czegoś w tym rodzaju.
Po zakończonych występach osoby z przepustkami za kulisy mogły udać się właśnie tam, aby spotkać  się twarzą w twarz z swoimi idolami.

Ja zaś  ruszyłem w kierunku wyjścia. Na zewnątrz było już ciemno, w końcu
było już trochę po 23, jednak jak na czerwcową noc było naprawdę ciepło. Jednak co się dziwić, za tydzień  zaczynają się wakacje.
Krążyłem po opustoszałym już miasteczku, lekki ciepły wiatr rozwiewał z lekką moje włosy, a moje myśli wróciły do wokalisty z Toman. Nadal uważam że gdzieś go już widziałem, a przynajmniej tak mi się wydaje. Największym prawdopodobieństwem jest to że minąłem go gdzieś na ulicy. Chociaż w mojej głowie pojawiła się myśl o szkole. Nie wyglądał jakoś staro, więc nie zdziwił bym się że chodzi do mojego liceum. Jednak za nic nie mogę go skojarzyć z szkolnego środowiska. Możliwe też że po prostu coś sobie wmawiam.

Nadal roztrząsają ten sam temat, po jakiś 15 minutach byłem już przed klatką bloku w którym mieszkałem, wpisałem kod do domofonu i po chwili drzwi otworzyły się z tym charakterystycznym, irytującym dźwiękiem. Wbiegłem po schodach na 3 piętro po czym sprawnie otworzyłem drzwi mieszkania nr. 19.

-Wrociłem.- zawołałem niezbyt głośno. Na moje powitanie odpowiedziała mi cisza, co się dziwić w końcu mieszkam sam.

Ostatkiem sił które udało mi się zmagazynować tego dnia, ruszyłem pod prysznic a potem prosto do łóżka. Leżąc już wygodnie na prawym boku w mojej głowie ponownie pojawił się obraz chłopaka z koncertu. Co on takiego w sobie ma że ciągle o nim myślę?

Czy to jakiś objaw szaleństwa?

✨✨✨✨✨
1042 słowa :∆∆

Witam, tak więc prezentuje się początek mojego ff o Bajifuyu 👁️👄👁️

Nie wiem co tu dużo mówić, może wspomnę tylko o tym że do pisania tego zainspirował mnie Given i jednak piosenka którą słyszałam w radiu, ale za chuja nie pamiętam jak się nazywa :0

Brzmienie twojego głosu//Bajifuyu//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz