Rozdział 5

399 27 8
                                    

P. O. V. Polska

Postanowiłem iść jakoś do sklepu. Wiedziałem, że to jest śmiertelnie niebezpieczne, ale musiałam iść po coś do jedzenia. Miałem niedaleko sklep z wieloma przydatnymi rzeczami. Tylko będę miał przerąbane jeżeli będą tam jakieś potwory, ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, prawda? Musiałem podjąć to ryzyko.

Wyszedłem w środku nocy ze swojego pokoju. Miałem budzić swojego współpracownika, bo chciałby pójść razem ze mną. Wolałem jednak, żeby został i pilnował domu, bo będzie nam trochę łatwiej. Lepiej niech spokojnie odpoczywa, bo kilka razy mnie już uratował. Udowodnię mu, że sam też dam radę.

Wziąłem kilka przydatnych rzeczy, między innymi pistolet i inne bronie. Wolałem być zabezpieczony jeżeli zaatakują mnie potwory. Nie chcę umierać, bo chciałbym jeszcze wiele rzeczy zrobić. Nie zakochałem się jeszcze, nie byłem w związku i nie całowałem się. Chciałbym to zrobić zanim umrę.

Zacząłem powoli wychodzić z domu. Starałem się być jak najciszej, aby jego nie obudzić. Szedłem powoli i spokojnie dzięki czemu nie zostałem zauważony. Cieszyłem się z tego powodu jak pięciolatek na widok lizaka. Mogłem wreszcie zrobić coś sam.

Po drodze do sklepu nic nie przykuło mojej uwagi. Bałem się cholernie, że coś za chwilę wyskoczy mi na twarz, ale udało mi się dojść do sklepu w jednym kawałku. Na szczęście drzwi były otwarte, a cały budynek pusty.

Powoli zacząłem wchodzić głębiej. Okazało się, że znalazłem wiele rzeczy z długim terminem. Przyda się w tych czasach, gdy lepiej nie wychodzić z domu. Teraz nie będziemy się tym martwić przed dłuższy okres czasu. Cieszyłem się, że miałem torby, bo wszystkiego bym nie zmieścił.

Zacząłem wracać do domu. Ciężko było mi nieść kilka toreb, ale jakoś dawałem sobie radę. Już nic mi nie wyskoczy. Jednak przed domem usłyszałem ciche piski jakiegoś pieska. Zacząłem się za nim rozglądać, aż w pewnym momencie go zauważyłem. Był to mały, bardzo osłabiony kundelek. Postanowiłem wziąć go do domu. Najpierw, aby się do mnie bardziej przekonał, dałem mu szynkę. Zaczął zajadać ze smakiem machając przy tym ogonkiem.

Po chwili piesek podszedł do mojej nogi i chciał na nią wskoczyć. Zacząłem głaskać go po puszku. Wziąłem wyrośniętego szczeniaka na ręce, aby mógł chwilę odpocząć. Było to jednak dla mnie dosyć trudne, ale jakoś dałem sobie radę. Kiedy wszedłem już do domu przywitała mnie niezbyt dobra niepodzianka.

Stał tam Niemcy, który patrzył się na mnie zdenerwowany. Był środek nocy, a ja poszedłem do sklepu narażając się na niebezpieczeństwo. Jego wzrok złagodniał, gdy zobaczył pieska, ale szybko się zreflektował.

- Gdzie ty byłeś?- zapytał z nutką wkurzenia w głosie.

- W sklepie- odpowiedziałem zgodnie z prawdą, bo i tak sobie już nagrabiłem.

- Po co?- wkurzał mnie powoli.

- Po jedzenie, geniuszu- powiedziałem głosem przesiąkniętym sarkazmem.

- Dziękuję Ci za komplement, wiesz?- jego głos też przepełnił się sarkazmem.

- Przy okazji poznaj nowego członka naszej druzyny- powiedziałem wskazując na pieska.

Postanowiłem wypuścić chwilę zwierzaka. Musiałem też odłożyć torby, bo były coraz cięższe. Piesek zaczął uważnie wszystko wąchać. Wyglądał tak słodko, ale byl bardzo zdezorientowany. Nie dziwię mu się. Też byłbym zdziwiony, gdyby ktoś mnie zabrał skądś i przyniósł do domu.

- Wiesz, że jest dopiero 2.34?- dopytał się. Sprawdziłem na zegarek i godzina się zgadzała.

- Idę jeszcze spać- stwierdziłem

- Mam nadzieję, że nie obudzisz się i nie pójdziesz na jakąś wycieczke- zażartował.

Wziąłem pieska i zacząłem z nim iść do mojego pokoju. Postanowiłem, że pójdę już spać, a kundelek położy się ze mną. Będzie moim małym grzejniczkiem, który mi się teraz przyda.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 14, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Epidemia (GerPol)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz