Rozdział 4

315 21 8
                                    

P. O. V. Polska

Obudziłem się wtulony w czyjeś ciało. Zdziwiło mnie to bardzo, więc natychmiast usiadłem. Ręka, która mnie oplatała w pasie spadła na łóżko. Okazało się, że był to mój współpracownik na polu walki. Nie rozumiałem po co tutaj przyszedł skoro miał inny pokój wolny.

Postanowiłem go lekko szturchnąć. Miałem kilka ważnych pytań dotyczących jego pojawienia się w moim łóżku. Walnąłem go palcem o ramię, ale nie ruszyło go to zbytnio. Zirytowałem się i przywaliłem mu z pieści w ramię, jednak wciąż spał. Wkurzony uderzyłem go z liścia i wtedy nastąpiła wyczekiwana reakcja.

- Co ty robisz?!- usiadłem wyprostowany jak struna patrząc się na mnie z wyrzutem w oczach.

- Pomogłem Ci się obudzić- uśmiechnąłem się niewinnie. Miałem nadzieję, że mi jakoś daruje ten wyczyn.

- Ale musiałeś akurat takim sposobem?- zaczął masować swój policzek.

- Inaczej nie udało mi się ciebie obudzić, bo spałeś jak zabity- powiedziałem.

- A czego chcesz, że mi nie dajesz spać?- nie rozumiał o co mi dokładnie chodzi.

- Skąd się tu wziąłeś?- spytałem się z podniesioną brwią do góry.

- Przyszedłem?- próbował jakoś się wywinąć, ale nie ze mną te numery.

- Serio? Myślałem, że przyjechałeś na różowym rowerku lub niebieskiej hulajnodze- powiedziałem sarkastycznym głosem.

- Wybacz, przyjechałem w rolkach w Myszkę Miki- użył tego samego sarkastycznego głosu.

- A tak na serio. Co ty tutaj robisz?- oczekiwałem na to pytanie odpowiedzi.

- Usłyszałem hałas za oknem i okazało się, że był tam potwór. Przyszedłem do ciebie, bo jeżeli wszedłby tutaj to mielibyśmy większą szansę na ucieczkę razem niż oddzielnie. Pewnie nawet byś się dowiedział dopiero jakby wszedł- opowiedział bardzo szybko historyjkę.

- Na serio?- przestraszyłem się trochę, bo przecież miało ich tutaj nie być.

- Tak- powiedział z taką poważną miną, że zacząłem wątpić, że to kłamstwo.- Idziemy coś zjeść?- zapytał zmieniając temat.

- Jasne-

Wstaliśmy z łóżka. Byliśmy wciąż w piżamach, ale zbytnio nam to nie przeszkadzało. Mi nawet było wygodniej, bo było mi cieplej. Nie chciało mi się ruszyć i z bólem serca pożegnałem swoje drogie łóżko idąc do kuchni.

Kiedy byliśmy już w pomieszczeniu nie mieliśmy pojęcia co przygotować. Musiało to mieć małą ilość składników i dodatkowo coś prostego, aby nie spalić kuchni. Okazało się, że był tam chleb tostowy, a w lodówce ser. Postanowiliśmy, że połączymy te dwie rzeczy, które idealnie do siebie pasowały.

Musiałem jednak poszukać tostera. Kucnąłem koło nogi kolegi i otworzyłem szafkę. Poczułem jakby coś dotknęło moich włosów. Podniosłem niezrozumiały wzrok na niego czekając na wyjaśnienia. Udawał, że to nie nastąpiło.

- O co chodzi?- spojrzał się na mnie przez moje dłuższe wpatrywanie się w niego.

- Czemu przejechałeś dłonią po moich włosach?- chciałem, aby to zrobił jeszcze raz.

- Wydawały się miękkie, więc chciałem to sprawdzić- wzruszył ramionami jakby to było oczywiste.- A co? Lubisz jak ktoś bawi się twoimi włosami?- dopytywał.

- Jakoś mi to nie przeszkadza- wróciłem do poszukiwania tostera.

Po krótkiej chwili poczułem kolejny dotyk na włosach. Mruknąłem cicho z zadowolenia. Było to bardzo przyjemne. On nie szarpał moich włosów tylko delikatnie mi je poprawiał. Musiałem jednak wstać. Wziąłem toster do ręki jako znak, że się za chwilę podniosę. Po chwili dotyk na włosach znikł na co wydałem z siebie cichy dźwięk niezadowolenia.

Przygotowaliśmy sobie tosty. Kiedy brałem talerze przypadkiem wypiąłem się tyłkiem do niego. Poczułem jak coś uderzyło o tą część ciała. Natychmiast się odwróciłem i zobaczyłem jego ze szmatka w ręce. Uśmiechał się dumny z siebie. Zagoniłem go do jedzenia. Muszę potem ogarnąć jakieś składniki, tylko jak?

Epidemia (GerPol)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz