5. Otchłań zła
Pierwszy dom który przyszło nam odwiedzić był dom... Niezniszczalnego. Wiem. Absurdalne, ale nie mogliśmy niczego wykluczyć.
Na miejscu przyjęła nas sama Zoe, bo Nicholasa akurat nie było. Wyjechał w interesach. Na moją prośbę czy możemy z Lucasem zwiedzić jej piękny pałacyk, Zoe cała rozpłynęła się. Oczywiście mogliśmy, a co ważne wampirzyca nie wyczuła podstępu.
Sprawdzając kolejne pomieszczenia czułam się jak złodziej. Nic nie pomagało. Nawet świadomość, że robimy to w słusznej sprawie.
Bardzo szybko okazało się, że ani biblioteka, ani gabinet nie pasują do mojego obrazu. Nie muszę dodawać, że poczułam ulgę. Nawet nie chciałam myśleć co by było gdyby...
>><<
Byłam zmęczona. Był już późny wieczór, a my wracaliśmy do Nest. Dziś udało się nam odwiedzić tylko trzy domy. Odległości były znaczne, a my najwięcej czasu marnowaliśmy na podróż. Marco z niechęcią stwierdził, że potrzebny nam dokładniejszy plan i na pewno nie ma sensu po każdym dniu wracać do twierdzy.
Zaraz po wylądowaniu mężczyźni udali się do gabinetu, a my z Elizabeth zostałyśmy odesłane do pokoi. Miałyśmy być wypoczęte. W końcu składałyśmy "wizyty towarzyskie".
Lucas przyszedł do mnie dopiero nad samym ranem. Po nim też już było widać zmęczenie.
-Odpoczęłaś?- mruknął, z rozkoszą tuląc twarz w moje piersi.
-Ja tak, ale ty nie.- szepnęłam, przebiegając palcami po napiętych mięśniach ramion.
-Właśnie odpoczywam.- wymruczał z lubością przeciągając językiem po mojej skórze.- Muszę iść wziąć prysznic i spakować parę rzeczy na przebranie. Ty też spakuj się. Nie wrócimy do Nest dopóki nie sprawdzimy całej listy.
-O której startujemy?- zapytałam.
-Za godzinę.
-To zmykaj. Nie zdążysz przygotować się.
-Zdążę, zdążę.- roześmiał się szelmowsko, wślizgując pod kołdrę.- Najpierw przyjemność, a potem obowiązek!Na szczęście udało się nam nie spóźnić. Prawie. Wszyscy już siedzieli w helikopterze, ale widząc nasze szczęśliwe miny Elizabeth tylko uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
-Co jest naszym pierwszym celem?- zapytałam siadając koło wampirzycy.
-Richard Jonson.- odpowiedź Elizabeth była pełna smutku.- Brat Elli.
Popatrzyłam na nią ze współczuciem. Nie dość, że to jej mąż zaginął to jeszcze musiała podejrzewać wszystkich swoich przyjaciół.
Richard oczywiście przyjął nas z wielką życzliwością. On też wiedział, że Hamer zaginął, ale tym razem Elizabeth bez wahania powiedziała mu w jakim celu tu jesteśmy. Wampir popatrzył na mnie z ciekawością, po czym bez słowa poprowadził do gabinetu i biblioteki.
-Nie gniewaj się na mnie Richardzie,- smutny głos wampirzycy dosłownie krajał serca.- musieliśmy sprawdzić.
-Popatrz na mnie Liz.- słowa wampira były pełne zrozumienia.- Najważniejsze to odnaleźć Hamera. Tylko to się liczy.Dziś też udało się nam odwiedzić tylko trzy posiadłości. Jutro czekało nas więcej pracy. Aż pięć domów.
W hotelu bez słów padliśmy na łóżko. Kochaliśmy się długo, namiętnie, nie szczędząc czułości. Byleby tylko zapomnieć o tym co nas otaczało, dręczyło.
Poszukiwania były okropne, a czym dłużej trwały, tym większe ogarniały nas rezygnacja i zmęczenie.
W ósmym dniu poszukiwań omal nie spaliłam całej akcji. Byliśmy właśnie we dworze Nathana Shelleya, a ja na widok jego biblioteki nie opanowałam jęku.
-Boże, jak tu pięknie!- krzyknęłam, próbując entuzjazmem zamaskować moją wpadkę. Gospodarz owszem złapał się na to, ale Lucas aż przygarbił się.
On wiedział co było przyczyną mojego zachowania. Poznałam to pomieszczenie. I nie mylił się.
Poznałam, ale nie była to biblioteka z obrazów Robsona, tylko Hamera.
Dopiero w helikopterze wyjaśniłam mu moją "pomyłkę". Byłam na siebie zła, ale on na mnie nie.
-Jesteś bardzo zmęczona.- powiedział z czułością, po czym dodał zdecydowanie.- Na dziś koniec. Lecimy do miasta. Wszyscy musimy odpocząć, albo zaczniemy popełniać błędy.
Nikt nie miał nic przeciw. Każdemu należała się chwila wytchnienia.
>><<
Po dwóch tygodniach sprawdziliśmy całe 50 posiadłości. Wszystkie znaczące coś w Stanach rodziny i nic. Zupełnie nic!!! Miałam ochotę wyć z bezsilności.
-A Kanada?- zapytał Marco.- Jest tam kilka bogatych rodzin. U nich Hamer też bywał.
W końcu stanęło na tym, że najbliższe dwie noce i dzień spędzimy w hotelu, a drugiego dnia rano polecimy do Kanady. Na pierwszy rzut miały iść domy Nortona i Bentalla, potem po kolei Simpsona, Pasteura i Greenwooda, a na koniec Granda, Pollocka i Moora. To było wszystko.
-Straciłaś nadzieję?
Pytanie Lucasa nie należało do tych przyjemnych.
Właśnie leżeliśmy w hotelowym pokoju upojeni miłością, ale nadal pełni niepokoju.
-Co będzie jak nie znajdziemy tego pomieszczenia?- nie udało mi się ukryć drżenia głosu. Wiedziałam, że jeżeli tak się stanie to będzie to moja wina. Może nie dokładnie przeszukiwaliśmy z Lucasem domy?
-Wymyślimy coś nowego i nadal będziemy szukać.
Zamknęłam oczy. W głosie Lucasa zabrzmiała niezachwiana pewność. On nie poddawał się.
-Jak poznałeś Hamera?
-Piętnaście lat temu.- westchnął, ale wyraźnie uśmiechnął się.- Pracowałem jako mikrobiolog w jednej z klinik Hamera. W ówczesnym czasie opracowywaliśmy sposób neutralizacji groźnego wirusa.
Czy mi się wydawało, czy głos Lucasa nieznacznie zadrżał? Uważnie popatrzyłam na ukochanego, ale leżał z zamkniętymi oczami, z beznamiętną twarzą.
-Coś wtedy poszło nie tak.- mówił dalej prawie beztrosko, ale ja wiedziałam, że to tylko pozory.- Wirus wdał się w niekontrolowaną reakcję. Gaz sprzężył się, a następnie eksplodował. Prawie nic nie pamiętam z tego co później nastąpiło. Z opowiadań wiem, że Hamer kazał wpuścić się do laboratorium. Próbował mnie ratować. Nie udało się.
-Nie chciałeś nadal zajmować się nauką?- zainteresowałam się, ale nie sposób było nie zwrócić uwagi na różnicę w tym czym wcześniej się zajmował, a obecnie.
-Tracąc życie, straciłem i zapał do tego.- odpowiedź Lucasa była ironiczna, ale spojrzenie purpurowych oczu nie. On nie chciał być wampirem.
-A ja cieszę się, że przemieniłeś mnie.- powiedziałam z przekonaniem, z miłością gładząc jego usta.
-Cieszy cię bycie trupem?
-Przestań.- jego pytanie sprawiło mi przykrość.- Mówisz zupełnie jak Nataniel.
-I obaj mamy rację.
-Czy dla was życie to tylko bijące serce?- zaoponowałam.- Przecież kochamy, śmiejemy się, płaczemy, cierpimy... czy to nie jest życie?
Tym razem nie zdobył się na odpowiedź.
CZYTASZ
Ostatnia wola 13.
VampireMiłosne perypetie Moniki na tle katastrofalnych wydarzeń w wampirzym świecie. Czy po tym co będzie miało miejsce świat będzie taki sam? Kto stanie w obronie ludzkości? Zapraszam.