2. Pierwszy ślad

233 24 0
                                    

2. Pierwszy ślad

Oczekiwanie na Lucasa Wooden'a niesamowicie się ciągnęło. Dread jeszcze dwa razy próbował wprowadzić mnie w sen, ale bez rezultatu. Moja podświadomość nie umiała już odnaleźć miejsca które nas interesowało. Moje gorliwe próby nawiązania rozmowy z Hamerem też kończyły się fiaskiem. Zaczęłam się zastanawiać czy kiedykolwiek mi się to uda, a jeżeli nie to jak zareagują wampiry na ewentualną porażkę...
Z melancholią wpatrzyłam się w pięknego czarnego ogiera na obrazie.
Westchnęłam.
Nic nie przychodziło mi do głowy.

Przebudzenie następnego dnia nie należało do przyjemnych. Stanowcze potrząśniecie za ramię nie dość, że postawiło mnie na nogi, to jeszcze porządnie wystraszyło.
-Dread...- mruknęłam z niechęcią. Czy ten wampir nie wiedział co to delikatność?!
-Zaraz przyjdzie do ciebie Iwona.- mówił tym swoim basem zupełnie nie skrepowany.- Pójdziesz z nią eee... odświeżyć się. Tylko pospiesz się. Lucas będzie za pól godziny.

Rozkazy!
Tego było dla mnie już za wiele!
-Panie Dread.- powiedziałam ostro. Wiedziałam, że powinnam spuścić z tonu bo będzie źle, ale byłam zmęczona, niewyspana i cała obolała.- Niezależnie od tego co pan o mnie myśli, jestem TYLKO człowiekiem. Odczuwam głód, zmęczenie i potrzebuje snu. Przypominam również, że zgodziłam się pomoc w odszukaniu pańskiego brata dobrowolnie, ale nie przypominam sobie bym godziła się na chamstwo i popędzanie mnie niczym bydło.
Kiedy skończyłam, odważyłam się na przelotne spojrzenie w twarz wampira. Żałowałam, że to zrobiłam. Gniewnie zaciśnięte usta i chęć mordu w czarnych martwych oczach. Tak. Stanowczo przeholowałam.
-Nigdy nie śmiałbym potraktować kobiety jak bydło.- to suche stwierdzenie zupełnie zbiło mnie z tropu, ale jego następne słowa...- Jak się domyślam, pani jest kobietą?
A to cham z niego!!!
Może i nie byłam uderzającą pięknością, ale nie musiał mnie poniżać w ten sposób! Już otwierałam usta żeby powiedzieć mu coś do słuchu, gdy do gabinetu wkroczyła Iwona. Widząc tacę w jej rekach skrzywiłam się.
-Mogłabym skorzystać z łazienki?- zapytałam wyniośle.
-A śniadanie?- cała postawa wampirzycy mówiła, że nie rozumie co się dzieje.
-Nie mam czasu.- mruknęłam sarkastycznie.- Twój mąż w swoich obliczeniach nie wziął pod uwagę tego, że ja jeszcze jem!
Nie miałam ochoty czekać na ripostę wampira i pospiesznie wyszłam z gabinetu. Nie wiem co takiego Iwona powiedziała swojemu mężowi, ale wściekle "NATANIEL!" było nad wyraz wymowne. Idąc z nią po schodach na piętro zamku nadal czułam się urażona.
-Przepraszam za Nataniela.
Spokojny głos wampirzycy zatrzymał mnie.
-Nie musisz przepraszać mnie za jego brak kultury.- powiedziałam z powagą.
-Nataniel nie jest niekulturalny.- uśmiechnęła się smutno. Moje słowa sprawiły jej przykrość.- Zawsze miał problemy z obcowaniem z kobietami. A teraz jeszcze martwi się losem Hamera.
Westchnęłam.
-Ja też przepraszam. Wszyscy jesteśmy zmęczeni i martwimy się.- szepnęłam ugodowo. Biorąc prysznic z żalem pomyślałam, że od zniknięcia Hamera upłynęły już trzy tygodnie. Dużo.
Coraz trudniej będzie znaleźć jakiś ślad i coraz trudniej utrzymać w tajemnicy jego nieobecność.
Letni prysznic, świeża odzież podziałały pozytywnie na moje samopoczucie.
-Gotowa?
Dyskretne zapytanie Iwony dodało mi otuchy. Tak bardzo starałam się im pomoc i jak na razie z marnym efektem. Z bladym uśmiechem spojrzałam w lustro. Proste do ramion włosy, szare lekko skośne oczy i surowo zaciśnięte usta.
"... pani jest kobietą?"
Musiałam sama przed sobą przyznać, że słowa wampira sprawiły mi przykrość.
-Jestem gotowa.- odpowiedziałam w końcu.
W bibliotece jak zwykle czekali już na nas wszyscy, a ogólne "Dzień dobry" wypadło życzliwie.
-Dzień dobry.- uśmiechnęłam się niepewnie, a mój wzrok od razu przykuł wampir stojący koło regałów. Jako jedyny pośród mężczyzn wyróżniał się strojem. Czarny podkoszulek, bojówki i trepy.
>>Wojskowy?<<- przemknęło mi przez głowę.
-Moniko to jest Lucas.- jak z oddali dobiegł do mnie głos Elizabeth.
Na te słowa mężczyzna płynnym ruchem odbił się od regału i ruszył w moją stronę.
-Miło mi. Lucas Wooden.- barwa jego głosu przejęła mnie dreszczem. Niby zwykły baryton, ale o bardzo głębokim brzmieniu.
Patrząc na jego wyciągniętą dłoń nie bardzo wiedziałam, czy chcę podać mu swoją. -Monika.- szepnęłam w końcu wyciągając rękę i szybko cofając ją, gdy tylko nasze palce zetknęły się.
We wzroku mężczyzny odbiło się zaskoczenie, lecz po chwili uśmiechnął się i jakby nic się nie stało splótł ręce na piersi.
-Słucham.
Jedno słowo, a wszyscy w skupieniu popatrzyli na mnie. Byłam tak zdenerwowana, że omal nie zachichotałam, ale spojrzenie w sarkastyczne błękitne oczy odebrało mi chęć do tego.
-Co łączyło pana z Hamerem?- pytanie jak pytanie, a że wypadło dwuznacznie świadczył o tym kpiący uśmiech wampira.
-Dużo. Jestem jego łowcą.
Boże... co za odpowiedź! Tyle to już sama wiedziałam!
-Wiem o tym.- mruknęłam łypiąc na niego złym okiem.- Kiedy próbowałam dotrzeć do Hamera, cały czas uparcie słyszałam imię Lucas. Nie znam nikogo o takim imieniu, więc sądzę że to właśnie o pana chodziło.
-Nie mam pojęcia dlaczego powtarzałaś to imię.- Wooden gdy to mówił wydawał się być lekko zirytowany, a ja gładko przełknęłam to, że przeszedł ze mną na ty.- Jestem zwykłym łowcą. Hamer nigdy nie traktował mnie w jakiś szczególny sposób. Zawsze też wywiązuję się ze swoich obowiązków.
-Nie wątpię.- mruknęłam pod nosem z kpiną, przez co w oczach wampira zapaliły się niebezpieczne błyski. -Rozmawiał pan z Hamerem w ciągu dwóch tygodni przed zniknięciem?- zaczęłam od nowa, próbując zapanować nad niechęcią do niego.
-Nie licząc rozmów towarzyskich i zawodowych?
No nie! Zaraz normalnie szlag mnie trafi!!! Jeżeli cała rozmowa ma tak wyglądać to ja z góry dziękuję za nią!
-Zachowuje się pan tak,- wypaliłam bez namysłu.- jakby specjalnie nie chciał pomóc w odnalezieniu Hamera!
Reakcja wampira była natychmiastowa. Z wściekłym warczeniem przygarbił się i...
-Lucas!
Ostry krzyk Elizabeth ostudził zapędy wampira.
-To była prywatna rozmowa.- mężczyzna nie zamierzał się ugiąć.- Na osobisty temat. Przysiągłem milczenie.
-Nie rozumie pan, że informacje które posiada mogą się przyczynić do odnalezienia Hamera?- zapytałam poważnie.
Tajemnica tajemnicą, ale istniały przecież sytuacje kiedy w grę wchodziło dobro wyższe. Nie wiem co w końcu skłoniło go do mówienia. Moje pytanie, prośba w spojrzeniach zebranych, czy łzy w oczach Elizabeth.
-Hamer ostatnim czasem bardzo interesował się trzema miastami.- zaczął ponuro.- Hradec Kralove, Blaj i Levice.
-A jaka była przyczyna jego zainteresowania?- tym razem wyręczył mnie Nataniel.
Po tym pytaniu zapadła bardzo znacząca cisza, a to że wampir utkwił przepraszający wzrok w Elizabeth...
-Kobieta.
Po tej odpowiedzi ruszyła lawina pytań i tylko Elizabeth usiadła cichutko ze spuszczoną głową. Jedynie Marco zauważył co się dzieje z wampirzycą. Uklęknął koło niej i z wielką czułością wziął za ręce.
-To nie to o czym myślisz.- w jego głosie brzmiała niezbita pewność.- Sprawa musiała być bardzo poważna, ale to nie to.
Kobieta jedynie mogła nieznacznie pokiwać głową, ale skulone ramiona i ból w oczach i tak mówiły za siebie.
-Cisza!- stanowczy rozkaz Dread'a odniósł skutek.
W jednej chwili skupiły się na nim wszystkie spojrzenia.
-Musimy się zorganizować i podzielić.- głos wampira nabrał zdecydowanych tonów. Nie mówił podniesionym głosem, a i tak wszyscy słuchali go w skupieniu.- Marco, Zak i Harry jedziecie do Hradec Kralove. Victor, Dominic i Eryk... Blaj, a ja, Zorba i Lucas do Levice. Każda stara kamienica, każdy stary budynek wszystko ma być sprawdzone. Każdy budynek z którym chociażby tylko powiązana jest liczba 13. Wszystko.
Przed wyjazdem mężczyzn jeszcze raz dokładnie i ze szczegółami musiałam opowiedzieć swój sen. Każdy detal się liczył. Dosłownie wszystko.
-Za pół godziny ruszamy. Przygotuj się.
Dobrą chwilę trwało nim ogarnęłam, że to do mnie mówił Nataniel.
-Po co jestem wam tam potrzebna?- szepnęłam niepewnie. Wcale a wcale nie miałam ochoty znaleźć się w tej kamienicy na jawie!
-Bo to z tobą kontaktuje się Hamer?- pytanie było nieco złośliwe, a wyraz oczu wampira kpiący.- Będziesz naszym radarem.
Już otwierałam usta w proteście, kiedy następne słowa Dread'a zmroziły mnie.
-Lucas. Dopilnuj by była gotowa.
-Da się zrobić.
Patrząc na ironiczne spojrzenie Wooden'a wiedziałam, że nie mam wyjścia. Nie obchodziło ich moje zdanie. Miałam się tylko podporządkować.
Na górze Wooden widząc, że wyciągam walizkę...
-Tylko podstawowe rzeczy. Proponuję plecak.- jego ton był tak bezczelny, że musiałam zacisnąć zęby żeby... żeby go nie zbić!!!
-Nie mam plecaka!- zawarczałam.
Mężczyzna w odpowiedzi z dezaprobatą pokręcił głową i sięgnął po telefon.
-Vivian przynieś do niebieskiego pokoju mój plecak.
Słuchając jego słów poczułam jak ze złości uszy i policzki płoną mi piekielnym ogniem. -Tak ten. Pospiesz się.
Kiedy rozłączył się, z oburzenia nie mogłam dobyć głosu, a kiedy wreszcie udało mi się otworzyć usta, zbył mnie lekceważącym prychnięciem.
-Nie dziękuj.
-Możesz się wypchać swoim plecakiem!- zapiałam piskliwie i oczywiście przegięłam!
-Nie zrozumieliśmy się chyba.- warczenie było ponure i groźne, a oczy na wprost moich nabrały czerwonej barwy.- Albo pakujesz do plecaka co trzeba, albo idziemy tak jak stoisz. Spakowałam się.
Jak tylko wampirzyca weszła z plecakiem tak gorliwie jej podziękowałam, że zaskoczona popatrzyła i na mnie i na wampira.
Schodząc na dół do holu stwierdziłam, że byli już wszyscy.
Na ciekawe spojrzenie Dread'a miałam ochotę wykrzywić się, ale chciałam jeszcze trochę pożyć.
Zanim wyszliśmy na zewnątrz podeszła jeszcze do mnie Elizabeth.
-Bardzo dziękuję ci, że pomagasz nam.
W jej głosie brzmiało tyle wdzięczności i nadziei, że zrobiło mi się wstyd. Wstyd bo chciałam zrezygnować.
-Zobaczysz, uda nam się.- powiedziałam z pełnym przekonaniem.
Nie mogłam zrobić inaczej. Właśnie wtedy dotarło do mnie, że zrobię wszystko by dotrzymać tej obietnicy.

Ostatnia wola 13.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz