Rozdział 3

10 0 0
                                    

Tamta noc była dla mnie koszmarem. Miałam sen. Nie zapomnę go chyba do końca życia. Wszystko działo się w jakiejś grocie. Stałam w kręgu razem z tymi zakonnikami w pomarańczowych szatach. Co więcej, byłam ubrana tak samo. Pośrodku koła paliło się ogromne ognisko, płomienie ognia unosiły się ponad nasze głowy. Mówiłam do nich, że zbliża się dzień ostatecznej walki ze śmiertelnikami. Tłumaczyłam zakonnikom jakieś strategie walki, a oni niemal po każdym zdaniu oddawali mi pokłony. W ogóle zwracali się do mnie per królowa. Po chwili zaczęliśmy wspólnie odmawiać jakieś zaklęcia w obcym języku, jednak ja je rozumiałam. Chcieliśmy, aby wstąpił w nas duch walki i szczęścia. Nagle do groty wbiegli jacyś ludzie. W rękach mieli noże, miecze i siekiery. Wszyscy się przestraszyliśmy. Zaczęłam zbliżać się do ściany. Niektórzy zakonnicy ochraniali mnie, a inni stanęli do walki z ludźmi. Kiedy zobaczyłam, ile osób padało martwych, sama chciałam wziąć swój topór i pozabijać przeciwników, ale kiedy tylko się odwróciłam, jeden z zakonników wbił mi miecz w brzuch. Osunęłam się na ziemię. Powiedziałam cierpiącym głosem: „Zemsta zbierze żniwo zdrady". Z krzykiem wyzionęłam ducha. W tamtej chwili momentalnie obudziłam się zlana zimnym potem. Cała się trzęsłam, nie mogłam złapać oddechu. Dopiero po kilku minutach zdałam sobie sprawę, że to był tylko sen. Jednak miałam wtedy wrażenie, że to było nadzwyczaj realistyczne. Próbowałam się uspokoić. Rozejrzałam się. Asia i Zosia spały w najlepsze. Postanowiłam iść w ich ślady i też próbować ponownie zasnąć, ale nie byłam w stanie. Jak tylko zamykałam oczy, widziałam te chore obrazy z koszmaru. Wierciłam się na twardej drewnianej podłodze przez dobre kilka godzin. W pewnym momencie na moje oczy padł promyk słońca. W sklepie nie było żadnych okien, więc światło musiało przedostawać się przez szparę w drzwiach. Przestraszyłam się, bo byłam przekonana, że drzwi od sklepu są całkowicie zamknięte. Spojrzałam w ich stronę i zdałam sobie sprawę, że one rzeczywiście są zamknięte. Promień wpadał z drugiej strony. Zmieszana odwróciłam głowę i zobaczyłam drugie drzwi. Pomyślałam sobie, że pewnie prowadzą na tyły sklepu. Chciałam tylko rozprostować nogi, więc wstałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je z myślą, że w końcu odetchnę świeżym powietrzem i cały koszmar się skończy, ale zupełnie nie spodziewałam się takiego widoku, jaki zastałam. Stałam w bezruchu przez dobrą minutę. Nagle usłyszałam głos Asi:

- Na co ty się tak patrzysz?

Odwróciłam się i zobaczyłam, że dziewczyny właśnie wstały.

- Obudziłam was?

- Raczej skrzypienie drzwi – powiedziała Zosia, przeciągając się i przecierając oczy.

Dziewczyny podeszły do mnie i też nie mogły uwierzyć w to, co widzą. Przed nami był ogromny obszar pełen kamieni, ogrodzony siatką. Na ziemi siedziało około dwudziestu osób, nosili obdrapane ubrania i rozmawiali ze sobą po angielsku. Pośrodku nich stał stół, a na nim telefon stacjonarny.

- Co oni tu robią? Kiedy oni tu weszli? - spytała zdezorientowana Zosia.

- A skąd ja mam to wiedzieć? - odparłam totalnie zmieszana.

- Co robimy? - Asia była przerażona.

- No chyba trzeba się rozejrzeć – powiedziałam i weszłam pomiędzy siedzących ludzi.

Zaczęłam po cichu mijać jedną osobę po drugiej. Usłyszałam donośny głos najstarszego z zebranych:

- Remember, quality of food is crucial, regardless of amount.

- O czym on mówi? - spytały dziewczyny, słabo znały angielski.

- Że lepsza jest jakość jedzenia niż jego ilość – powiedziałam spokojnie, zbliżając się do starca.

Nagle ten człowiek złapał mnie za nadgarstek. W tamtej chwili wszyscy oprócz nas stanęli w bezruchu, jakby cały świat nagle się zamroził. Przeraziłam się, nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Nagle usłyszałam głos starca:

Zemsta zbierze żniwo zdradyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz