Wędrowaliśmy przez piękny, zielony las z wysokimi drzewami. Dobrze, że mieliśmy swojego przewodnika, bo na pewno byśmy się tam sami zgubili. Było tam tyle ścieżek, że ciężko było w ogóle uwierzyć, że tam nigdy nikogo nie było. Tak czy siak, wtedy o tym nawet nie myślałam, chciałam jedynie dowiedzieć się, jak pokonać Ognisty Zakon. Szłam obok Damiana, a strażnik przed nami. Czując się w miarę bezpiecznie, myślałam, że będzie już tylko lepiej. Myliłam się. W pewnej chwili poczułam jakiś impuls, jakby ktoś zaczął ściskać mi głowę. Zatrzymałam się i zamknęłam oczy. Ktoś coś do mnie mówił, ale nie pamiętam, co, bo wydarzyło się wtedy coś niespotykanego. Zobaczyłam w głowie obraz pewnej sytuacji z tego samego czasu, jakbym w myślach przeniosła się w inne miejsce. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
- Zakonnicy...
- Co ty mówisz? Są tutaj? - strażnik się zaniepokoił.
- Próbują przejść przez drugą zaporę.
Czułam, jak ich obecność odbiera mi energię. Złapałam mocno Damiana za rękę.
- Musimy uciekać – powiedziałam.
- Dobra, dom Płomiennego Mistrza nie jest daleko, chodźmy.
Nie wiem, jak długo uciekaliśmy, ale w pewnym momencie całe osłabienie minęło. Wiedziałam, że jesteśmy daleko od zakonników. To mnie nieco uspokoiło. Kiedy się otrząsnęłam po długiej ucieczce, rozejrzałam się i zobaczyłam mały, piękny dom. Beżowe ściany odbijały blask słońca, z dachu wydobywały się płomienie ognia, które nigdy nie gasły i niczego nie paliły. Strażnik podszedł do drzwi i zapukał trzy razy. Drzwi otworzył nam pewien starzec w pięknym fraku. Podeszłam bliżej i na początku myślałam, że wzrok już mi odmówił posłuszeństwa, bo nie wierzyłam w to, co widzę. Przetarłam oczy i zrozumiałam, że się nie mylę. Płomienny Mistrz to był ten starzec, z którym rozmawiałam w sklepie! Nie mogłam się ruszyć ani odezwać. Po chwili starzec rzekł:
- Witaj, Martyna.
- Skąd on zna twoje imię? - Damian był zszokowany, jak nigdy.
- Długa historia – powiedziałam z głośnym westchnieniem, po czym zwróciłam się do Płomiennego Mistrza. - Jak pan się tu znalazł? Przecież...
- Wiem, że nic z tego nie rozumiesz. Wszystko ci opowiem, wejdź do środka. Ty, Damian, też.
- A skąd pan zna moje imię?! - Damian się przeraził, ja zresztą też.
- W środku wszystkiego się dowiecie. Proszę, chodźcie do mnie.
- A co ze strażnikiem? - zapytałam.
- Tutaj moja rola się kończy – odpowiedział z uśmiechem. - Wychodząc stąd, pewnie mnie nie zobaczycie, ale nie martwcie się o mnie, ja będę w bezpiecznym miejscu.
- Dziękujemy za wszystko – Odpowiedzieliśmy niemal równocześnie z Damianem.
- Nie ma sprawy. Cieszę się, że mogłem was poznać.
Kiedy to powiedział, zniknął nam z oczu. Dosłownie zniknął. Weszliśmy do domu Płomiennego Mistrza. Jego wnętrze wyglądało niczym z baśni. Na środku stało ogromne biurko ze stosem papierów. Na ścianach były półki z różnymi miksturami i obrazy. W rogu stał wielki kocioł. Zamknęliśmy za sobą drzwi. Nie wiedziałam nawet, co powiedzieć. Mistrz zaczął rozmowę:
- Nie spodziewałaś się mnie, co nie?
- Myślałam, że pan jest jednym z uchodźców, tak mi pan powiedział. Dlaczego mnie pan okłamał?
- Nie mogłem zrobić inaczej, przepraszam.
- Ale pan wtedy powiedział, że pan nie wie, jak pokonać Ognisty Zakon! A pan jest jedyną osobą, która to wie! Pan to wszystko przedłużył! Pan pozwolił na porwanie Asi i Zosi! - czułam wściekłość.
CZYTASZ
Zemsta zbierze żniwo zdrady
HororMartyna, Asia i Zosia - grupa przyjaciółek z liceum, postanowiły spędzić lipcowy wieczór na koncercie pewnego piosenkarza. Jednak kiedy dojeżdżają na miejsce, Martyna zaczyna wyczuwać pewne niebezpieczeństwo. Jak odkryte tajemnice zmienią życie przy...