Idealna sobota

384 27 6
                                    

Remus ostatnimi czasy czuł się słabszy niż zwykle. Rzadko sypiał, a kiedy już próbował, zwyczajnie nie mógł zasnąć. Raz za czas używał eliksirów, których wykonanie nie było bardzo skomplikowane, ale przecież nie mógł się nimi faszerować każdego dnia, prawda?

Syriusz z kolei nie przejmował się faktem, że może przedawkować i Remus miał już absolutnie dość chłopaka żebrzącego o chociażby kropelkę eliksiru słodkiego snu.

– Och Remi! Nie bądź taki! – marudził tuż przy jego nogach Syriusz.

– Wiesz, że jak będziesz je brał za często to się uzależniasz, eliksiry stracą moc swojego działania, a ty będziesz chciał więcej i więcej, aż w końcu przedawkujesz i umrzesz? – Remus próbował go nastraszyć, ale marnie mu wychodziło.

– Macie dragi?! – do rozmowy włączył się Potter z oczami świecącymi się z podekscytowania.

– Nie! – wykrzyknął Remus.

– Lunio jest dealerem? – spytał James siedzącego obok Syriusza.

– Tak – odparł Black bez wahania.

– Nie! – powtórzył Remus, po czym wstał z kanapy i szybkim krokiem udał się w stronę wyjścia z dormitorium.

– Remus, zaczekaj! – krzyknął James licząc na jakiś nielegalny i super fajny towar, ale chłopak już wychodził z pokoju wspólnego.

Kiedy tylko znalazł się na korytarzu, poczuł, że robi mu się słabo i osunął się na ziemię. Opierając się plecami o ścianę, przyłożył rękę do głowy, która teraz pulsowała nieznośnym bólem. Remus nie miał pojęcia dlaczego nagle tak zasłabł. Martwił się, ponieważ była to już druga taka sytuacja w tym tygodniu, ale wciąż nie zamierzał nic w tym zrobić. Może to tylko przypadek? Do trzech razy sztuka. Jeśli stanie się to jeszcze raz to pójdzie do skrzydła szpitalnego.

– Chłopcze wszystko dobrze? – Remus usłyszał czyjś głos, a gdy podniósł głowę zobaczył starszego mężczyznę na jednym z obrazów olejnych, który przypatrywał mu się ze zmartwieniem.

– Tak. Wszystko w porządku. – zapewnił go Remus, po czym z cichym stęknięciem wstał z podłogi. Postanowił jak najszybciej oddalić się od obrazu i udał się w stronę biblioteki.

Zupełnie, jakby los chciał koniecznie dać mu w kość, po drodze padł ofiarą drobnego psikusu ślizgonów, którzy wylali na niego kubeł zielonej farby i teraz śmiali się, oddalając się razem w stronę lochów. Remus uznał, że to nie było nic osobistego i jedynym powodem dla którego został oblany farbą było to, że miał na sobie szaty gryffindoru oraz znalazł się w złym miejscu i czasie.

Wymamrotał pod nosem zaklęcie czyszczące i wszedł do biblioteki. Od razu pomachała do niego Lily, która siedziała samotnie, przy najbliższym stole. Remus uznał, że się do niej dosiądzie.

– Cześć. –przywitał się z dziewczyną.

– Hej. Jak tam u ciebie? – spytała Lily na powitanie.

– Jak na razie dość kiepsko. Syriusz próbuje wyciągnąć ode mnie eliksir nasenny, James myśli, że jestem delerem narkotyków, a przed chwilą ślizgoni oblali mnie farbą. – Remus zwierzył się dziewczynie że swoich niedawnych przeżyć, ale specjalnie pominął sytuację tuż po wyjściu z pokoju wspólnego, bo uznał, że to zwyczajnie niepotrzebne, aby martwić dziewczynę takimi błahostkami.

– Czyli idealny początek soboty. – skwitowała Lily.

– Taaak. A jak u ciebie? James wciąż próbuje zaprosić cię na randkę? – spytał Remus.

– W zasadzie to...– Lily zaczerwieniła się. – Udało mu się. – wyznała zawstydzona.

Remus wytrzeszczył oczy w zaskoczeniu. Oczywiste było, że James cały czas starał się poderwać Lily, ale ta nigdy nie ulegała jego żałosnym próbom.

Dziwił się, że jeszcze nie usłyszał tego od Jamesa. Był pewien, że ten skakał z radości.

– Jakim cudem mu się udało?

– Nie myśl, że tak po prostu się zgodziłam. To był zakład. – sprecyzowała szybko Lily. – Powiedziałam, że jeśli nie zrobi, żadnego kawału przez miesiąc, to się z nim umówię. – wyjaśniła.

– To sporo tłumaczy. Myślałem, że wydorośleli i już im przeszło, albo są tak zajęci lekcjami, że nie mają na to czasu. – Remus westchnął uświadamiając sobie, że już za niedługo wszystko wróci do normy i znów zostanie wplątany w szalone pomysły swoich przyjaciół.

– Byłam pewna, że mu się nie uda, ale najwyraźniej go nie doceniłam. – Lily podkręciła głową z zawodem.

– Nie martw się. Może to zabrzmieć nieco dziwnie, ale myślę, że będziesz się dobrze bawić. – zaśmiał się Remus.

– Dlaczego tak myślisz? – spytała Lily, jakby nie potrafiła sama znaleźć odpowiedzi.

– James jest w tobie bardzo poważnie zakochany od dobrych kilku lat. Kiedy chce to potrafi być gentlemanem i naprawdę bardzo się stara. – wyjaśnił Remus.

– Może masz rację. – zamyśliła się Lily. – W każdym razie muszę już iść, bo obiecałam Marlenie, że pomogę jej z esejem z eliksirów. – powiedziała Lily, zbierając się do wyjścia.

– Powodzenia i udanej randki. – zawołał za nią Remus, a dziewczyna podziękowała i oddaliła się.

Resztę dnia Remus spędził dość spokojnie. Odrobił wszystkie zadania domowe na ten tydzień, poczytał książkę, a w końcu dogłębnie wysprzątał łazienkę, bo tylko on spośród huncwotów tam sprzątał.

Nie zostawiaj mnie... //WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz