❄️𝒞𝒽𝒶𝓅𝓉ℯ𝓇 𝓉𝒽𝓇ℯℯ❄️

230 10 2
                                    

Patrzyłam w lustro, próbując poprawić przedziałek. Jutro miałam wrócić do Hogwartu.

Szczerze?

Ani trochę mnie to nie cieszyło. Jednak podnosił mnie na duchu fakt, że będę mogła przynajmniej ich wszystkich zgładzić.

Brutalnie?

Trudno. Takie jest życie i nikt nie stanie mi na drodze. Dumbledore popełnił ogromny błąd, chcąc mną manipulować. I jeszcze większy próbując mnie złamać. Harper Potter już umarła, więc nikt jej nie może już złamać.

– Jesteś gotowa na powrót do Hogwartu?– usłyszałam głos za sobą. Należał do Toma.

– Na chuj pytasz jak wiesz– stwierdziłam nadal poprawiając swoje rude włosy– utrzymuje mnie przy zdrowym rozsądku myśl, że będę mogła wkrótce ich złamać.

Zirytowałam się, kiedy nie udało mi się ułożyć przedziałka tak jak bym chciała i zaczęłam agresywniej tarmosić włosy, co również nie przyniosło mi żądnych efektów.

Tom zmarszczył brwi, widząc jak to wygląda. Podszedł do mnie od tyłu i mi poprawił. Spojrzałam i uśmiechnęłam się.

Odwróciłam się w kierunku czarnowłosego, który usiadł obok mnie. Spojrzałam mu w oczy, nie były przepełnione chłodem, tak jak zwykle. Oboje się stykaliśmy nosami. Moje opanowanie gdzieś się ulotniło. Teraz już stykaliśmy się prawie ustami. Brunet nie wytrzymał i przysunął się do mnie.

W pierwszej chwili nie wiedziałam, co się dzieje, więc nie odwzajemniłam pocałunku. Po chwili jednak ocknęłam się. Musiałam przyznać, że całuje nieziemsko. Trwałam w tej chwili.

Kurwa. Co ja odpierdalam?! Ja nie mogę go pokochać. To mój wróg! Porwał mnie, nie chce wypuścić. I mi się to podoba..

NIE. Mi to nie może się podobać, jestem jego najgorszym wrogiem. Usposobieniem dobra.

Miłość też jest usposobieniem dobra. Jakiś cichutki i łagodny głosik mi podpowiadał, że moje uczucia do Riddle'a nie są niczym złym.

Ale rani i wszystko rujnuje. Drugi głos zaczął się kłócić z tym pierwszym. Ten dla odmiany był głośny i ostry.

Odsunęłam się od bruneta zdając sobie sprawę, że wcale nie przestałam tego robić.

Popatrzył na mnie zdziwiony. Był wyraźnie zakłopotany.

– Zapomnijmy o tym– powiedzieliśmy w tym samym czasie. Przytaknęliśmy głowami. Tom wyszedł zostawiając mnie z masą myśli.

POV. Tom

Kiedy wyszedłem ruszyłem do swojej sypialni.

Dlaczego ona tak na mnie działa?

Nie powinienem jej kochać, ani darzyć żadnymi uczuciami.

Tak, jesteśmy podobni. Oboje przeżyliśmy trudne dzieciństwo, ale nie możemy się kochać. Dziękuję i jednocześnie przeklinam ją za to, że przerwała. Nie chce wiedzieć, co by się stało, jakby nie przerwała pocałunku. Co mnie podkusiło?

Jakie szczęście, że wraca do Hogwartu. Wtedy na pewno zapomni i zajmie się swoim życiem. A narazie będę musiał jej unikać.

Czułem jej emocje. Ona też tak uważała, nie chce się zakochać. Nie chce znowu się poczuć zraniona. Skoro ona zapomniała, to ja też muszę.

×××

Dzisiaj nadszedł dzień powrotu do Hogwartu. Ciągle nie mogłam zapomnieć tego pocałunku, nie wiem dlaczego, ale podobało mi się to. Najbardziej wyprana z emocji osoba w magicznej społeczności okazała mi więcej uczucia niż wszystkie osoby do tej pory razem wzięte. Paradoks. Plan polegał na tym, że pojawię się w Hogwarcie cała posiniaczona, pobita i zmęczona. Naturalnie była to tylko przykrywka i miałam zrobić rany za pomocą zaklęcia. Teleportowałam się przed Hogwart, do środka nie było szans. Położyłam się na zielonej murawie i czekałam na rozwój wydarzeń. Długo czekać nie musiałam, bo wkrótce pojawił się Dumbledore, który zaniósł mnie do skrzydła szpitalnego. Komunikować się miałam za pomocą podświadomości, bo w ten sposób nikt się nie dowie o całej prawdzie.

Otworzyłam oczy. Dosięgnęło mnie światło słoneczne. Tak, to z pewnością było skrzydło szpitalne.

– Co się stało?– zapytałam lekko zaspanym głosem. Muszę nauczyć się być lepszą aktorką.

– Dyrektor Cię znalazł na terenie szkoły całą posiniaczoną– odpowiedziała pielęgniarka– szukali ciebie od kilku dni. Pamiętasz cokolwiek?

Pokręciłam głową. Lubiłam i ufałam tej kobiecie, ale nie może się o niczym dowiedzieć. Nadal jednak pracowała dla Dumbledore'a i mogła mu powiedzieć.  Kiedy zapytała, czy chce się spotkać z przyjaciółmi zaprzeczyłam, tłumacząc się tym, że jestem zmęczona. Musiałam poukładać myśli, po ostatnich wydarzeniach. Nie miałam pojęcia, czemu czarnowłosy czarnoksiężnik tak na mnie działał. I nie chciałam wiedzieć, w moim życiu nie ma miejsca na uczucia. Do tej pory wszystkie były fałszywe i niepotrzebne. Mogę więc się obyć bez nich teraz.

Po kilku dniach wszystko wróciło do względnego porządku. Dropsiarz i kilku uczniów zadali mi parę pytań. Musiałam być przy tym ostrożna, żeby nikt się nie połapał. Nikomu nie ufałam, wszyscy wydawali się teraz zbyt niewłaściwi do powierzania sekretów. Każdy tu albo prawie każdy uznawał Dumbledore'a za świętość. Nawet nie mieli pojęcia o manipulacjach tego starca. O tym jak mnie chciał owinąć wokół palca. Cóż.. podobnie jak wszyscy. Przecież do nie tak dawna byłam nieświadomą świata magii osóbką, która przeżyła zaklęcie uśmiercające. Z tymi myślami znalazłam się u drzwi mojego celu. Gabinet profesora Snape'a. Miałam wziąć jakieś eliksiry, które zaleciła mi pani Pomfrey. Nie były mi potrzebne, ale wolałam nie narażać się na niebezpieczeństwo, że ktoś coś zacznie podejrzewać. Zapukałam do drzwi a po krótkiej komendzie weszłam do środka.

– Dobry wieczór profesorze– kiedy ja taka kulturalna się zrobiłam?– przyszłam po eliksiry, które przypisała mi pani Pomfrey.

Po tych słowach podałam nauczycielowi karteczkę, którą dała mi wcześniej wspomniana kobieta. Nietoperz bez słowa zaczął poszukiwać niezbędnych mikstur, a po chwili podał mi zbiór kryształowych fiolek wypełnionych eliksirami i podpisanych.

– Dziękuję– powiedziałam pomniejszając sakiewkę z miksturami. Ruszyłam do wyjścia, ale zatrzymał mnie głos czarnowłosego.

– Panno Potter– niemal zasyczał. To nie będzie miła rozmowa– może mi pani powiedzieć, co się dokładnie stało po tym jak puchar Cię teleportował na Little Hangleton?

– Skąd pan wie gdzie mnie teleportował?– zapytałam– nikomu nie powiedziałam gdzie.

– Wiem, że jesteś szpiegiem– powiedział. Serio? Już pierwszego dnia mnie ktoś wykrył?– ja też jestem. Dlaczego to robisz?

– Mam dość manipulacji Dumbledore'a– powiedziałam wcześniej zaglądając mu niepostrzeżenie w myśli– całe życie byłam zdana na jego łaskę lub niełaskę, a teraz jeszcze mam być jego pachołkiem? Podziękuję.

– Co zamierzasz?– zapytał już pewniej.

– Jeszcze nie wiem– powiedziałam– do końca roku został niecały miesiąc– więc mam niewiele czasu. W każdym razie pragnę zemsty. Chcę by każdy w pewnym momencie dowiedział się, że dokonałam już wyboru strony, po której będę walczyć. I z pewnością nie będą zachwyceni moim wyborem, ale no cóż los rozdaje karty, a my nimi gramy. Czas najwyższy to zmienić.

Złamana psychika | Tom Marvolo Riddle Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz