Rozdział 11 Brendon

46 7 80
                                    

Brendon Pov

- Brendon! Chodź tu szybko! - przybiegłem do salonu jak tylko usłyszałem swoje imię - Czy to prawda, że sprzedajesz płyty wujka Erica? - Zapytał mój ojciec. Zacząłem się stresować. Nie wiedziałem czy powiedzieć prawdę czy uciec w kłamstwa.

- Właśnie Brendon tłumacz się - Moja matka pojawiła się znikąd w pomieszczeniu - Donna, była wczoraj u nas po mszy. Wszystko nam powiedziała. A konkretnie to co przekazał jej syn. Jesteś już skończony wiesz o tym?

- MASZ SZLABAN NA WSZYSTKO DO KOŃCA ŻYCIA

- Ale Mamo, Tato to nie tak! Ja po prostu chciałem... Po prostu chciałem...

Z koszmaru wybudził mnie dźwięk mojego budzika w telefonie. Zegarek wskazywał godzinę piątą. No cóż czas się szykować do pracy.

Ubrałem losowe ciemne ciuchy i poprawiłem gejlajner, którego oczywiście zapomniałem zmyć wieczorem. Grzywkę zaczesałem na czoło, by jakoś je ukryć. Zawsze było moim kompleksem.

Chwyciłem kalendarz i przejrzałem spisane tam zamówienia. Trzy albumy dosyć popularnego ostatnio zespołu, kilka emo klasyków... myślę, że znajdę je w sklepie wujka. Nie przejmowałem się robieniem sobie śniadania. Nie miałem czasu. Jak dostanę pieniądze za płyty zjem coś na szybko w mieście. Zawsze tak robię.

Pierwszy tego dnia autobus numer dwadzieścia jeden podjechał na przystanek koło mojego domu. Jechał na drugi koniec miasta, w kompletnie innym kierunku niż moja szkoła, ale musiałem się nim przemieścić, aby dostać się do sklepu z płytami. Robiłem tak od początku roku. Można powiedzieć, że to moja rutyna. Wstaję rano, jadę, zabieram płyty, znowu jadę, ale tym razem do szkoły, sprzedaję płyty w szkole, wychodzę ze szkoły - sprzedaje płyty poza szkołą ludziom, którzy kupili je przez internet. Potem wracam, wrzucam pieniądze do skrytki w sali muzycznej i siedzę tam, aż się ściemni. Normalne życie typa z drugiej liceum. Bez znajomych i takie tam. Właściwie po co mi oni? Jeśli chce z kimś pogadać wystarczy, że umówię się na sprzedaż płyt. Small talki - to mi wystarcza, prawda?

Wysiadłem z autobusu i ruszyłem wzdłuż drogi chodnikiem, aby dojść do sklepu. Powoli zaczynało się robić jasno na dworze. To dobrze - może nie będę tak zmęczony.

Wszedłem do sklepu od strony zaplecza, by nie zwracać na siebie uwagi przy głównym wejściu. Co w tego, że nie było prawie nikogo na ulicach? Zawsze starałem się być ostrożny. Czasami za bardzo.

Powitał mnie do połowy pusty lokal z półkami zakrytymi białymi prześcieradłami. Znałem go na pamięć, bo przychodziłem tu od małego. Od razu ruszyłem do odpowiednich półek i schowałem CD do plecaka.

~~~~

Gdy znalazłem się w szkole wrzuciłem do śmietnika resztkę hot-doga z żabki pełniącego rolę mojego śniadania. Nie byłem głodny. Teraz najważniejsze było znalezienie ludzi, z którymi łączyły nas interesy. Było coś jednak nie tak. Czułem się obserwowany odkąd tylko pojawiłem się w budynku. Miałem dwie teorie: albo to Slenderman albo ktoś mnie śledzi. Długo nie musiałem się nad tym zastanawiać, bo gdy się odwróciłem od razu zauważyłem grupę chłopaków w ciuchach oklejonych żółtą taśmą.

- Czy wy mnie śledzicie? - zapytałem, bo w sumie nie miałem pomysłu na nic bardziej kreatywnego.

- Nie czemu tak myślisz?

- Bo za mną idziecie?

- To niczego nie potwierdza.

- Owszem potwierdza. Kto wam kazał? Nie mówcie, że Gerard Way!

- No to... W takim razie nic nie mówimy... - Czyli to on! No nie mogłem z nim wcześniej pogadać? W sumie czekałem na niego ostatnio na kanapach, by wszystko wyjaśnić to nie przyszedł.

- Na Emo Boga wszystko muszę sam załatwiać.

~~~~

Zapukałem do kantorku, w którym ponoć miał przesiadywać Gerard. Otworzył mi Frnk Iero.

- Emm jest tu Gerard?

Chłopak zamknął przede mną drzwi. No tak najlepiej zamknąć te cholerne drzwi i mnie olać.

- Ej, bo za drzwiami jest Brendon Urie - usłyszałem jego głos.

- Na Emo Boga co on tam robi? Nie za dużo mi już dokopał? - naprawdę te moje nieudolne groźby wtedy w łazience tak go dotknęły? Chore.

- Nie wiem pogadaj z nim, a jak będzie się rzucał to walnij go z glana - Uważajcie lepiej. Chodziłem na karate w zerówce!

- W sumie spoko opcja - ŻARTOWAŁEM Z TĄ ZERÓWKĄ TO BYŁO W PRZEDSZKOLU I TYLKO JEDNE ZAJĘCIA!

Zanim zdążyłem uciec przed pobiciem Gerard pojawił się w drzwiach.

- Czego chcesz?

Chciałem uciec, ale nie mogłem. Musiałem w końcu stanąć twarzą w twarz z moim największym lękiem. Synem przyjaciółki moich starych. Powiem mu wszystko!

- No, bo twoja stara lubi moich starych i chodzą razem do kościoła, a ja sprzedaje nielegalnie płyty mojego wujka i jak moi starzy się o tym dowiedzą to mnie zabiją i będę musiał uciec z domu i mieszkać u jakiś obleśnych typów, a potem ułożyć sobie życie z jakimś hot gitarzystą!

- Co? Czyli popsułeś mi reputację w szkole i wypisałeś tyle głupot na spotted, bo boisz się o jakieś durne płyty?!

- Kiedy ja nic nie chciałem popsuć po prostu... Kanapy były wolne to na ciebie czekałem, by to wszystko wyjaśnić jak cię to jakoś poniżyło to przepraszam i...

- Kanapy?! Nie obchodzą mnie kanapy. Wstawiłeś okropne hejty na mnie na spotted! Ludzie nie chcą ze mną gadać! Nienawidzą mnie!

- Co? Kiedy ja nic nie pisałem na takich stronach od dobrych paru miesięcy.

- I jeszcze kłamiesz. Wiesz co? Powiem Donnie o tych płytach albo nawet sam się przejdę do twoich rodziców! Może to cię nauczy rozwiązywać problemy jak normalny człowiek! - i wrócił do kantorka.

Miałem okropny humor właściwie mało brakowało mi do płaczu, albo kompletnego załamania. Musiałem jednak roznieść te płyty. Skończyłem ze trzy minuty przed lekcją i na prawdę nie marzyło mi się pójść teraz na polski. Rozłożyłem się w mojej sali muzycznej na pufie. Chciałem posłuchać muzyki, ale zepsuły mi się słuchawki. Tak też wszedłem na Instagrama, by zobaczyć o czym mówił - czy raczej wykrzyczał - Gerard. Na białym wyświetlaczu pojawiły się screeny hejtów na Waya. Znałem ten styl pisania. Już wiedziałem kto stał za tym wszystkim. Ekipa Gerarda: Ray, Mikey i Frnk będą musieli mi wybaczyć.

_____________

Ten rozdział był pisany totalnie z pamięci, bo nie mam przy sobie notatek, więc ten no
Nastąpiła zmiana planów, ale w sumie i tak nikt ich nie znał, więc nikogo to nie dotyczy

Czy książka jest odzawieszona? Najprawdopodobniej

Żółta Taśma [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz