Rozdział 5

2.7K 34 1
                                    

Budzę się rano cała obolała. Czuje na sobie coś ciężkiego, a dokładniej na wcięciu w tali. Spoglądam na tą rzecz, to ręka. Odwracam się delikatnie by tylko spojrzeć czyja to ręka. Oczywiście, że to ręka Lucyfera. Czemu ja się łudziłam, że będzie to kogoś innego. Odsuwam jego rękę bym mogła wyjść, ale on bardzo mocno zaciska rękę i przyciąga do siebie. O KURWA, znowu ocieram tyłkiem o tego jego kutasa. Nie chce powtórki. Zasłaniam twarz dłońmi i zaczynam cicho płakać.

L: nie rycz, mówiłem takie kary będą jak złamiesz jakąś z zasad
JA: Nie złamie już żadnej, obiecuje
L: no mam taką nadzieje

Jednym ruchem obrócił mnie na plecy, a on znajdował się nade mną. Opierał się na łokciach po obu strona mojej głowy, no i oczywiście był między moimi nogami. Czemu ja uciekłam?! jaka ja głupia. On szybko ze mnie schodzi i staje obok łóżka. Podchodzi do szafy i wyjmuje z niej czerwoną koszulę oraz czarne spodnie. Wyjmuje też bokserki i szybkim krokiem idzie do łazienki. Zatrzaskuje drzwi. Wstaje z łóżka. Chwieje się na boki i upadam na ziemie. KURWA ale boli. Jak leżałam to nie czułam tego tak mocno, ale teraz to jest okropny ból. Zaczynają mi leciećłzy. Siedzę na ziemi i płacze. Nie mogę wstać bo moja dupa jest tak obolała, że ból przechodzi na nogi i kręgosłup. Po kilku minutach słyszę jak drzwi od łazienki się ubierają. Lucyfer zaczyna do mnie podchodzić. Ja automatycznie z strachu zaczynam się odsuwać od niego. Wpadam nagle na szafkę nocną. Z kulam się i mocno zaciskam powieki. On kuca przede mną i przytula dosiebie.

L:Spokojnie, jak będziesz grzeczna to będę delikatny

Podnosi mnie. Lucyfer jest w pełni ubrany w garnitur z czerwoną koszulą. Kładzie mnie delikatnie na łóżku. Wisi nade mną. Zasłaniam twarz rękami z lęku co zamierza zrobić. On łapie moje ręce i dociska je do materaca. Patrzę na niego z strachem w oczach.

L: Przestań, nic ci nie zrobię, jeśli oczywiście nie złamiesz zasad

Patrzę na niego. Próbuje coś z siebie wydusić ale na marne. Otwieram i zamykam usta bo nie chce, aby znowu się na mnie wkurzył i zrobił to co wcześniej. Czemu akurat ja? Czemu? Odwracam od niego wzrok i zamykam oczy. Czuje jak patrzy na mnie tymi czerwonymi jak krew oczami. Nagle łapie mnie za podbródek i ustawia moją głowę na wprost do swojej twarzy. Czuje jego oddech na swoich ustach.

L: Otwórz oczy!

Powiedział to bardzo władczym tonem. Otworzyłam powoli oczy. Nagle wbił się w moje usta. Całował mnie bardzo intensywnie. Swój język wepchnął do moich ust na siłę. Próbowałam się wyrwać, ale na marne był ode mnie o wiele silniejszy. W końcu poddałam się i uległam. On po chwili przestał mnie całować i patrzył na mnie zwycięskim wzrokiem. Lucyfer nagle wstaje.

L: dobrze, ja muszę załatwić sprawy, a ty masz siedzieć w domu

Wychodzi z pokoju zostawiając mnie samą. Wstałam i podeszłam do okna. Był z niego widok na dwór. Było dziś pochmurno. Idealna pogoda na użalanie się nad sobą i swoim losem. Wyjęłam z szafy jaką dużą koszulkę oraz czerwone figi. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i po kierowała się do kuchni. Ten dom zamiast przytulny i bardzo nowoczesny, wydał się teraz zwykłą klatką w której zostałam zamknięta. Stałam już przed dużą lodówka. Otworzyłam ją i spojrzałam na jej zawartość. Dużo pudełek z gotowym jedzeniem, ale też były jakieś podstawowe rzeczy jak mleko, masło, jajka i inne takie rzeczy. Wyjęłam jedno z pudełek i otworzyłam. Było w niej spaghetti w sosie pomidorowym. Zamknęłam lodówkę i postawiłam pudełko na wyspie. Wyjęłam widelec i spróbowałam trochę sosu.

Ja: hmm? A to ciekawe.

Zamiast mięsa mielonego poczułam jego wegetariański odpowiednik. Ja sama nie jestem w pełni wegetarianką bo jadam mięso, ale jedynie kurczaka, inne mięso jest dla mnie ciężko strawne. Wyjęłam talerz i przerzuciłam danie jak talerz. Włożyłam do mikrofali i czekam jak będzie gotowe. Po chwili usłyszałam alarm. Wyjęłam i zjadłam. Jak myłam naczynia zaczęło lać i to bardzo mocno. Położyłam się na kanapie i włączyłam jakiś serial. Przykryłam się kocem i nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Obudziłam się chyba kilka godzin później. Ziewnęłam i przetarłam oczy.

?: dobrze się spało?

Wzdrygłam się jak tylko usłyszałam głos za sobą. Spojrzałam za siebie. Był to jakiś obcy koleś. Był ubrany w biały garnitur oraz niebieską koszulę. Był blondynek o niebieskich oczach. Wyglądał jak anioł.

L: mam nadzieje, że obudziła się sama, a nie ty ją obudziłeś

Spojrzałam w stronę schodów. Stał tam lucyfer. Patrzył na tego kolesia jakby chciał go zabić. Podszedł do nas. Stał obok jego.

?: obudziła się sama
L: masz farta, Gabriel

Patrzyłam na nich zaskoczona. "Gabriel" czyżby to był archanioł. Jak patrzą na siebie to czuje jak strzelają w siebie piorunami po prostu.

L: pora na ciebie
G: tak, do widzenia Lucyferze

Gabriel bez patrzenia za siebie wyszedł z domu. Patrzyłam zaskoczona na lucyfera. Lucyfer patrzył na drzwi. Aż po chwili spojrzał na mnie. Przeszedł mnie dreszcz po całym ciele. Odwróciłam od razu swój wzrok. Siedziałam i patrzyłam w dół. Lucyfer nagle przeskoczył przez kanapę. Złapał mnie i posadził na swoich kolanach. Siedziałam rozkrakiem. Jeździł czubkiem swojego nosa po mojej szyi, a po chwili bo linii szczęki. Położył swoje dłonie na moich pośladkach i delikatnie masował.

Ja:mmm...

Jest to dość przyjemne. Robi to powoli i delikatnie. Zaczyna składać pocałunki po mojej szyi. Co jakiś czas liże i robi malinki. Teraz jest taki czuły, aż dziwne po tym co się działo w nocy. Spojrzałam za okno. Jest ciemno?! Spojrzałam na zegar. O kurwa... przespałam cały dzień. Była już 21:00. Nawet tego nie zauważyłam przez szalejącą za oknem burze. Rozpadało się na dobre. Nagle uderzyła piorun. Wzdrygłam się i automatycznie wtuliłam się w lucyfera. Potwornie boje się piorunów i tego okropnego dźwięku. Lucyfer mnie przytulił do siebie.

L: No już spokojnie, nic ci nie grozi

Wstał i posadził mnie spowrotem na kanapie. Skierował się do kuchni. Nie wiem co tam robił.
Po jakiś 20 minutach wrócił z tacą na której leżały różne przekąski: małe kanapeczki, miska z chipsami oraz rozpuszczona czekolada i owoce. Truskawki, banany i pomarańcze były pokrojone. Były też wykałaczki by nadziać owoce i zatopić w czekoladzie. W drugiej ręce trzymał dwa kubki. Odłożył wszystko na stolik. Znowu poszedł do kuchni ale teraz wrócił po chwili i małym dzbankiem z świeżo wyciskanym sokiem oraz colą. Zgasił światła i włączył mój ulubiony film "Bogowie egiptu". Spojrzał na mnie i się uśmiechnął swoimi kłami. Też się uśmiechnęłam do niego. Lucyfer pstryknął palcami i jego strój się zmienił. Teraz zamiast garnituru miał zwykłą koszulkę oraz luźne dresy. Usiadł obok mnie. Nalał mi sok i podał mi kubek. Nadział na wykałaczkę truskawkę i włożył do czekolady. Przyłożył mi do ust. Ja bez zastanowienia wzięłam truskawkę do ust. Mm mm.... Ale dobre, truskawka smakuje wręcz idealnie, a czekolada słodziutka. Lucyfer przytulił mnie do ciebie i przykrył nas kocem. Oglądaliśmy film i zajadaliśmy się jedzonkiem. Rozmawialiśmy, śmialiśmy i trochę się droczyliśmy. Teraz zamiast przerażającego władze piekła widziałam przyjaznego i bardzo fajnego faceta.

Własność diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz