Część 3

11 2 0
                                    

Słowa tej całej Toridō wywarły na mnie spore zaniepokojenie. Osoba, której głównym celem jest zemsta była nieobliczalna. Mogłam się spodziewać wszystkiego. Ataku centralnie na mnie albo na kogoś mi bliższego. Przypomniała mi się napaść na Kakashiego w wiosce, kiedy go uratowałam przed bronią, która leciała prosto na niego. Opatrzyłam sobie naprędce zranione ramię i truchtem skierowałam się do najbliższej osady ludzkiej, aby tam zaciągnąć paru informacji. Misję defakto wykonałam, więc nie musiałam tak od razu wracać do Konohy i tak nikt za bardzo nie będzie za mną tęsknił przez ten okres czasu.

=-=-=-=-=-=

Dotarcie do najbliższej wioski trochę mi zajęło ale w końcu mi się udało. Znalazłam szybko niewielką knajpkę gdzie miejscowi mogli zażyć odrobiny przyjemności. Sama usiadłam z boku i kątem oka obserwowałam wszystkich ludzi przy okazji nastawiając ucha. Starałam się nie wzbudzać żadnych podejrzeń dlatego też zamówiłam sobie coś do jedzenia. Większość siedzących tu osób było mieszkańcami, a ich głównym tematem rozmów były ich codzienne życiowe problemy. Będąc już tym kompletnie znudzona chciałam już opuścić lokal, kiedy to zobaczyłam wchodzącą do środka grupkę shinobi. Mieli oni inne ochraniacze niż ci z Konohy. Wytężając swój umysł stwierdziłam, że nie mogą pochodzić z żadnej z pięciu wielkich nacji, a zatem byli z jakiegoś mniejszego kraju. Nieznajomi podeszli do baru i zaczęli rozmawiać z barmanem. Prawda była taka, że rozmawiał z tylko jednym z piątki. Obserwowałam ich kątem oka udając, że jestem zajęta jedzeniem. Wtedy to też zauważyłam jak ten wbija w ladę kunai. Był on mi aż za dobrze znany. Symbole jakie były wyryte na rączce oraz na ostrzu mówiły mi dużo. Jeśli miałam dobre przeczucie to ci ludzie służyli osobie, która chce mnie zabić albo się też mylę i podobnie jak ja szukają jej. Rozmawiali tak jeszcze przez kilka minut. Nie byłam w stanie nic usłyszeć, ponieważ mówili szeptem. Sam harmider w lokalu i tak umiejętnie uniemożliwiał mi podsłuchiwanie. Musiałam zdać się na wzrok. Pod sam koniec rozmowy pojawił się mieszek z pieniędzmi, a właściciel lokalu wskazał palcem na mnie. Przełknęłam ślinę, ponieważ poczułam na sobie ich świdrujący wzrok. Czyli wpadłam. Teraz musiałam jak najszybciej opuścić to miejsce starając się w jakiś sposób nie zniszczyć tego budynku. Dwóch z nich szło w moim kierunku, a pozostali zostali na swoich poprzednich miejscach.

- Ikeri Meto. - odezwał się jeden. Patrząc na mnie z gotową do walki bronią. - Jest pani aresztowana pod zarzutem morderstwa stu osiemdziesięciu mieszkańców Genbugangakure. - zaklęłam pod nosem słysząc nazwę mojego dawnego miejsca zamieszkania. Dostrzegłam zaniepokojone spojrzenia cywili. Wtedy to też rozległ się donośny głos szefa bandy, który nakazał wszystkim opuścić lokal. Na pewną chwilę zrobiło się spore zamieszanie jednak nie było mi dane w jakiś sposób się prześlizgnąć.

Knajpa całkowicie opustoszała. Zostałam tylko ja oraz moi przeciwnicy. Właściciel sam gdzieś się schował. Miałam swoją katanę w gotowości. Czekałam tylko aż ci spróbują do mnie podejść. Nie znałam ich umiejętności, więc musiałam uważać, aby nie popełnić żadnego błędu.

- Odłóż swoją broń i zróbmy to po dobroci. Nie chcesz chyba demolować tak urokliwego miejsca. - zaśmiał się szef. Sama tylko na niego spojrzałam nic nie mówiąc. Z całej piątki wydawał się najsłabszy. Niewielkiego wzrostu oraz pulchny tak, że tłuszcz wylewał się z jego ubrań.

- Raiton: Rairyu Rendan no Jutsu. - powiedziałam pod nosem, a w ich kierunku poleciał elektryczny smok niszcząc po drodze lokal. Nie było mi go jakoś szkoda. W końcu to jego właściciel mnie wydał. Wracając do samego skutku mojego ataku. Ci dwaj będący najbliżej mnie leżeli sparaliżowani na ziemi. Na jakiś czas miałam z nimi spokój. Pozostała dwójka ochroniarzy w jakiś sposób uniknęła ataku. Grubasek schował się za jedną ze ścian wykrzykując jakieś rozkazy. Jak jego przydupasów mogłam zabić to on musiał przeżyć. Idąc w kierunku pozostałej dwójki płynnym ruchem uśmierciłam sparaliżowanych. Kolejne ludzkie życia spadają na moje sumienie. Jeśli jednak służyli temu komuś z mojej wioski to nie widziałam w tym żadnego problemu.

- Katon: Ketatamashi Makai. - z moich ust wydobył się ogień, który następnie uformował się w ognistą włócznię, którą rzuciłam w będącego bliżej mnie czarnowłosego mężczyznę. Rzut był celny, a mój przeciwnik został przeszyty na wylot, a na dodatek zaczął się palić. W tym wypadku pozostał tylko jeden, który użył jakiejś techniki dzięki której w pomieszczeniu pojawiła się mgła. Czyli był użytkownikiem wody. Mógł teraz albo mnie zaatakować od tyłu albo w jakiś sposób uratować swojego szefa. Skupiłam się starając wykryć jego chakrę.

- Kyuutai Tate no Jutsu. - szybko wykonałam pieczęcie i jakimś cudem zablokowałam jego atak. Mężczyzna ponownie zniknął we mgle. Tylko, że tym razem miałam zapewnioną jakąś ochronę. Nie mogłam jednak pozwolić uciec grubaskowi, który zapewne miał wiele przydatnych informacji. - Katon: Shinhidora no Jutsu. - ryzykowałam wiele wykonując tą technikę ale nie chciałam tracić na nich czasu. Cały budynek zaczął się walić, a przede mną pojawiło się ogniste monstrum. Mgła shinobiego znikła całkowicie i był on narażony na atak. Próbował jeszcze uciec ale dosięgnął go ogień, a on sam po krótkiej chwili krzyków i bólu zamienił się w pył. Sama osada również sporo ucierpiała. Większość z budynków zajęła się ogniem, a mieszkańcy próbowali go jakoś ugasić. Odwołałam stwora i zaczęłam szukać tłuściocha. Nie było go jednak wśród ruin. Czyli zapewne zbiegł kiedy ten stworzył zasłonę. Zaklęłam głośno pod nosem i spojrzałam w niebo. Zauważyłam na nim dobrze mi znanego ptaka. Oznaczało to tylko jedno. Byłam obserwowana. Pozostawało pytanie czy była to ta cała Hata, a może ktoś inny. Na pomoc wieśniaków nie miałam co liczyć, więc byłam zdana na siebie. Wybiegając ze zgliszczy rozejrzałam się jeszcze licząc na to, że go zobaczę ale nigdzie go nie było. Zaklęłam siarczyście pod nosem i czym prędzej pobiegłam w kierunku Konohy. Wieść o użytej przeze mnie techniki na pewno szybko się rozniesie po świecie i będę musiała się tłumaczyć z tego wszystkiego Hatake. Plus był taki, że nie licząc czterech bandziorów oraz właściciela knajpy to nikt więcej nie zginął. Ale jednak pożar wywoła sporo szkód za które ktoś będzie musiał zapłacić. Popatrzyłam jeszcze raz w niebo ale zwierzę już tam nie latało. Najwidoczniej zostało przyzwane przez swojego właściciela, który dowiedział się tego czego chciał.



------

Siemanie.

Trzecia część opowiadania została właśnie przez ciebie przeczytana drogi/a czytelniku/czko. Sporo się podziało, a sama Ikeri coraz bardziej odczuwa skutki jakie wywołały jej czyny z przeszłości. Oczywiście wszelakie komentarze, opinie lub też rady są mile widziane.

Więzy przeszłości || Kakashi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz