— Allura! — wołał ją oświecony nagłą myślą, będąc jeszcze w korytarzu.
Miał kolejny pomysł na pytanie dla Księżniczki Altei i podekscytowany zmierzał najszybciej, jak tylko mógł do głównej sterowni w Zamku Lwów. Oczywiście nie była to nowość, z takim nastawieniem przychodził do niej co najmniej trzy razy dziennie. Zawracał jej głowę pytaniami w takich sprawach, że Allura nawet nie wiedziała, że można znać na nie odpowiedź. Ostatnio tylko zrobił jednodniową przerwę, żeby przemyśleć porządnie pytanie, bo kończyły mu się już pomysły, a jej cierpliwość. Próbowała tłumaczyć Lance'owi, że nie musi być mu przeznaczona (i dyskretnie dała mu znak, żeby zostawił ją w spokoju), jednak do niego to nie docierało. Niebieski paladyn uparcie wyobrażał sobie chwilę, w której udowodni Allurze, że to on zawsze miał rację, więc nie hamował swoich działań pod namową miliona próśb czy stosowanych wobec niego już kilka razy gróźb.
W końcu dotarł do pomieszczenia, gdzie szczęśliwa aura Lance'a emanowała do wszystkich jego zakątków. W sterowni sporo przestrzeni było wolnej, a nieliczne zagospodarowane jej części były miejscami siedzącymi lub maszynami, których nazw szatyn nawet nie potrafił wymówić. Przy takim rozmieszczeniu Lance mógł z łatwością codziennie odnajdywać Allurę z zamiarem zasypania jej coraz różniejszymi pytaniami. Zazwyczaj stała przy panelu sterującym i zajmowała się kontrolowaniem systemu zamku. Tym razem jej tu nie było.
Lance rozejrzał się zaniepokojony, kierując swoje oczy we wszystkie strony. Po kilku chwilach nareszcie zauważył Księżniczkę Altei w dość... nietypowym dla niej stylu. Siedziała gdzieś między urządzeniami na podeście w siadzie skrzyżnym, podpierając swój podbródek ręką, która spoczywała na jej lewym kolanie. Jej wzrok był wbity w podłogę. Sprawiała wrażenie, jakby myślami była kilka galaktyk dalej.
— Czemu nie odpowiadasz, gdy cię wołam? — zapytał ją Lance, będąc wciąż w doskonałym nastroju. Jego głos przypominał bardziej śpiew niż mowę. Miał wrażenie, że naprawdę wpadł na pytanie, które może być kluczem do ich wspólnej przyszłości.
— Wołałeś mnie? Chyba nie usłyszałam — odpowiedziała niemrawo, co było dla niej nietypowym zachowaniem. Zawsze bardzo zależało jej na rozmówcy i Lance'owi nigdy nie udało się przyłapać jej na błądzeniu w chmurach, gdy z kimś rozmawiała. Allura odpowiadała jasno i szczerze, nie bawiąc się w żadne gry słowne i podchody, co często sprowadzało szatyna na ziemię. W konwersacjach wyróżniała się pewnością siebie i skłonnością do podejmowania decyzji bardzo szybko. Teraz sprawiała wrażenie, jakby nie obchodziło jej nic, co działo się dookoła niej.
— Mam dla ciebie kolejne pytanie — ciągnął, udając, że nie widzi stanu swojego obiektu westchnień.
Na dźwięk ostatniego słowa Allura oprzytomniała i spojrzała prosto w oczy Lance'a. — Niestety na żadne ci już nie odpowiem... Nie, jeżeli oczekujesz ode mnie tego samego — odpowiedziała szybko i wróciła wzrokiem na podłogę.
Lance'owi zrzedła mina. Nie rozumiał, co dzieje się z Allurą i o czym do niego mówiła. Postanowił bardziej się jej przyjrzeć.
Droga spojrzeń jej oczu była odcinkiem między dłonią a podłogą. Tak jakby dostrzegała na podeście coś, co łączy go z jej małym palcem u ręki... Lance'a zmroziło.
— ...Nie odpowiem, bo już znalazłam swoją bratnią duszę. — Wstała i tym razem wpatrywała się w niebieskiego paladyna, czekając na jego reakcję.
Szatyn zastygł w bezruchu. Informacja była dla niego o tyle szokująca, że na początku miał ochotę się roześmiać, jednak po chwili doszło do niego, że nie jest to żart, jak i również to, że nie jest bratnią duszą Allury, bo gdyby on nią był, już dawno rzuciłaby mu się w ramiona. W tym momencie nie potrafił nazwać swoich uczuć, ponieważ nie można nazwać czegoś, czego nie ma. Lance był pusty. Nie czuł w tym momencie niczego.
CZYTASZ
Czerwona odpowiedź | Voltron | Klance
FanfictionWszechświat jest pełen wojen, nerwów, złych emocji, wrogów i chaosu, jednak pośród tego bałaganu istnieje uporządkowany element, który sprawia, że to wszystko przestaje mieć znaczenie - bratnia dusza. Lance'owi nie idzie w podążaniu za czerwoną nici...