~58. Rel~

41 3 9
                                    

Alan i Leon od dłuższego czasu siedzieli na kanapie w salonie młodego. Kim obejmował delikatne ciało Leona i pocierał jego zimne ramiona. Chłopak wyglądał jeszcze gorzej niż podczas ich poprzedniego spotkania, jednak nie chciał mu tego mówić. To mogłoby go bardzo zranić. Poza tym chłopak i tak by mu nie uwierzył ze względu na zaburzony wizerunek samego siebie.

Przecież on uważał, że nie jest tak źle.

Jednak gdy Alan zobaczył wystające spod sweterka obojczyki oraz poczuł pod swoimi palcami zebra, która były wyczuwalne pod cienką warstwą skóry pod zad gładzenia boków Parka przeraził się.

Przeraził się ponieważ tak wspaniałą osoba jak Leon nie zasługiwał na ból. Wiedział, że to nie jego wina gdyż to jego własny umysł oszukał go i ukazywał mu krzywe odbicie w lustrze. Miał wrażenie, że w głowie białowłosego powstał ten cichy głos, który zabrania mu na normalne funkcjonowanie i jedzienie.

Doprowadzając do powolnej śmierć.

Ocknął się ze swoich rozmyśleń gdy chude palce mocniej zacisnęły się na jego nadgarstku.

Czekała ich poważna rozmowa, którą odwlekał już zbyt długo.

-Hyung... - szepnął nieśmiało wciąż dotykając jego dłoni z lekkością skrzydle motyla.

Nie był gotowy na temat, który zaraz mieli poruszyć. Mimo wszystko próbował przezwyciężyć strach poraz pierwszy i nie dać się mu pochłonąć.

-Stresujesz się? - zapytał czarnowłosy gdy poczuł drżenie ciała Leona.

-Um..może.. Może trochę - westchnął czując jak jego policzki pokrywa jasnoróżowy rumieniec, który był bardziej widoczny przez bladość jego cery - Chciałbym Ci tylko powiedzieć, że bardzo cię lubię Alan. Jednak nie wydaje mi się, że... Że jestem dla ciebie wystarczająco dobry. Same ze mną problemy. Nie chciałbyś spotkać się z kimś kto nawet nie potrafi normalnie jeść i widzi w sobie tylko nieudacznika. Widzisz? Jedyna co potrafię robić to narze-

Nie był w stanie dokończyć gdyż przerwały mu miękkie usta bruneta, które w rozkoszny sposób musnęły te jego.

-O-och

To było jedyne co był w stanie z siebie wydusić po tak nie spodziewanym czynem starszego.

-Przepraszam.. Nie powinienem - poczucie winy zaczęło zalewać Alana po tym jak zdał sobie sprawę, że chłopak mógł sobie tego nie życzyć.

Jednak Leon ponownie zmniejszył dystans między nimi i połączył ich wargi w słodkim zbliżeniu.

Nigdzie się nie śpieszyli dając ponieść się przyjemności i skrywanym uczuciom.

W tym momencie zbędne były poetyckie opisy i słynnych motylach wbijających się do lotu w brzuchu tej dwójki.

Wystarczy tylko powiedzieć, że po tak długim czasie udało im się nawzajem odnaleźć a teraz musieli razem przetrwać drogi do lepszego jutra.

-Teraz jesteś tylko mój - słodki niczym miód szept dotarł do uszu Leona.

-Tylko twój.

𝚃𝚑𝚎 𝚋𝚘𝚢 𝚠𝚑𝚘 𝚝𝚊𝚞𝚐𝚑𝚝 𝚖𝚎 𝚝𝚘 𝚕𝚒𝚟𝚎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz