-Peter, dziecko! - krzyknąłem trząsając nim za ramiona
-Pachnie tu jak... Jak w domu... Przepraszam, miałem o nim nie mówić. Po prostu tęsknię... Ale oczywiście jest mi tu dobrze! - mówił chłopak po czym się skulił
-Jarvis, skan- powiedział Stephen
-Jest pod wpływem licznych środków odurzających, antykoncepcyjnych nieznanego mi leku który wyłączył pajęczy zmysł. Połowiczna utrata słuchu i napuchnięte oko do tego stopnia, że nic nie widzi. Również liczne rany cięte, siniaki, skręcona kostka, wybity bark, złamane 3 żebra, odcięte prącie i głęboką rana z tyłu głowy. - powiedziała sztuczna inteligencja. Spojrzałem na mojego męża i ujrzałem jego przerażone spojrzenie
-Na salę z nim- wykrzyczał po czym otworzył portal
Znowuż podniosłem syna i wszedłem do portalu prowadzącego na salę szpitalną.
Położyłem chłopca na łóżko, a Strange ubrał fartuch, rękawiczki i maseczkę.
Najpierw przy pomocy Wandy zaczęli czarować nad jego głową. Po około 5 minutach mój mąż powiedział, że teraz chyba nas usłyszy.
-Petey, synku - powiedziałem- skarbie, słyszysz mnie?
-Gdzie ja jestem? - zapytał zdezorientowany - Nic nie widzę, czy to kolejna próba!?
-Nie, Peter - powiedział Stephen- To żadna próba. Wróciłeś do domu.
-Nie! - krzyknął - Uciekajcie stąd!
-O czym ty mówisz? - zapytałem - Jesteś bezpieczny
Peter już miał coś powiedzieć, gdy nagle dostał jakiegoś ataku. Zaczął cały się trząść a z jego ust zaczęła wylatywać piana zmieszana z krwią.
-Odsuń się Tony- powiedział Stephen, po czym rozciął ubrania Petera aby wykonać masaż serca.
Była to najgorsza rzecz jaką mógł tylko zrobić.
Rozciął materiał i zobaczył, że jest pod nim bomba, która kończyła odliczać.
*Stephen pov*
Spojrzałem na Tonego i Wandę.
-Wszyscy padnij! - krzyknęła Wanda
Rzuciłem się na ziemię i położyłem ręce na głowę.
Dosłownie dwie sekundy później, bomba wybuchła i odrzuciła mnie w stronę ściany.
Straciłem przytomność.
*chwilę później*
-Tony! Wanda! Stephen! - usłyszałem głos Natashy
Otworzyłem oczy. Strasznie mi piszczało w uszach.
Niedaleko mnie leżała Wanda, szturchnąłem ją żeby się obudziła. Ta otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Jesteś cały? - zapytała od razu
-Tak, a ty? - zapytałem
-Nic mi nie jest. - rzuciła. Jedyne obrażenia jakie u niej widziałem to rozcięty łuk brwiowy.
-Dasz radę wstać? - zapytałem
-Chyba tak, powiedziała po czym zaczęła wstawać
Już zacząłem się podnosić, gdy usłyszałem głośny krzyk Kate.
Po chwili usłyszałem że kilka kolejnych osób zaczęło krzyczeć i biec w... Nie, nie biegną w naszą stronę. Oni.. Cholera!
Zerwałem się z ziemi i pobiegłem w miejsce, gdzie leżał Peter.
Zostały tam tylko gruz i porozrzucane wszędzie szczątki.
Opadłem na kolana.
-Peter! Tony! - krzyczałem przez łzy.
To nie może być prawda.
To niemożliwe!
To tylko zły sen!
To tylko zły sen!
TO TYLKO ZŁY SEN!
★★★
Konfetti ze szczątek!
CZYTASZ
Is this a REAL family?
FanfictionKontynuacja mojej poprzedniej książki "Dear Diary" Miłego czytanka