Lirrian z wysiłkiem otworzyła oczy i podniosła się na kolana. Nie zdążyła jednak zrobić nic więcej, powalił ją kolejny silny cios w brzuch.
- Nie masz prawa zadawać się z naszą córką, ty plugawy mieszańcu!
Chociaż dziewczyna słyszała tego typu obelgi każdego dnia, tym razem naprawdę ją to ubodło. Nie dalej jak trzy dni temu uratowała życie syna mężczyzny, który teraz tłukł ją na kwaśne jabłko. W rogu średniej wielkości izby stała Savana, przyjaciółka dziewczyny. Matka trzymała mocno łkającą i szamoczącą się pannę.
- Przecież nic nie zrobiła, ojcze! To ja chciałam iść sprawdzić, co znajduje się w tych jaskiniach! Nie bij jej!
Lirrian skuliła się na podłodze. Zatrzęsła się z bólu, gdy dosięgnął ją potężny kopniak w żebra. W powietrzu poniósł się jej stłumiony wrzask. Po kolejnym ciosie obutą stopą straciła dech. Zaczęła pełznąć w stronę otwartych na oścież drzwi wejściowych. Już prawie wyległa na trawę przed chatą, gdy nagle mężczyzna zatrzasnął drzwi, przytrzaskując nogę wijącej się po ziemi młodocianej zielarki. Z jej gardła wyrwał się kolejny krzyk, tym razem nietłumiony. Ze środka chaty dobiegł dziewczynę okrutny śmiech głowy rodziny i krzyki Savany.
Dziewczyna odczołgała się od drzwi najdalej jak mogła, po czym wstała. Chwiejąc się na nogach, zaczęła kuśtykać w stronę niewielkiej lepianki zielarki, leżącej po drugiej stronie wioski.
Przed każdą chatą stali ich mieszkańcy, lecz żaden z nich jej nie pomógł. Dziewczyna podniosła dumnie głowę i, nie patrząc na nikogo, poszła do miejscowej wiedźmy.
~*~
- Kto tym razem cię pobił? - zapytała troskliwie zielarka, potrząsając z wściekłością burzą kruczoczarnych loków.
- Sołtys - mruknęła cicho dziewczyna. Spojrzenia jej i kobiety opatrującej jej nogę spotkały się. Z oczu wiedźmy wyzierała furia. Z oczu uczennicy natomiast rezygnacja przemieszana z bólem.
- To nic. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Nie rozumiem jedynie, dlaczego muszą tak mi dokuczać. Nic im przecież nie zrobiłam! - dokończyła płaczliwie.
- Owszem. Nic nie zrobiłaś. Lecz ludzie boją się tego, czego nie rozumieją. A nie rozumieją ciebie, bo nie jesteś do końca człowiekiem. Nie potrafią zaakceptować, że to nie twoja wina. Niestety, taki jest świat.
Zielarka pogłaskała dziewczynę po głowie, równocześnie przykrywając ją kocem.
- Dziś prześpisz się tutaj, jutro nad tym pomyślimy. Dobranoc.
Kobieta wyszła, zamykając za sobą drzwi.
~*~
Po miesiącu kuracji żebra Lirrian w końcu się zagoiły. Dziewczyna czuła się zaszczuta, nie chciała już chodzić po domach, leczyć i pomagać ludziom, którzy nią gardzili. Gardziła nią nawet jej własna matka, więc wieśniacy wyrobili sobie zdanie. Teraz, kiedy sołtys zbił ją na oczach całej wioski, nie mogła nawet wyjść z domu bez strachu. Dzieci i chłopcy dopiekali jej częściej niż zwykle, a ona nie miała siły, by im odpowiadać.
Wciąż jednak była uczennicą zielarki. Sumiennie pracowała w trakcie swego szkolenia, bo kobieta wydawała się jedyną osobą, której nie obchodzi, że jej ojcem był elf, nie pomiatała dziewczyną i nie starała się jej zgnębić. Wcześniej mogła liczyć także na Savanę, lecz od czasu awantury o jaskinie półelfka wymijała córkę sołtysa bez jednego spojrzenia.
W tej chwili dziewczyna widziała Savanę w dawnym miejscu ich spotkań. Przychodziły w tamto miejsce i czekały, aż zjawi się druga, by móc wspólnie pospacerować, powyplatać wianki i po prostu zająć się tym, co robią panny w ich wieku.
Lirrian wbiła wzrok w swoje nogi, pochyliła się i cicho przemknęła przez wioskę do swojej chaty. Jak najdelikatniej otworzyła drzwi, po czym natychmiast zabrała się za zamiatanie podłogi. Nie było jej jednak dane dokończyć w spokoju. Do izby weszli bowiem jej starsi bracia i z miejsca zaczęli wytykać jej błędy. Dziewczyna zacisnęła jedynie zęby, czym prędzej kończąc jedną pracę za drugą. Dopiero wówczas wyszła ponownie z domu, zmierzając do samotnego drzewa, przy którym widziała ostatnio Savanę.
Na miejsce dotarła bez problemu, w końcu bywała tam wielokrotnie. Zdziwiła się widząc, że przyjaciółka wciąż stała pod drzewem. Lirrian podeszła do niej i lustrowała ją wzrokiem, ale nie odzywała się.
- Nawet nie wiesz jak mi przykro Rian! Wciąż nie mogę zrozumieć, o co ojcu chodziło. Przecież nic nie zrobiłaś!
- Według niego nie wypada ci zadawać się z osobnikami mojego pokroju. Dość łatwo przyswoić to do wiadomości - odwarknęła dziewczyna, nie wiedząc tak naprawdę, dlaczego złości się akurat na swoją przyjaciółkę. Błękitne oczy Savany zaszły łzami.
- Przecież wiesz, że ja tak nie myś...
Ale Lirrian poczuła, że czarka się przepełniła. Miała po prostu dość.
- Owszem, zdaję sobie z tego sprawę, Vana! Ale mam dość tego, że wszyscy obrażają mnie, dopóki nie trzeba uratować ich zdrowia lub życia, a Angeli nie ma akurat w pobliżu. A nawet wtedy patrzą na mnie tak, jakbym zamierzała wszystkich wymordować, gdy tylko się odwrócą! Odkąd pamiętam, nie było takiego tygodnia, żeby coś mi nie dolegało! Ciągle coś mnie boli, ale nic nie mówię. Ciągle słyszę, jaką to jestem niedorajdą w tym czy w tamtym, chociaż czasem jestem lepsza od wszystkich dzieci z wioski razem wziętych! A ty masz idealne życie i wciąż na nie narzekasz! Mówisz, że nie myślisz o mnie tak, jak inni, ale gdy tylko pojawia się ktoś trzeci, nagle udajesz, że mnie nie znasz! A podobno przyjaźnisz się ze mną od lat! Rozumiem to, ale nie masz pojęcia, jak bardzo to wszystko boli! - zakończyła monolog dziewczyna, po czym odwróciła się i odbiegła, pozostawiając szlochającą pod drzewem szatynkę.
~*~
Elirrianoi?
Dziewczyna obudziła się gwałtownie, niemal kopiąc w łóżko siostry. Przyśniło jej się, że znowu jest w jaskini, którą odkryły z Savaną. Poczuła, że musi się tam natychmiast znaleźć.
Ostrożnie wstała, ubrała się i wyszła z domu, po drodze zabierając ze sobą parę kaganków oraz krzesiwo. Przemknęła na palcach przez kuchnię. Wciągnęła buty i wyszła na dwór. Odetchnęła spokojnie świeżym powietrzem. Było jeszcze ciemno, co ją bardzo cieszyło. Nikt nie powinien jej zaczepiać, szczególnie, że w ciemności widziała lepiej od mieszkańców wioski. Nikogo nie spotkawszy po drodze, dziewczyna dotarła do jaskini, po czym, odpaliwszy kaganek, zagłębiła się w ciasnych korytarzach.
~*~
Przemieszczanie się ciasnym tunelami szło jej tym razem szybciej, gdyż nie musiała pomagać Savanie. Dodatkowo nie spowalniała się ze względu na przyjaciółkę i szła zwykłym, niemal elfim tempem marszu.
Już po pół godzinie dotarła do celu - niewielkiej, naturalnej kamiennej komnaty z zagłębieniem pośrodku.
Dziewczyna podeszła do środka pomieszczenia, uklękła i odpaliła nowy kaganek.
Jej oczy błyszczały z zachwytu, gdy wyciągała dłoń do idealnie białego kamienia leżącego we wnęce.
![](https://img.wattpad.com/cover/303407954-288-k11474.jpg)
CZYTASZ
Shur'tugal
FanficMłoda dziewczyna zostaje Smoczym Jeźdźcem. Jest to jej szansa na udowodnienie samej sobie, że jest coś warta.