Prolog

1.3K 35 0
                                    

5 lat później

Minęło już tyle czasu. Nie potrafię przyzwyczaić się do pewnych zmian. Straciłem ważną dla mnie osobę i trudno jest temu odpuścić. Szukałem zemsty i nawet ona nie pomogła. Choćbym miał zabić ich wszystkich, to gniew zostaje. Ciężko jest być samemu. Cholernie ciężko. Postawiłem znicz i wstałem z ziemi. Przeżegnałem się i odszedłem. W domu zastała mnie cisza. Ruszyłem do biura i zająłem się papierami. Wtedy usłyszałem jeden z najpiękniejszych śmiechów. Rzuciłem kartki i wyszedłem na korytarz. Wysoki chłopiec o czarnych włosach i jej pięknych piwnych oczach. Na szyi ma ten medalik, który dał Maddox. Ruszyłem do niego.

- Papa! - krzyknął zadowolony.

Cieszę się, że mam go przy sobie. On jako jedyny potrafi mnie uspokoić. Bez niego nie dał bym sobie rady. Powybijałem wszystkich wrogów i zaczerpnąłem nowe sojusze. Jednego dnia to wszystko będzie jego. Wiem, że będzie dobrym liderem. Przyrzekłem sobie dbać o niego jak najlepiej będę umiał i zamierzam dotrzymać słowa. Złożyłem pocałunek na jego czole. Chłopiec zaraz pobiegł schodami w dół. Ma tyle energii. Coraz bardziej przypomina mi swoją matkę - wiem, że czeka mnie dużo kłopotów z nim, ale będzie warto. Już go kocham. Kocham go od momentu, w którym pierwszy raz ujrzałem te piękne oczy. Usłyszałem zaraz jego krzyk. Zszedłem zaraz na dół i ujrzałem tą osobą, która pomagała mi w przeciągu tych pięciu lat. Reiko. Nie łączy mnie z nią nic oprócz śmierci Maddox'a. Jest dobrą pomocą przy moim synu. Tym bardziej, że Vin kocha kłopoty. Dziecko z szalonymi pomysłami. Już współczuję jego wrogom. Kobieta przytuliła chłopca. To jest jego oparcie. Reiko mieszka w domu obok. Tam gdzie dawniej mieszkała Hailee. Tęsknię za tą kobietą cholernie bardzo. Chcę do niej napisać albo zadzwonić. Jednak to niemożliwe.

- Jak się masz Vini? - spytała Reiko.

- Dobrze - uśmiechnął się.

Kobieta wyciągnęła z torby małe pudełeczko. Klęknęła przy chłopcu i odpowiedziała:

- Twoja mama chciałaby abyś to miał.

- Tęsknię za nią. - mruknął smutno biorąc prezent.

Spojrzałem na kobietę. Gdy Vin odszedł podeszłem do blatu i z szuflady wyciągnąłem karteczkę. Podszedłem do Reiko i jej ją podałem. Kobieta zaczęła czytać co na tym pisze. Jej mina posmutniała.

- Wiesz jak jest Gio - szepnęła. - Jestem tu, aby zabrać do niej Vincenzo.

- Daj jej chociaż tą karteczkę. - szepnąłem. - Wiem, że mnie nienawidzi. Jednak nie odpuszczę. Wcześniej o nią walczyłem i teraz też będę.

Nie pozwolę jej odejść. Hailee to mój cały świat. Nie zmieni tego nic. Mówiłem, że będzie moja. Nie odpuszczę, bo w momencie którym mnie wybrała stała się moim życiem. Gdyby nie Vin, pewnie bym dawno przepadł. Na razie mam syna, który jest jedynym szczęściem. Hailee nie potrafi obejść się po śmierci Maddox'a. Przed następnym strzałem pchnąłem ją, przez co zrobiły się powikłania. Nie chciałem. Bałem się, że stracę i ją i synka. Niestety skazałem ją na prawie poronienie i teraz komplikacje przez które nie może mieć więcej dzieci. Po narodzinach Vincenzo, Hailee zaczęła studia. Wyjechała do innego miasta i co miesiąc Vin zmienia otoczenie. Cały czas próbuje mieć z nią jakiś kontakt choć jest trudno. Nie poddam się.
Wtedy wzrok Reiko spotkał mój, niepewnie wzięła moją kartkę i spytała mnie:

- Ona i tak tego nie przeczyta Giovanni...

Nachyliłem się nad stołem. Nie przeczyta? Ja nie wiem co robić. Jestem mężczyzną, który zawsze wiedział czego chciał. Wiem, że chcę ją - więc niech tak będzie.

- Wiesz co zrobię Reiko? - zapytałem pewnym siebie tonem.

- Nie? - spytała nie do końca przekonana.

- Pojadę tam i będę o nią walczył, aż do końca. - odparłem. - Nie jest tylko moją królową, ani matką mojego syna, ale jest moim wszystkim. Jest moją miłością i nie pozwolę zniszczyć tego.

Te 5 lat trwało zbyt długo.
Szykuj się Hailee, bo właśnie czeka cię dużo wkurwienie, ale nawet i to nie zatrzyma mnie do odzyskania czegoś, co już od początku było moje.

Sempre llOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz