7. " Spokój i bezpieczeństwo"

708 26 0
                                    

Czas szybko minął i zanim wiedziałam, była już noc. Za oknem świeciły gwiazdy i ukazał się księżyc. Spojrzałam na Vin'a, który usnął i Giovanniego, który siedział skupiony nad czymś myśląc. Wyłączyłam komputer. Dokumenty uszeregowałam i położyłam jedno na drugim. Wzięłam swoją torebkę i wyjęłam z niej klucze. Gdy podniosłam się z krzesła, Giovanni przemówił, dość zmęczonym głosem:

- Już koniec?

- Tak, przepraszam, że tak długo. - mruknęłam.

Mężczyzna podszedł do naszego synka i wziął go na ręce. Chłopiec nawet nie drgnął. Zauważyłam jak ciężki dzień to musiał być dla niego. Nie robił nic pożytecznego, a wiem jak uwielbia spędzać dzień aktywnie. Wiem, decyzja była jego.

- Zanieś Vin'a do samochodu. - powiedziałam. - Ja odniosę dokumenty aby do Roccío.

Giovanni zawahał się na chwilę, jednak zrobił jak kazałam. Wziął chłopca i wyszedł. Ja natomiast w drugą wolną rękę wzięłam sterty papieru. Zgasiłam światło i zamknęłam gabinet na klucz. Wtem ruszyłam na dół. Przy recepcji zastałam Nicole i Roccío. Podałam kobiecie dokumenty. Pożegnałam się z nimi i chciałam ruszyć do wyjścia, jednakże zatrzymał mnie głos mojego szefa:

- Hailee, porozmawiajmy. - odparł. - Nie zajmie to długo.

Zirytowana odwróciłam się w jego stronę. Wyglądał na dziwnie spokojnego. Opierał się o barierkę. Nicole aby spojrzała na mnie kątem oka co szybko zauważyłam. Kiwnęłam jej delikatnie głową i podeszłam do mężczyzny. Stanęłam przed nim i czekałam by zaczął mówić, czego chce. Tak też się stało.

- Nie podoba mi się to jak przyprowadzasz tu męża Lee. - powiedział spoglądając mi w oczy.

- To jest już raczej moja sprawa. - odparłam.

- Dobrze wiesz, że mi się podobasz - mruknął ujmując mój polik w swoją dłoń. - Nie pozwolę by ten cwaniak zniszczył to co było między nami.

Następnie mężczyzna nachylił się nade mną, co przyprawiło mnie o dreszcz. Teraz zrozumiałam co najlepszego narobiłam. Tak, Richard na początku był dla mnie kimś wartym i spędzałam z nim dużo czasu, jednak z czasem to mijało. Teraz gdy Giovanni wrócił to i uczucia do niego powróciły. Jak mogłam być tak głupia. Marco jako szef jest wymagający i naprawdę potrafi zestresować człowieka, jednak osobiście bywa miły, choć czasem tajemniczy. A właśnie jego tajemniczość daje niepewność. Jego wargi wylądowały na moim czole. Złożył delikatny pocałunek i szepnął mi do ucha:

- Do jutra Lee - po czym odszedł zostawiając mnie.

Oparłam się o ścianę i ukryłam twarz w dłoniach. Muszę się wziąć w garść. Wzięłam kilka wdechów i spojrzałam przed siebie. Nicole patrzyła na mnie smutno a Roccío przygryzała nerwowo wargę. Uderzyłam dłonią o barierkę i ruszyłam do wyjścia. Zamknęłam lekko drzwi i szukałam wzrokiem samochodu Gio. Nie było trudno go znaleźć, gdyż mężczyzna stał przed pojazdem i palił papierosa. Popatrzył na mnie dość dziwnie. Jeszcze nigdy w taki sposób mi się nie przyglądał. Nerwowo i zarazem powoli podeszłam w jego stronę. Stanęłam przed nim. Mężczyzna nic nie powiedział, a jego wzrok nadal utkwiony był na mnie. Choć to dziwne, czułam przy nim spokój i bezpieczeństwo. Coś, czego nie dał mi Richard.

- Nie wsiadasz? - zapytał wydmuchując powoli dym papierosowy z ust.

Ja tylko patrzyłam na niego. W świetle księżyca wyglądał tak dobrze. Jednak mężczyzna rzucił papierosa na trawę co przywróciło mnie do rzeczywistości. Otworzył dla mnie drzwiczki od samochodu.

- Dziękuję - powiedziałam wchodząc do auta.

- Sama nie chciałaś wsiąść - odburknął.

Spięłam się. W jego głosie było zdenerwowanie. Jest szansa, że widział mnie z Richardem. Po krótkiej chwili usiadł obok i odpalił silnik. Przyglądałam się mu, przez co zauważyłam rysującą się złość na jego twarzy. Nic nie mówił, a jego cisza była najgorsza. Nie chcę wracać do tamtych lat. Westchnęłam aby i odwróciłam wzrok na szybę. Zaczęłam przyglądać się omijanym przez nas budynkom. Vin spał sobie z tyłu. A my utknęliśmy w niewygodnym i niekomfortowym położeniu. Nie wytrzymałam w końcu i się go spytałam:

- O co ci chodzi Giovanni? - starałam się być cicho.

Mężczyzna zacisnął dłonie na kierownicy. Na jego twarzy wymalował się jeszcze większy grymas. Wtedy przemówił starając się zachować spokój:

- O co mi chodzi? - warknął. - Nie będziemy rozmawiać o tym przy Vincenzo.

Przygryzłam wargę i ponownie odwróciłam wzrok. Dojechaliśmy do domu. Gio bez słowa wysiadł i wziął naszego synka na ręce. Ja postąpiłam identycznie. Mój dom jest wynajmowany. Jest jednorodzinny i ma dwa pokoje. Mały z ogródkiem w którym kwitnął przeróżne kwiaty. Otworzyłam furtkę, a następnie drzwi wejściowe. Giovanni wszedł do środka i spytał gdzie ma położyć Vin'a. Zaprowadziłam go do pokoju chłopca. Tam przebrałam go w piżamy i utuliłam do snu. Vincenzo nawet się nie przebudził, choć bardzo się wiercił. Wiedziałam, że teraz czekać będzie mnie trudna rozmowa.

Sempre llOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz