10. " Kolejne wiadomości "

548 28 1
                                    

Pov's Hailee

Nastąpił kolejny dzień. W nocy nie zmrużyłam okaz przez co czeka mnie ciężkich osiem godzin pracy. Skończyłam smarować tosty dżemem i podałam ja synowi. Chłopiec z uśmiechem na ustach, zaraz zaczął je jeść. Usiadłam obok niego i wyjęłam telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od mojego szefa:

"Przyjedź jak najszybciej będziesz mogła."

Czego jeszcze. Przekręciłam oczami i odłożyłam telefon na bok. Spoglądałam na Vin'a i zauważyłam jak bardzo przypomina swojego ojca. Mam nadzieję, że nie będzie chciał kontynuować mafii, chociaż nie będzie miał raczej wyboru. Jest to jedyny potomek mający w sobie cząstkę Rossów. Zastanawiałam się przez chwilę czy zabrać go ze sobą do firmy, chociaż pewnie zanudził by się. Co prawda inni pracownicy też mają dzieci, ale Vin nie dogaduje się z nimi dobrze. Usłyszałam zaraz dzwonek do drzwi, więc powiedziałam do syna:

- Zobaczę kto to, a ty jak zjesz to pójdź umyć rączki. - uśmiechnęłam się do niego i poszłam w stronę drzwi

W drzwiach stał Giovanni. Jak zwykle z tym swoim cholernym uśmiechem na twarzy. Westchnęłam aby i wpuściłam go do środka. Mężczyzna zamknął za sobą drzwi i złapał mnie delikatnie w talii. Niespodziewanie złożył pocałunek na moim czole i ruszył w stronę kuchni. Tam klęknął przy chłopcu i się z nim przywitał. Zauważyłam jak wspaniale się dogadują. Powoli podeszłam do nich. Nie wiedziałam jak się czuć. Z jednej strony dziwnie, bo nie jestem przyzwyczajona do niezapowiedzianych wizit. Szczególnie jego. Rozmawiali cały czas. Zaczęłam żałować faktu, że ich rozdzielałam. Było to egoistyczne z mojej strony, ale ciężko jest mi przebaczyć Giovanniemu. Potrzebuje czasu. Wyjęłam telefon i na wyświetlaczu pojawiły się kolejne wiadomości od Marco. Przekręciłam oczami i mruknęłam:

- Gio? - mężczyzna zaraz spojrzał na mnie. - Mógłbyś zająć się Vincenzo dzisiaj? Muszę pilnie do pracy.

- Wszystko w porządku? - spytał.

- Okaże się - szepnęłam i ruszyłam do drzwi.

Założyłam buty i wzięłam bluzę z wieszaka. Wyszłam z domu i szybko zamówiłam taksówkę. Długo nie musiałam czekać, gdyż auto zaraz zjawiło się pod domem. Miałam nie zbyt przyjemne przeczucie z tą wiadomością. Wsiadłam i czekałam zniecierpliwiona do momentu, w którym podjechaliśmy pod firmę. Zapłaciłam i wyszłam. Pospiesznie ruszyłam do budynku. Tam spotkałam Nicole, która zaraz zasypała mnie tysiącem pytań. Nie miałam teraz czasu na jej paplanie. Weszłam do windy, w której okazało się, że czeka mój szef. Posłał mi uśmiech gdy podeszłam bliżej.

- Miło cię widzieć ślicznotko - mruknął kładąc swoją dłoń na moim ramieniu.

- Przejdź do rzeczy - warknęłam ściągając jego dłoń z siebie - i mów czego chcesz.

Zauważyłam jak na jego twarzy maluje się zirytowanie. Chociaż może to złość? Zmarszczył brwi, a jego dłoń wylądowała na jego biodrze. Drugą natomiast oparł się o ścianę windy. Wpatrywał się we mnie wypalającym wzrokiem. Musiał być na prawdę wkurzony. Czemu zawsze mówię zanim pomyślę? Nie wiem. To właśnie sprowadza mnie do sytuacji takich jak ta. To dziwne a zarazem niekomfortowe spięcie przerwało otworzenie się windy. Richard gestem dłoni przepuścił mnie. Cały czas słyszałam jego kroki za sobą. I to jedyne co słyszałam. Gdy chciałam już otworzyć drzwi do gabinetu, poczułam jak ściska mnie za przedramię i ciągnie za sobą. Po chwili znaleźliśmy się w ciemnym małym pomieszczeniu. Mężczyzna uderzył mną z całej siły o ścianę i syknął kładąc swoje ręce po obu stronach mojej głowy. Spięłam się. I to nie było nawet ze strachu.

- O co ci chodzi? - warknęłam.

- Posłuchaj Hailee, na prawdę nie chcę cię skrzywdzić, bo jesteś mi bardzo, ale to bardzo bliska - mruknął dotykając mojego polika - jednak musisz odesłać tego faceta, którego nazywasz mężem, bo zaczyna wchodzić mi w interesy.

Byłam wściekła na niego. Ogarnęła mnie niekontrolowana furia. Kim on do cholery myśli, że jest? Prawda, byłam mu potulna jak baranek, ale to tylko dlatego, że brakowało mi Giovanniego. Nigdy nie powiedziałabym, że znajdę się w takiej sytuacji. To jest to, przed czym byłam przestrzegana przez matkę. Jak widać, za mąż pójście za mafiosę ma więcej minusów jak plusów. Jednak stało się. W jednej chwili uniosłam swoją wolną dłoń i uderzyłam Marco z całej siły w twarz. Mężczyzna zaraz złapał się za bolące miejsce. Jego skóra szybko przybrała kolor czerwony. Wściekł się jeszcze bardziej, ale to nic. Dam sobie radę.

- To się doigrałaś Hals - szepnął. - To się doigrałaś...

Sempre llOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz