16. " Zdjęcia "

300 14 0
                                    

Wstałam rano i pierwsze co zrobiłam, to oddzwoniłam. Reiko jednak nie odbierała co zaczęło mnie niepokoić. Na wyświetlaczu pojawił się też SMS. Wiedziałam od kogo. Spojrzałam na łóżko, gdzie mężczyzna jeszcze spał. Ruszyłam do łazienki i odczytałam wiadomość. Jednak byłam zdziwiona gdy okazało się, że to było zdjęcie. Zdjęcie zapłakanej Liv i jej synka. Podpisane:
"Masz 12 godzin, żeby pojawić się w firmie. Inaczej oboje zginął... Bym zapomniał, jeżeli wmieszasz w to policję albo swojego męża, Reiko Maddox będzie następna."
                                ~ M.

Rzuciłam telefonem o podłogę. Cholerny ciąg przedziwnych zdarzeń. W co ja się wplątałam. Oczywiście, gdyby teraz kłopoty mnie minęły przestałabym być sobą. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w czarne spodnie i pastelowy, zielony sweterek. Rozczesałam włosy i szybko umyłam zęby. Gdy wyszłam z łazienki zauważyłam, że Gio jeszcze śpi. Postanowiłam wreszcie wziąć się w garść i załatwić to, co powinnam była zrobić dawno temu. Wyszłam z domu i zamówiłam taksówkę. Nie wiem kiedy wrócę, ale napiszę wiadomość Gio, żeby się nie martwił ani mnie nie szukał - przy najmniej na razie. Taksówka szybko się pojawiła, więc wsiadłam do niej i pojechałam do firmy. O tej porze były tam pustki, ale się tym nie przejmowałam. Minęłam Nicole i poszłam do windy. Weszłam do jego gabinetu i wiedziałam, że będzie na mnie czekał. Stał wpatrzony w okno, tyłem do mnie.

- Szybko - mruknął odwracając się do mnie. - zadziwiająca rzecz jak bardzo chcesz ratować przyjaciół.

- Przejdź do rzecz i mów czego chcesz! - krzyknęłam.

Mężczyzna podszedł bliżej do mnie i uśmiechnął się cwaniacko:

- Ciebie tylko chciałem. Dałem ci więcej niż ten twój Ross. Zapewniłem ci dom, byłem nawet w stanie zaakceptować jego syna. A ty i tak do niego wróciłaś.

- Ja zawsze byłam jego. - odpowiedziałam przez zęby.

- Teraz kłamiesz. Nie martw się, twój drogi mąż już zapewne szykuje papiery rozwodowe. - zaśmiał się i zaczął szukać czegoś w telefonie.

- Co będziesz miał z naszego rozwodu? - Warknęłam.

- Zrujnuje twoje serce tak samo jak ty moje. - odparł i podał mi telefon.

Chwyciłam go i zauważyłam zdjęcia. Multum moich zdjęć, nawet naszych. Były tam moje zdjęcia z Marco. Jak się obejmujemy, a nawet i całujemy. Co najgorsze, on to wszystko wysłał Giovanniemu. Spojrzałam na niego i aż ciężko mi było uwierzyć jak mógł coś takiego zrobić.

- Spokojnie - odpowiedział. - w końcu się doczekasz odpowiedzi na te rozwodowe papiery.

- Na nic się nie doczekam - odpowiedziałam starając się zachować spokoju - bo ich nigdy nie wysłałam. Myślisz naprawdę, że Giovanni będzie chciał rozwodu po twoich photoshopach? Chyba oszalałeś. - wyśmiałam go.

Mężczyzna jednym ruchem oparł mnie o swoje biurko. Zacisnął swoje dłonie na moich biodrach i warknął:

- Nawet jeśli się po tym nie nabierze to i tak któreś z was w końcu zginie. Jeszcze się zastanawiam kto.

Wyrwałam dłoń i uderzyłam go z całej siły w polik i warknęłam:

- A teraz, gdzie oni są?!

- Głupia jędzo! Dowiedziałabyś się gdybyś mnie nie uderzyła - krzyknął. - Zniszczę cię.

W tej chwili pamiętałam dlaczego właśnie swoje nastoletnie lata spędziłam z bronią w dłoni. Mój ojczym zawsze wiedział co mnie czeka. Od urodzenia byłam warta świstka papieru. Kawałka dokumentu. Zawsze swoje życie wyobrażałam sobie inaczej. Miałam mieszkać ze swoim mężem i synem, ale postanowiłam pozwolić pochłonąć się emocjom, na co przełożył się mój związek z tym oto człowiekiem. Z człowiekiem który bezlitośnie patrzył w moją stronę. Strach jest jedyną rzeczą, którą chce teraz ujrzeć w moich oczach. Nie pozwolę mu na to. Nie ma nawet takiej opcji. Gdy mężczyzna chciał już coś powiedzieć drzwi do jego gabinetu się otworzyły. Weszła ostrożnie młoda kobieta, w białej zwiewnej sukience. Widziałam ją pierwszy raz na oczy:

- Przypatrz się jej dobrze Hals - warknął ponownie podchodząc do okna. - Następnym razem możesz zobaczyć ją na swoim stanowisku.

- Wariat! - krzyknęłam bez opamiętania. Pracę ceniłam sobie ponad wszystko, a on o tym dobrze wiedział. - Zwolnisz mnie, bo co?!

- Bo tak mi się podoba - odparł spokojnie. - Zresztą wymówki... Tak wymówki. Dostałaś tą posadę dobrze wiemy czemu.

Ścisnęłam mocno dłonie, a furia wywołała falę gorąca przepływającą przez moje ciało. Już od urodzenia życie mi nie sprzyjało, wszystko zawsze było przeciwko mnie. Teraz Marco myśli, że da radę zburzyć moje szczęście? To się grubo myli.

- Dobrze - odparłam jeszcze całkiem niespokojna - sama się zwalniam w takim razie.

Minęłam wystraszoną kobietę i ruszyłam do drzwi. Biedna nie wie co ją czeka. Zanim mogłam opuścić to pomieszczenie zatrzymał mnie jego głos:

- Wysłałem mu jak to nazywasz podrobionymi zdjęciami - mruknął swobodnie, a w jego tonie można było wyczuć rozbawienie - ale mam i te orginalne, prawdziwe. O, w tej suknii którą ci kupiłem na naszej pierwszej randce. - zaśmiał się.

Wściekła jeszcze bardziej wyszłam trzaskając drzwiami. Tak właśnie szybko mogę zrujnować siebie życie. Fakt, nie postępowałam najlepiej po odejściu od Gio, ale szukałam ucieczki. Tą ucieczką miał być właśnie Marco.

Sempre llOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz