8.

630 31 1
                                    


Doktor nie stwierdził żadnych poważniejszych obrażeń, niż te które były widoczne gołym okiem. Była poobijana, to tyle. Thomas upierał się żeby być przy wizycie. Obawiał się, że Ada mogłaby coś przed nim ukryć tylko po to aby jak najszybciej wrócić do siebie. Jednak nie było czego ukrywać. Kilka siniaków, obicia, otarcia. Brak przesłanek jakie mogłyby wskazywać na poważniejsze, wewnętrzne obrażenia. Thomas odprowadził lekarza do drzwi, pożegnał się z nim i wrócił do sypialni dla gości, którą teraz zajmowała Ada. Stał oparty o futrynę drzwi i podziwiał ją. Patrzyła bezmyślnie na widok za oknem, gdy tylko go usłyszała obróciła się.

- Zostanę u Ciebie przez ten tydzień chorobowego skoro tak bardzo chcesz – powiedziała zakręcając włosy w kucyk.

Wolał jak jej włosy były rozpuszczone, wygadała wtedy piękniej. Skrzywił usta w kpiącym grymasie – A ty niby tego nie chcesz? – zapytał i zaśmiał się złowieszczo, nie oczekiwał odpowiedzi – nie zostaniemy tutaj, wracamy do centrum – kontynuował – tam mam swój apartament. Stąd wszędzie jest za daleko. Nie mogę siedzieć tu cały tydzień, ani ciągle dojeżdżać. Straciłbym za dużo swojego cennego czasu. Ale nie martw się, apartament jest przestronny i niczego tam Ci nie zabranie.

- Czy będę musiała spać tam z Tobą? – zapytała nieśmiało cichym głosem.

Wywrócił oczami. Czy ona naprawdę musiała się tak zachowywać? Nie był bandziorem czyhającym na jej cnotę. Jakby chciał jej coś zrobić to już by to zrobił.

- Chciałabyś grzeczna dziewczynko hahaha! Nie martw się, także tam są pokoje dla gości. Możesz czuć się bezpieczna, nikt nie będzie Cię napastować. – szlag! z tymi babami, pomyślał.

W salonie trzasnęły drzwi. Słychać było kroki i męskie głosy.

- Jesteśmy szefie – dobiegło ich męskie krzyknięcie.

- W samą porę - mruknął Thomas pod nosem – chodź przedstawię Ci kogoś – dodał kierując swoje słowa do Ady.

W salonie czekało na nich dwóch rosłych mężczyzn. Przypominali wyglądem tych co walczą ze sobą w klatkach jak zwierzęta. Jak tylko zobaczyli Thomasa stanęli obok siebie na baczność. Ada była lekko przerażona ich wyglądem. Byli typem osób, których nie chce się spotkać w ciasnej uliczce po zmroku. Obydwaj mieli twarze pokryte bliznami, jeden z nich miał w bliznach całą dłoń, z których jedna wyglądała jak zrośnięta dziura po wbitym nożu.

- Witam Panowie – powiedział Thomas i obrócił się w stronę swojej towarzyszki – Ado, poznaj to są Mati i Rudy. Rudy bo jest Rudy, a Mati bo tak ma na imię – mężczyźni skinęli głowami – to są Twoi ochroniarze. Od dzisiaj będą Ci towarzyszyć gdziekolwiek pójdziesz. Ty nie będziesz nigdzie ruszać się bez nich, a oni bez Ciebie. Panowie to jest Ada, macie nie spuszczać jej z oczu – zwrócił się do mężczyzn ponownie – chyba, że będzie ze mną, wtedy nie będziemy was potrzebować. To wszystko, możecie już iść.

Mężczyźni ponownie skłonili głowami i odeszli w ciszy.

Ada nie za bardzo wiedziała co miała powiedzieć i czy w ogóle miała coś mówić. Przez myśl jej przeszło jak to możliwe, że wczoraj jeszcze była zwykłą dziewczyną, a dziś miała ochroniarzy. Miała wrażenie, że to tylko sen, bo przecież w snach dzieją się najdziwniejsze rzeczy, o których człowiek by nawet nie pomyślał. Czy to był jakiś żart, czy naprawdę jednak „ukryta kamera"?

- Thomas czy Ty uważasz za normlane to, że nie pytasz mnie co ja sądzę albo uważam na jakiś temat? Nie jestem ubezwłasnowolniona. Potrafię myśleć samodzielnie, nie potrzebuje żeby ktoś robił to za mnie – powiedziała podniesiony głosem – nie chce żadnej ochrony. Co Ty sobie wyobrażasz?

- Co sobie wyobrażam? Tutaj nie ma czego sobie wyobrażać. Każdy chyba wie czym się zajmuje ochrona i jak to wygląda. Chodź idziemy coś w końcu zjeść. Dostałam wiadomość z kuchni, że steki są już gotowe.

- Chce żebyś traktował mnie poważnie, inaczej wracam do siebie. Nie możesz mnie związać i przetrzymywać tu siłą. Jeśli nie będziesz podchodzić do mnie na serio to zbieram się i idę w swoja stronę – mówiła bardzo poważnie. Patrzyła na niego wnikliwie jakby chciała przejrzeć go na wskroś. Jej ciemne jak węgiel oczy wbijały się w niego oczekując na odpowiedź.

Wiedział, że to nie są żarty. Nie mógł teraz tego spieprzyć. Zwilżył usta językiem i szukał w głowie szybko jakiejś sensownej odpowiedzi, która by ją zadowoliła.

- Czy jesteś pewna, że nie mogę Cię związać i przetzrymywać? – zaśmiał się szelmowsko. Miał nadzieje, że dowcip rozładuje atmosferę jednak nic bardziej mylnego. Ten żart był błędem. Ada zdenerwowała się na poważnie. Obróciła się na pięcie i odeszła w stronę schodów. Szła do pokoju po swoje rzeczy. Nikt nie będzie z niej kpił.

- Ada, Ada, Ada...czekaj! – krzyknął i podbiegł do niej. Zatrzymał ją łapiąc za łokieć ale skrzywiła się na ten gest i natychmiast ją puścił – posłuchaj, sprawa wygląda tak, że jestem gościem, który nie zna się na uczuciach. Nigdy nie byłem w żadnym związku, nie jestem delikatnym typem, nie wiem jak rozmawiać z kobietami.

- Nie jesteśmy w związku Thomas – przerwała mu i weszła o dwa schody wyżej odwracając się do niego plecami.

- Wiem, wiem – przetarł palcami dolną wargę- nie o to mi chodziło. Widzisz, ja nie umiem rozmawiać. Nie umiem ładnie i pięknie dobierać słów. Znam język biznesu ale nie znam języka uczuć czy emocji. Po prostu zorganizowałem tą ochronę ponieważ martwię się o Ciebie, nie chce żeby Ci się coś stało. Zależy mi na Tobie Ada, to jest dla mnie bardzo nowe uczucie. Nigdy na nikim mi nie zależało. Sam nie wiem co mam robić.

Pieprzyć to! Postawił wszystko na jedną kartkę. Nie miał pojęcia co ona zrobi z tym co powiedział. Nie był tym typem faceta, który nie wie co robić. Zawsze wiedział. Oczywiste dla niego było co chciał i zawsze po prostu to brał. Teraz już nie było tak łatwo. Ada była dziewczyną, która nie rzucała mu się na szyję tylko dlatego, że jest kim jest. Nie imponowały jej jego pieniądze, czy auta. Jak on ma się zachowywać przy tej dziewczynie? Nigdy wcześniej takiej nie poznał.

- Dobrze – szepnęła patrząc w dół po czym podniosła głowę do góry i popatrzyła mu prosto w oczy. Zeszła ze schodów i stanęła naprzeciwko niego. Był wzruszający. Chwyciło ją za serce, to co powiedział. Wiedziała, że nie przyszło mu to łatwo.

Był zdziwiony, że poszło dość łatwo, nie spodziewał się tego. Ucieszył się jednak. Znowu miał to czego chciał. Czy to możliwe żeby naprawdę miał w życiu aż takie szczęście? Złapał jej buzie w swoje duże, silne dłonie i pocałował ją mocno i namiętnie. Ada od razu odwzajemniła pocałunek, był niespodziewany ale mile widziany. Tak naprawdę wewnątrz siebie pragnęła o wiele, wiele więcej niż pocałunu. Przecież była dorosłą zdrową kobietą, a on cholernie przystojnym mężczyzną, czemu więc miałaby go nie pragnąć. Pragnęła.

Jego ręce zaczęły błądzić po jej biodrach, plecach, dotykały jej pięknych włosów które tak uwielbiał. Schodziły niżej badając jej jędrne i krągłe pośladki. Ada cicho jęknęła, co wzbudziło w nim ogromną rządzę, chciał mieć ją tu i teraz. Całą. Nie pragnął tylko jej ciała, ale także serca i umysłu.

Nagle oderwała od niego usta i odsunęła się. Popatrzyła mu głęboko w jego lodowate oczy, które nie były już takie zimne. Widziała w nich jakieś światło, które wydobywało się spod grubej warstwy błękitnego lodu. Thomas też przyglądał się Adzie uważnie. Była taka chętna i seksowna, jej wzrok był zmysłowy. Oczy błyszczały jej jak diamenty. Prawie ugięły mu się kolana. Poczuł coś jakby motyle w brzuchu, ciężko mu było odgadnąć co to za uczycie bo nigdy wcześniej go nie doświadczył. Jeszcze chwila, a weźmie ją na ręce i zaniesie do sypialni. W uszach dudniło mu od wysokiego ciśnienia krwi.

- Nie wyobrażaj sobie za dużo – powiedziała uśmiechając się bezczelnie – prowadź do kuchni, jestem diabelsko głodna.

Zaśmiał się złowieszczo odchylając głowę do tyłu. Miał ochotę klepnąć ją w tyłek za karę.

- Zołza – mruknął pod nosem, załapał ją za rękę pociągając za sobą w stronę kuchni. 

Oraz, że Cię nie opuszczę...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz