Zygzakowaty Piorun stał i patrzył się się miejsce zbrodni. Jego źrenice drżały, podobnie jak i reszta ciała. Z jego oczu zaczęły wyciekać łzy.
— Nie... Nie... Nie... — powtarzał jak opętany
Sokola Łapa poszedła do mentora zmartwiona i spytała:
— Co się dzieje, Zygzakowaty Piorunie? — spojrzała, a przynajmniej próbowała, bo wojownik patrzał się w oddal, mentorowi prosto w oczy — Proszę, powiedz mi. Pomogę ci.
Wojownik nadal drżał i płakał.
— Nikt mi z tym nie pomoże... — mruknął — To jest ogromny kamień na sercu. Błąd przeszłości. Niewybaczalny...
Sokola Łapa odsunęła się na odległość ogona od mentora, po czym ze zmartwieniem wymieniła spojrzenia z Miętowym Wiatrem i Zajęczą Łapą.
— Ale mi możesz powiedzieć. Będzie ci lżej. — zaproponowała raz jeszcze
Jakieś wyższe moce Klanu Gwiazdy zmusiły kocura do powiedzienia prawdy.
— Ja... Za... Za... Za... — jąkał się niepewnie — Za... — jego źrenice momentalnie zmniejszyły się, wizja zniknęła sprzed jego oczu i uświadomił sobie, że nie może powiedzieć prawdy — Zawrócę chyba do obozu...
Miętowy Wiatr zwróciła się w stronę Zygzakowatego Pioruna.
— Ale to Ty prowadzisz ten patrol!
Kocur nie odpowiedział. Odszedł. Po drodze spotkał spacerującą Szepczącą Bryzę i poprosił ją, aby to ona poprowadziła patrol.
— Ehm... No dobrze, jeśli tak chcesz.
Zygzakowaty Piorun kiwnął głową ze wdzięcznością, po czym zaczął kierować się w stronę obozu. Przed nim jednak zastał Jodłowego Ciernia, jego przyjaciela.
— Witaj, mój drogi. — mruknął spokojnie — Cóż cię trapi?
Wojownik zjeżył się.
— Co wy wszyscy dzisiaj tacy wścibscy?! Nic mi nie jest! — syknął zdenerwowany
Gdy już żwawym krokiem wchodził do obozu, poczuł ogromny ból na końcówce ogona.
To był Jodłowy Cierń, który go zatrzymał.
— Chodź ze mną — miauknął spokojnie
Zygzakowaty Piorun na początku znowu chciał się wydrzeć, ale uznał to za bezsensowne i poszedł za medykiem.
Kocur prowadził go jakąś ścieżką wzdłuż strumienia. Po kilku żmudnych minutach łażenia, kocury dotarły do miejsca, gdzie były pojedyncze kamienie, omszone drzewa i wydok na strumień.
— Przychodzę tu czasem pooglądać naturę. — mruknął
Wojownik rozejrzał się. Wokół było tyle zieleni! Wcześniej o dziwo jej nie widział...!
— Wow. — szepnął z podziwem — Nigdy nie widziałem, żeby natura była taka piękna na naszym terytorium.
Medyk spojrzał ślepym okiem na swojego przyjaciela.
— A ja widziałem; nieraz. Po prostu wy, wojownicy, macie w głowie jedynie bitwy, polowania i patrole. — mruknął — A my, medycy, widzimy świat inaczej. My szukamy ziół. Znamy się na nich. Natura nie jest nam obca. Gdy wojownicy się przyglądają, to dopiero wtedy widzą piękno, jakie widzimy my.
Słowa kocura były jak najbardziej prawdziwe. Ale to nie koniec. To dopiero początek.
— To, o co chodzi? — zapytał — Dlaczego jesteś taki smutny?
Zygzakowatego Pioruna zmroziło. Przypomniał sobie o wizji z przeszłości, jaką miał.
— Nie możesz nikomu powiedzieć. — mruknął z przerwą na odpowiedź medyka. On kiwnął głową. — ufam ci.
Wziął głęboki wdech i wydech, a następnie zaczął wszystko tłumaczyć.
— Pamiętasz, jak zginął Dzicza Łapa?
— Dzicza Łapa? — powtórzył medyk, patrząc na przyjaciela — Ten... Zmarły syn Rozdartej Gwiazdy, dobrze pamiętam?
— Tak. — odpowiedział Zygzakowaty Piorun — Nikt nie wiedział, dlaczego umarł... Oprócz mnie.
Jodłowy Cierń spojrzał na wojownika, wytrzeszczając gały.
— Ale... Zabił go jakiś włóczęga.
Zygzakowaty Piorun spojrzał na ziemię.
— Taka jest nieprawdziwa wersja zdarzeń. — mruknął
Brązowy kocur wziął łapę tak, aby pręgowany kocur mógł na niego spojrzeć.
— To jaka była ta prawdziwa?
Wojownik zamknął oczy. Zastanowił się chwilę, czy jest sens o tym mówić. Bał się, że dowie się o tym Rozdarta Gwiazda i Zygzakowaty Piorun zostanie wyrzucony z klanu. Ale nie było wyjścia. Powiedział już za dużo.
— To ja. — warknął — Ja zabiłem Dziczą Łapę, rozumiesz?!
Jodłowy Cierń wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. Chociaż sam pamiętał to słabo, bo był wtedy bardzo, bardzo młodym uczniem, to pamiętał to zdarzenie.
— Ale... Dlaczego? — nadal zadawał pytania
— Naśmiewał się ze mnie. — syknął z ogromną falą gniewu — Kpił ze mnie. Nienawidził mnie. Nastawił Borsuczego Nosa tak, aby też mnie nienawidził. Nawet próbował zabić pieszczoszkę, bo nie przyznawała się do tego, że to moja matka. — warknął — A to nie była moja matka, oczywiście. Całe życie byłem tym najgorszym. Aż do momentu... Kiedy się go pozbyłem.
Medyk słuchał uważnie, spoglądając na przyjaciela, nie zarzucając mu nic i nie próbując przerywać.
— Najpierw czułem ulgę. — powiedział — Ale z każdym dniem czuję się z tym coraz gorzej! Ja już tak nie mogę, Jodłowy Cierniu!
Rzucił się na barki kocura, opierając się o nie, szlochając i drżąc.
— Nikomu nic nie powiem. Nie będę cię obwiniać. Nie zrobię nic. — miauknął — Bo jeśli będziesz chciał, to dam coś zrobisz. Najważniejsze, że zrozumiałeś swoje błędy.
Nadal tuląc się do swego przyjaciela, Zygzakowaty Piorun rzekł:
— Dziękuję...
***
Pręgowany wojownik wdychał i wydychał powietrze uzbierane do jego nozdrzy, ruszając się od czasu do czasu.
Małe promyczki dobijały się do legowiska wojowników.
Jeden zaświecił kocurowi prosto w oko. Coś go przykryło. To nie jest normalne.
Zaraz... To Rozdarta Gwiazda! Zapach kocura wypełnił jamę nosową Zygzakowatego Pioruna, po czym ziewnął, rozciągnął się i strzepnął głową.
— Co...?
Rozdarta Gwiazda spojrzał na niego krzywym uśmiechem.
— Chyba miałeś mi kogoś przedstawić.
Nagle wszystko mu się przypomniało. Dzisiaj ma zapoznać ojca z Kosem! Ta sympatyczna samotniczka napewno nie wypadnie źle na spotkaniu.
Momentalnie Zygzakowaty Piorun wybiegł z legowiska i zaczął kierować się w stronę wyjścia z obozu. Rozdarta Gwiazda ruszył za nim.
— Gdzie zmierzamy? — zapytał
— Do Zniszczonego Siedliska. — odpowiedział jego syn, nadal idąc
Po kilku minutach, koty dotarły na miejsce. Początkowo zapowiadało się na to, że Kos nie przybyła. Zygzakowaty Piorun już chciał mówić "To sobie poczekamy...", jednak przed twarzami kotów wyskoczył czarny kształt. To była Kos!
— Witam, miło mi cię w końcu poznać, Rozdarta Gwiazdo.
CZYTASZ
Wojownicy. Superedycja. Paranoje Zygzakowatego Pioruna
Teen FictionZygzakowaty Piorun, dumny wojownik Klanu Pokrzyw, przeżywa wiele przygód. Jednak nadal nie zapomina o swoim młodzieńczym błędzie - zabiciu Dziczej Łapy. Kocur nigdy sobie nie wybaczył, a z czasem wyrzuty sumienia stały się na tyle silne, że był zdol...