• Rozdział 15 •

15 1 0
                                    

Za dużo wydarzyło się jak na jeden dzień. O wiele za dużo. Zygzakowaty Piorun odchodził od zmysłów. Wyznanie Jodłowego Ciernia wystarczająco namieszało mu w głowie, a jeszcze nachodziły go co chwila koty pytające, czy potrzebuje pomocy, lub czy wszystko z nim w porządku.

Dosyć.

On chciał sobie to tylko przemyśleć.

Właśnie dlatego akurat leżał w kącie legowiska, gapiąc się w krzaka imitującego ścianę.

— Czy to przeze mnie? — zapytała Kos, która właśnie weszła do legowiska.

— Przez ciebie co?

Kotka usiadła, owijając ogon wokół łap, siedząc długość lisa od pręgusa, aby dać mu prywatną przestrzeń.

— Czy to przez moją nachalność jesteś... Taki?

Zygzakowaty Piorun mrugnął.

— Ależ skąd! Po prostu... Ostatnio czuję się jakoś... Inaczej. — przyznał, po czym dał czarnej kotce znak, aby podeszła bliżej.

Nieśmiało wstała i ruszyła przed siebie, po czym usiadła przy ciele Zygzakowatego Pioruna.

— Czy to przez to... Zakochanie? — zapytała.

— C-Czyje...? — pręgus poczuł, że się stresuje. Co jeśli Kos wie o nim i Jodłowym Cierniu?

— No... Twoje we mnie...

Wojownik odetchnął z ulgą.

— Nie, co ty! Nie gniewam się na ciebie ani nic. Po prostu. Ja... To jest już chyba ni-

— No nareszcie z kimś gadasz! Na Klan Gwiazdy! — to był Skręcona Gałąź, który właśnie wszedł do legowiska — W sumie, nie dziwię się, że to właśnie z nią rozmawiasz... — powiedział cicho, ale Zygzakowaty Piorun to usłyszał — Nieważne. Chciałbym, żebyś poszedł na patrol graniczny z Klanem Szyszek.

Zmieszany kocur niechętnie wstał i podszedł do zastępcy.

— Z kim...? — zapytał, ziewając.

— Patrol poprowadzi Borsuczy Nos. Wziął ze sobą Psiego Szczeka, Jelonkowego Skoka i ja poprosiłem go, aby wziął ciebie. Od rana nic nie robiłeś, tylko siedziałeś tu w legowisku. Zastanawiam się, co musiało się stać, że tak się zachowujesz.

Zygzakowaty Piorun nie odpowiedział. Zwrócił się do Kos, po czym powiedział:

— Jutro pogadamy. Nad strumykiem.

— Nad strumykiem? Ale-

— Nad strumykiem to nad strumykiem. — odpowiedział i wyszedł z legowiska.

Skierował się w stronę stojących przed wyjściem z obozu trzech wojowników. Borsuczy Nos podszedł bliżej pręgusa.

— No w końcu. Chodź — miauknął i dał ogonem sygnał, aby patrol wyruszył.

Dwójka kotów poszła przodem i stanęła poza obozem, czekając na pozostałych dwóch pobratymców. Borsuczy Nos spojrzał na Zygzakowatego Pioruna i otworzył pysk, aby coś powiedzieć, ale pręgus był szybszy.

— Nic nie mów.

Brązowy kocur ruszył przed siebie, a czarno-biały wyprzedził wszystkich wojowników z patrolu, po czym zaczął kierować się coraz bliżej Ogromnej Drogi Grzmotu.

To miejsce zawsze przyprawiało Zygzakowatego Pioruna o dreszcze. To okrutne wspomnienie... Kocur nigdy go nie zapomni. Widok martwej, poobijanej Jaskółczy Pisk z kociakami bez błony był dobijający. Pręgus nigdy nie mógł o nim zapomnieć. O tyle dobrze, że jego dawna partnerka przegryzła błony kociakom, aby mogły oddychać.

Wojownicy. Superedycja. Paranoje Zygzakowatego PiorunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz