7.Cud

204 27 12
                                    

3 os. Pov.

Po wygrzebaniu ciała chłopca z pod gruzów budynku zabrano go do szpitala.
Na rozkaz Hokage, zajęli się nim wszyscy wolni i najlepsi lekarze.
Jednak stan poszkodowanego się nie poprawiał, a co gorsza zaczął się po czasie pogarszać.

Obecnie, po ponad 15h walki o życie pięciolatka, jedyną szansą na jego samodzielne przeżycie jest cud, ponieważ serce chłopca bije tylko dzięki chakrze lekarzy.

~początek pożaru/gdzieś~

- Auu - cichy syn postaci przy barze nie zdobył większej uwagi niż kilkusekundowe spojrzenie barmana. Postać w zielonym płaszczu też się tym zbytnio nie przejęła, jednak gdy ból w lewym nadgarstku się nasilał, persona postanowiła sprawdzić co przeszkadza jej w odpoczynku. Kiedy podwinęła rękaw, przeraziła się. Pieczęć "Lis" niebezpiecznie mieniła się czerwonym kolorem, co nie oznaczało nic dobrego.
Przez chwilę siedzenia w szoku i wpatrywaniu się w swój nadgarstek, osoba wstała i rzucając na blat zapłatę wraz z napiwkiem wybiegła pospiesznie w stronę motelu w którym obecnie się zatrzymała.
Biegnąc, cały czas wpatrując się w znak Lisa na nadgarstku, który przybierał coraz czerwieńszy kolor, potrącała multum osób, które spacerowały wśród wąskich uliczek. Mimo zdenerwowanych i zirytowanych mrugnięcia czy też głośniejszy chce komentarzy, postać nie zatrzymała się nadal biegnąc przed siebie.
Nie witając się nawet z recepcionistką pobiegla na piętro, alby się spakować, i poinformować o wyjeździe swoją towarzyszkę.

Kiedy wbiegła do pokoju, spotkała się z zaciekawionym i przestraszonym spojrzeniem dziewczyny, która z nią podróżowała i stała się kimś kogo można nazwać przyjaciółką. W odpowiedzi na pytanie 'Co się stało? ' pokazała tylko krwawy kolor pieczęci na nadgarstku.
Jak na specjalny znak, obie postaci zaczęły jak najszybciej się pakować. Przygotowały także zapłatę za pobyt.

Wybiegając z budynku, rzuciły recepcionistce zapłatę z karteczka z nazwiskiem, nawet się nie żegnając.

Jedyne ci usłyszała recepcionistka to kawałek wypowiedzi wyższej z osób;

- ... Wracamy do Konohy.... jest w niebezpieczenstwie...

Jak do tego doszło - zastanawiała się postać. Z niedowierzaniem patrzyła na pieczęć "Lis" na swoim nadgarstku.

??? pov.

~time skip~

- Nie nie nie nie..... To nie mogło się stać. - Mój cichy bełkot wypełnił ciszę powstałą po moim nagłym zatrzymaniu.

Na pytanie 'Co się dzieje', moja towarzyszka nie otrzymała odpowiedzi słownej, tylko wyciągnięty w jej stronę mój lewy nadgarstek. Gdy go zobaczyła, zasłoniła twarz dłońmi, niedowierzając w to co widzi.

Znak "Lis", który normalnie był koloru czarnego, jednak kilkadziesiąt minut wcześniej zaczął zabarwiać się, w coraz to intensywniejszą czerwień, znikną, a na jego miejscu pojawiał się powoli czarno-pomarańczowy znak "Miłość".
Oznaczało to, że osoba posiadająca drugą taką pieczęć na swoim nadgarstku...zginęła...

~time skip~

3 os. pov.

Obie postacie mimo widocznego i odczuwalnego żalu, kontynuowały drogę do Konohy, jednak spokojnie, w żałobnej ciszy. Było tak od ponad godziny. Szczególnie cierpiała i obwiniała się starsza i wyższa postać. Cisza zaczynała ciążyć młodszej dziewczynie, której autorytet, właśnie pogrążał się w rozpaczy po stracie, jednak nie spodziewała się, że to właśnie jej sensei zakończy ten stan rozpaczy. Młodsza nie wiedziała jednak czy to aby na pewno dobry znak, skoro postać obok niej zaczęła się szaleńczo śmiać i płakać. Z niezrozumnieniem i przestrachem spojrzała w swoją lewą stronę, gdzie powinien być ninja wysokiej rangi, którego uważała za swojego mistrza. Jednak zamiast zobaczyć szaleńczy śmiech i płacz rozpaczy, zobaczyła szczery, pełen radości i nadzieji uśmiech. Na jej zaniepokojone spojrzenie, postać obok niej ukazała nadgarstek, który początkowo miał na sobie pieczęć "Lis", później "Miłość", a teraz ponownie przybrał wygląd pieczęci "Lis". Widząc to, dziewczyna po raz kolejny tego dnia, zakryła usta rękami niedowierzając w to co widzi. Zaczęła płakać, tym razem jednak ze szczęścia.
Niestety chwilę radości, przerwał piekący ból nadgarstka posiadaczki pieczęci, przypominając, iż mimo, że drugi posiadacz żyje, w każdej chwili, może się to zmienić.
Uświadomione sykiem bólu persony, skacząc po drzewach, jak najszybciej ruszyły w dalszą drogę do Konohy.

W trakcie biegu, młodsza usłyszała jeszcze cichy szloch ulgi i krótkie słowa, które upewniły ją, że z jej sensei bedzię dobrze.

- On żyje Shizume...on żyje...

..................................................................................

Kakashi pov.

15 godzin...48 minut...26 sekund...27 sekund...28 sekund... siedzę i liczę czas w ciągu którego Naruto jest na sali. Hokage wysłał do niego najlepszych i niemal wszystkich wolnych lekarzy, jednak on wciąż nie...jego serce nie pracuje samodzielnie.
Mówią, że jeśli nie zacznie samodzielnie oddychać za ok. 3 godziny będziemy musieli pogodzić się ze stratą tego małego potwora, jak to ujęła jedna z pielęgniarek, widocznie zadowolona z tego faktu. Na jej nieszczęście zarówno ja jak i sam Hokage wyłapaliśmy jej radość i samo słowo 'potwór' ją zdradziło, dlatego więc została odpowiednio ukarana, ale nie zagłębiałem się w szczegóły.

~time skip~

15 minut...tylko tyle czasu dali jeszcze Naruto, jednak teraz zajmuje się nim tylko dwójka lekarzy. 'Naruto błagam...obudź się' tylko tyle byłem w stanie powiedzieć, a raczej wyszeptać.
Teraz zostaje mi tylko czekać...

.................................................................................

??? pov.

W czasie naszej 20-godzinnej podróży nie zatrzymywałyśmy się na dłużej niż 15 minut.
niestety od ok. 4 godzin pieczęć blaknie, bedąc teraz niemal niewidoczna.

Do Konohy zostało jeszcze ok. 5 min drogi.
Przyśpieszamy...Widzę bramę...Strażnicy widząc nas, a raczej mnie, nie zatrzymują nas tylko przepuszczają...Biegniemy do szpitala...Szukam jego chakry...nie ma jej, ale czuję tutaj chakrę Trzeciego...Biegniemy tam... sala operacyjna do działań z chakrą... ON tam jest... musi...

Hokage oraz jakiś inny ninja poruszyli się na dzwięk naszych przyśpieszonych oddechów, po, że tak powiem 'długim' maratonie. Wychodząca z sali pilęgniarka upuściła tacę, którą trzymała i z powrotem wbiegła do środka, zapewne informując innych jej rezydentów o moim przybyciu. Jako pierwszy, z szoku otrząsną się Hokage.

- Tsunade?- zapytał - Co ty tuta...

Nie dałam mu dokończyć przerywając mu i mówiąc;

- Gdzie jest Naruto?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No...
Udało się po latach w końcu dokończyć...
Leniwa jestem i się przyznaję, ale... no...
Rozdział nie sprawdzany, jeśli są jakieś błędy proszę o informację to poprawię

🍜𝙼𝚘𝚔𝚒🍜

Dotrzeć Do SercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz