ROZDZIAŁ 5

14.9K 679 67
                                    

MAYLA

Zawsze sądziłam, że w życiu można mieć tylko jednego przyjaciela. W większym tłumie można się pogubić i stracić rezon. Tutaj jest prościej ufać, jeśli widzisz tylko jedną parę zaciekawionych oczu.

I od zawsze myślałam, że to właśnie tylko Ariana może stać się tą parą oczu. A później poznałam Chrisa i zrozumiałam, że warto trzymać przy sobie co najmniej dwa zupełnie różne charaktery. Przyjaźń damsko-męska naprawdę istnieje i nikt nie wmówi mi, że jest inaczej.

— Ile to już? — pyta z szelmowskim uśmiechem na ustach, po czym stawia mnie w końcu na podłodze. — Dwa lata? W cholerę długo.

— Prawie codziennie widziałeś mnie na Facetime — mówię, szturchając go lekko w twardy tors. — Więc nie dziw się tak teraz.

— Nie mam wyjścia, bo... — Opuszcza wzrok na dół, oglądając moje ciało. — Kurwa, to, co wykonałaś, to kawał dobrej roboty.

Kawał dobrej roboty, wiadro odwagi i szczypta anemii w momencie, gdy przesadzałam z głodówkami. Dodajmy do tego złamaną psychikę, obsesję na punkcie wagi i morze wylanych łez.

I dopiero wtedy wyjdzie efekt całej tej pracy.

— Ta — odpowiadam lekko speszona. — Dzięki.

Krzyżuję ramiona na piersiach, ale tylko dlatego, że chłodne powietrze znów owiewa moją skórę. Uśmiecham się niepewnie do przyjaciela, udając, że jest wszystko dobrze.

— Co jest? — Chris marszczy nos. — Coś się stało?

Tak. Zamarzam.

Mam wrażenie, że jak ważyłam więcej, to było mi cieplej. Częściej się pociłam i topiłam w szerokich bluzach. Teraz trzęsę się nawet w wysokich temperaturach, przez co ludzie czasami patrzą na mnie jak na chorą.

— Nie — kłamię uparcie, po czym wymijam go. — Muszę lecieć do domu i...

— Mayla, słyszę, jak twoje zęby szczękają z zimna — przerywa mi z westchnieniem. — Mogę dać ci bluzę.

Ma ich co najmniej kilka ze względu na status zawodnika lacrosse. Oni zawsze trzymają te kolorowe bluzy w swoich szafkach. Chyba po to, by rozdawać je swoim fankom.

— Ja chyba...

— Miles — wtrąca się głęboki głos.

Nie chcę się obracać, bo wiem doskonale, do kogo należy.

Moje ciało zaczyna jeszcze bardziej drżeć, ale tym razem nie z powodu zimna. Przymykam powieki na dosłownie sekundę, by wyobrazić sobie, że on tu wcale nie przyszedł. Mam tę głupią nadzieję, że jednak ominął mnie szerokim łukiem.

Otwieram oczy i spotykam widzów wpatrzonych we mnie z zaciekawieniem, którego chciałam uniknąć. Obracam się niezdarnie w stronę spiętego Chrisa próbującego wytrzymać groźne spojrzenie Jasona. Odważny jest, co mnie zaskakuje. To nigdy nie miało miejsca. Każdy zawsze uciekał.

— Spierdalaj mi z drogi — warczy Halton.

Chris nie jest głupi. Dobrze wie, że z nimi się nie dyskutuje. Trzeba od razu uciekać i cieszyć się tym, że dał szansę na odejście. Nieliczni próbowali zawalczyć i zawsze kończyli tak samo. Te zaledwie kilka osób zniknęło ze szkoły, a ludzie o nich zapomnieli.

Dlatego teraz jedyne, co można zrobić, to odpuścić.

Chwytam drżącą dłonią za ramię Chrisa i pociągam go w swoją stronę. Nie patrzę do góry, bo boję się tego, co tam zobaczę. Tych resztek bursztynu, które wcześniej jakimś cudem znalazłam, teraz już pewnie nie ma. Pojawiła się mroczna czerń przypominająca pustkę.

The second devil - PREMIERA 6.02!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz