PROLOG

31.5K 764 181
                                    

MAYLA

Kiedyś będę wspominała, jak bardzo byłam naiwna. I będzie to najlepsze uczucie na świecie, ponieważ wtedy będę wolna. Zostaną tylko wspomnienia.

Powinnam odwrócić głowę i udawać, że nigdy nie zobaczyłam tego, co właśnie dzieje się przed ogromną posiadłością Aarona White'a. Tego samego, którego nazywają diabłem i przed którym nie bez powodu uciekają. To nie jest normalne, że nadal tu stoję i patrzę jak zahipnotyzowana. Gdybym miała jeszcze resztki rozsądku, uciekłabym. Powinnam to zrobić.

A zamiast tego przyciskam dłoń do ust, powstrzymując się przed wydaniem udręczonego jęku. Ten widok mnie boli, ale nie jestem w stanie zareagować. Coś mnie blokuje.

— Głębiej, szmato.

Wkurzony głos Aarona roznosi się echem po cichej okolicy. O tej porze nie ma tu nikogo. Nikt nie opuszcza domu z obawy, że ich przypadkiem spotka. Noc należy do nich i doskonale o tym wiedzą. Mogą wszystko.

Właśnie dlatego zaraz pożałuję pomysłu biegania o drugiej w nocy.

— Możesz się dławić, ale mnie to nie rusza — dodaje z kpiącym śmiechem. — Skończ, bo się nudzę.

Odchyla głowę do tyłu, gdy blondynka klęcząca przed nim na brudnych schodach zaczyna się wyrywać. Chce uciec. On wtedy kładzie dłoń na jej głowie, przyciskając ją mocniej do swojego krocza. Dziewczyna próbuje się wyszarpać, ale nie jest w stanie. Uderza rękoma w jego prawie nagie ciało, ale on nie reaguje.

Automatycznie się cofam, bo wiem, jak to się może skończyć. Jedyne, co mogę zrobić, to zadzwonić na policję. Robię dwa kroki do tyłu i wchodzę na pustą ulicę. Chwytam drżącymi dłońmi telefon, ale cały czas obserwuję tamtych dwojga.

Widzę, jak ta dziewczyna cierpi. Tak cholernie chciałabym coś zrobić już teraz. Rzucić w niego czymś ciężkim, by jego ofiara zyskała chwilę na ucieczkę. Cokolwiek.

Jednak stoję nieruchomo, bo za bardzo szokuje mnie to, co widzę.

— Kurwa, szybciej — grzmi Aaron.

Nienawidzę ich.

Są jednym z powodów, dla których tak chętnie opuściłam to zepsute miasto. Nie uznają żadnych zasad. Nie mają skrupułów, robią, co chcą, a władza pozwala im na to. Wszyscy pozwalają. Ja swoją bezradnością też im pozwalam.

Odrywam rękę od twarzy, opuszczam ją wzdłuż ciała.

Odrobina odwagi, Maylo.

— Zostaw ją! — krzyczę. Chcę brzmieć groźnie, ale głos mam raczej piskliwy. — Zostaw ją, bo zadzwonię na policję!

Głowa Aarona opada do przodu. Z tej odległości nie widzę jego oczu, ale wiem, że z pewnością jest zaskoczony. Nie puszcza dziewczyny. Dalej przyciska ją do siebie, wpatrując się w moją przerażoną twarz. Cofam się o kolejne kroki, prawie upadam na brudną powierzchnię. Ściskam telefon w dłoni tak bardzo, że zaczynają boleć mnie palce.

Dlaczego on jej, do cholery, nie puszcza?

Mój wzrok jest coraz bardziej zamazany. Płaczę, współczuję tej dziewczynie. Ona dalej dusi się przy jego kroczu, a ja za bardzo boję się ruszyć, by jej pomóc.

Krzyknęłam. Tylko na tyle mnie stać.

— Zgubiłaś się?

Podskakuję nagle, słysząc zachrypnięty głos za sobą. Próbuję odwrócić się, ale wtedy ciężka dłoń zakrywa moje usta. Duszący zapach papierosów dochodzi do moich nozdrzy, a sekundę później druga dłoń pada na mój brzuch, przyciskając mnie do czegoś twardego.

Chciałabym teraz krzyknąć, ale nie mogę. Rozszerzam oczy ze strachu, patrząc na kpiący uśmiech Aarona. Ktoś popycha mnie mocno do przodu, przez co prawie upadam.

— Tylko patrzysz czy chcesz dołączyć? — pyta szeptem głos za moimi plecami. — Nieładnie tak podglądać.

Zamykam oczy, gdyż nie mogę znieść widoku rozbawionej twarzy Aarona. On ze mnie drwi, znęcając się nad tą biedną dziewczyną. Bawi go to, co się właśnie dzieje.

Bawi go mój i jej strach.

Dłoń przyciska się mocniej do moich warg, po czym czuję, jak moja koszulka się podnosi. Otwieram oczy i staram się z całych sił wyszarpnąć z rąk oprawcy, ale on jest za silny. Wsuwa nieznacznie dłoń pod skraj koszulki, dotyka mojego nagiego brzucha. Robi to delikatnie i ostrożnie. Nie posuwa się dalej.

Chce mi się wyć.

Macham prawą nogą w przód i w tył, starając się kopnąć napastnika, ale wtedy słyszę przy lewym uchu głośny śmiech. Oddech mężczyzny owiewa moją skórę, sprawiając, że nie potrafię powstrzymać drżenia.

Obok Aarona pojawia się druga wysoka postać z równie paskudnym uśmiechem.

— Bawicie się beze mnie?

Skoro ta dwójka stoi przede mną, to moim napastnikiem musi być Nathan Blake albo...

— Pamiętasz mnie? — pyta cicho, po czym odrywa dłoń od ust i obraca mnie w swoją stronę. Chwyta boleśnie za moje gardło, ściskając, jakby chciał mnie udusić. — Bo ja pamiętam, aż, kurwa, za dobrze.

Jason Halton.

Trzeba było uciekać, Maylo.

Ten głos to początek twojego piekła.

The second devil - PREMIERA 6.02!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz