New Puppy cz.1

214 18 1
                                    

-Stiles wstawaj, spóźnisz się do szkoły- usłyszałem surowy głos ojca. Szybko wstałem z łóżka i spojrzałem na zegarek. Miałem jeszcze sporo czasu do 8 więc nie wiem po co tak panikował. Podszedłem do biurka i spakowałem kilka książek. Następnie zszedłem do kuchni. Przy stole siedział mój ojciec i dopijał kawę. 

-Niedługo wychodzę i wróce późno. Pieniądze na obiat są pod słoikiem- powiedział odstawiając kubek do zlewu. Wziął odznakę szeryfa i wyszedł z domu nawet się nie żegnając.

-Do zobaczenia- powiedziałem gdy zostałem już sam w pomieszczeniu. 

Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem z niej karton mleka. Następnie szybkim krokiem udałem się do szafki i wyciągnąłem z niej miske a z drugiej szafy płatki. Wsypałem je do miski, zalałem mlekiem i powoli zacząłem jeść. Gdy skończyłem opłukałem miskę wodą i udałem się do pokoju. Po otwarciu drzwi do moich nozdrzu dostał się delikatny, przyjemny zapach papierosów. Podszedłem do biurka, na którym stała popielniczka, a obok niej paczka papierosów i zapalniczka. Wyciągnąłem jedną używkę i zapaliłem ją. Zaciągnąłem się nim i powoli wypuszczałem kłębek dymu. Gdy już skończyłem palić, resztki ugasiłem na popielniczce i zacząłem wybierać ciuchy do szkoły. Postawiłem na luźne dresy i szarą bluze. Ubrałem się, zabrałem wszystkie swoje rzeczy i ponowne zszedłem na dół. Wyszedłem z dom, zakluczając drzwi i udałem się na podjazd. Stała tam miłość mojego życia, a mianowicie mój jeep. Wsiadłem do środka, zaciągając się morskim zapachem i odpaliłem silnik. Powoli odjechałem z parkingu i ruszyłem w stronę szkoły.

Gdy byłem w połowie drogi, mój jeep gwałtownie zahamował. Przed maske wyskoczył mi chyba pies. Szybko wysiadłem z auta i pobiegłem przed maske. Spojrzałem się na drogę i ujrzałem czarnego psa. Leżał na drodze i wpatrywał się na mnie z rozpoznawalnym bólem w szarych oczach. Delikatnie pogłaskałem jego czarną, miękką sierść, po czym usłyszałem jego ciche skomlenie. Zlustrowałem go ponownie wzrokiem. Zauważyłem że jego noga krwawi. Zbliżyłem powoli rękę do rannej kończyny i od razu tego pożałowałem. Pies podniósł głowę i prawie mnie ugryzł. Wydawało mi się że jego oczy na chwilę zabłysły na niebiesko. Nieeee musiało mi się przewidzieć. 

-Rozumiem, nie tykać łapy- powiedziałem i podrapałem kundla za  uchem. 

Na chwilę odszedłem od niego i skierowałem się w stronę tylnych drzwi auta. Wyciągnąłem szary koc i wróciłem do zwierzaka. Delikatnie i bez gwałtownych ruchów owinąłem go w koc i podniosłem. Położyłem na siedzeniu pasażera, a sam usiadłem za kierownicą. 

-Nie zostawie cię rannego. Pojedziemy do weterynarza- powiedziałem zerkając na zegarek w telefonie. Dochodziła 8. Powinienem jechać do szkoły ale nie mogę zostawić go samego, a zresztą wizyta z psem u weta jest lepsza niż siedzenia kilka godzin w szkole na nudnych lekcjach. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę lecznicy Alana Deatona. 

***

-Dzień dobry- powiedziałem gdy wszedłem do niewielkiej lecznicy dla zwierząt. 

-Witaj Stiles. Przyszedłeś po dokumenty dla szeryfa?- zapytał się siedzący przy biurku, ciemnoskóry mężczyzna. Kiwnąłem przecząco głową po czym rzekłem:

-Znalazłem rannego psa. Możesz go zbadać?

-Jasne. Gdzie jest nasz pacjent?- zapytał rozglądając się za czymś.

 Dopiero po chwili zorientowałem się że zostawiłem czworonoga w samochodzie. Wybiegłem z budynku aby po chwili wrócić z psem. Wszedłem do sali w której czarnoskóry przygotowywał miejsce do badania. Położyłem psa na stoliku a sam zająłem miejsce na krześle, które stało niedaleko. Deaton zaczął go badać a ja w głowie wymyślałem wymówke dla ojca na temat dlaczego nie byłem w szkole.

-Ma złamaną łape i jest poobijany- wyrwał mnie z zmyśleń, stanowczy głos weterynarza.- Wiesz czyje to zwierzę?

-Nie mam pojęcia. Wbiegł mi przed maske. Był ranny i go przywiozłem.- powiedziałem bawiąc się zapalniczką. 

-Mógłbyś się nim zająć. Muszę założyć mu gips i sam nie da rady funkcjonować. A do schroniska go nie oddam bo skończy jeszcze gorzej- powiedział głosem i niewinnie się uśmiechnął. Chciałbym go wziąć go do siebie, ale mój ojciec by się nie zgodził. A co jeśli by się nie dowiedział? Uśmiechnąłem się delikatnie na tę myśl. Podszedłem do stołu i zacząłem delikatnie gładzić kundla po sierści.

-Oczywiście. U mnie będzie miał lepiej niż w jakimś schronisku.- powiedziałem i podpisałem jakieś papiery które przygotował weterynarz. Popisałem je i wziąłem psa na ręce. Cicho podziękowałem weterynarzowi i wyszedłem. Skierowałem się w stronę jeppa. Wsiadłem odpaliłem i wróciłem do domu. 

Ojca na szczęście jeszcze nie było więc miałem czas na wymyślenie dobrej wymówki dlaczego nie było mnie na lekcjach. Musiałam też wymyśleć co zrobić z psem. W końcu obiecałem że zaopiekuje się nim, a jak tylko Noah dowie się że trzymam psa pod jego dachem to wywali mnie razem z nim za drzwi. Idąc do swojego pokoju, zahaczyłem o kuchnię. Wziąłem z niej miskę z wodą i zabrałem do sypialni. Czekał tam na mnie już czarny sierściuch. Leżał sobie na moim łóżku, a gdy tylko wszedłem przechylił głowę w bok i wpatrywał się w każdy mój ruch. Postawiłem  obok niego miskę z wodą i zająłem się szykowaniem posłania dla kundla. Wyciągnąłem dwa koce które złożone w miękkie posłanie rozłożyłem na podłodze. Teraz zostało mi tylko przekonać ojca że jestem chory...

***

Około 19, szeryf wrócił do domu i od razu skierował się do mojego pokoju. Byłem na to przygotowany. Psa zamknąłem w łazience i udawałem że jestem chory. Zanim Noah wszedł do sypialni rozgrzałem termometr w ciepłej herbacie  i pomalowałem, znalezioną czerwoną farbą oczy aby były sine i podkrążone.

-Stiles czemu nie byłeś w szkole?- zapytał zdenerwowany ojciec otwierając drzwi. 

-Źle się czułem- powiedziałem nakrywając koc na siebie. Tata podszedł do stolika nocnego na którym leżał termometr. Sprawdził go i rozkazał do koca tygodnia zostać mi w domu. W duchu ucieszyłem się, bo taki był mój plan. 

Gdy tylko drzwi do pokoju zamknęły się, wyszedłem z łóżka i udałem się do łazienki. Wypuściłem psa i wróciłem do pokoju. Usiadłem na łożu i mój czworonogi przyjaciel skoczył na mnie liżąc mi twarz.  I mógłbym przysiądź że jego oczy zabłysły na niebiesko. Czy to możliwe? Zdjąłem z siebie psiaka po czym sięgnąłem po popielniczkę. Następnie z kieszeni wyciągnałem papierosy. Zapaliłem jednego a resztę paczki odłożyłem na łóżko. Zaciągnąłem się używką, czując jak nikotyna wchłania się we mnie. Było mi tak dobrze. 

Gdy chciałem  kolejny raz zaciągnąć się, wilczur skoczył na mnie i łapą próbował wytrącić mi papierosa z ręki. Spojrzałem na niego a ten przechylił głowę na bok, następnie tak jakby zakrył łapką nos. Zrozumiałem że nie lubi zapachu używki. Nie chcąc go drażnić, zgasiłem resztki. 

-Muszę cię chyba jakoś nazwać- powiedziałem do psa drapiąc go za uchem. Może Rex?-zapytałem się a ten tylko zaskomlał.- To alfa?- ponowiłem pytanie. Kundel zamerdał ogonem i zaszczekał. Widocznie to mu się spodobało. 


Sterek- One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz