ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 1 - poprawiony

64 4 0
                                    

- Ella idziesz?! - z dołu usłyszałam krzyk mamy.

- Tak, tak! - odkrzyknęłam. W pustym pokoju stały tylko dwa z czterech pudeł. Westchnęłam. - Po co zamartwiać się przeszłością - pomyślałam i ostatni raz popatrzyłam na swój pusty pokój. W sumie nie był już mój. Dom został sprzedany dziś rano nowym właścicielom. Pewnie zaraz po naszym wyjeździe zaczną się wprowadzać.

Ukłuło mnie w sercu. Miałam tyle wspomnień związanych z tym miejscem.

- Ella no chodź już, nie mamy całego dnia! - słychać było, że mama była już dość poirytowana.

POd śmierci ojca zdarzało się jej to coraz częściej. Na samo wspomnienie mojego taty, który zginął ratując życie jakiegoś dzieciaczka, łzy zakręciły mi się w oczach. Obiecałam sobie, że nie będę o tym myśleć, ale jak, skoro właśnie wyprowadzałyśmy się z jego rodzinnego domu. Na domiar złego jechałyśmy na drugi koniec kraju. Oczywiście nie miałyśmy tam żadnej rodziny, bo mama chciała "zacząć od nowa". Kiedy przedstawiła mi swój pomysł poczułam niewyobrażalną wściekłość, ale nie miałam co dyskutować, bo to mogło by się skończyć awanturą i zejściem na temat tego, że tata by nie zostawił tego domu, a tego bardzo nie chciałam. Wtedy pewnie rozkleiłabym się, a tego nienawidziłam.

Rzuciłam pustemu pokojowi ostatnie spojrzenie i z pudłami na rękach zeszłam na dół.

- No jesteś nareszcie. - ucieszyła się mama. Nie odpowiedziałam, tylko wsadziłam pakunki do bagażnika i usiadłam na tylnym siedzeniu.

- Ile będziemy jechać? - zapytałam, kiedy ruszyłyśmy.

- Około siedmiu godzin, czyli dojedziemy o jedenastej. Możesz się przespać jeśli chcesz. - zaproponowała matka przekrzykując radio. Uznałam to za cudowny pomysł, szczególnie, że całą ostatnią noc spędziłam na pakowaniu ostatnich ważnych rzeczy.

Oparłam głowę o okno. Monotonny dźwięk jazdy w końcu sprawił, że oczy same mi się zamknęły, a ja odpłynęłam w senną krainę.

Szłam długą ścieżką, po której obu stronach, aż po horyzont rozciągały się białe, szare i czarne groby, ozdobione kolorowymi kwiatami. Rozglądałam się w prawo i w lewo, aż go zobaczyłam. Biały grób ozdobiony żółtymi goździkami, ulubionymi kwiatami taty. Na płycie nagrobnej widniał napis : "Richard Johnson, cudowny ojciec, mąż, brat, syn i przyjaciel. Dawał i dzielił się swoim dobrem, mamy wszyscy nadzieję, że to mu się zwróci." Poczułam gorąc na policzkach, a łzy pojawiły się w moich oczach. Upadłam na kolana przy tablicy i zaniosłam się przeraźliwym płaczem, w którym z łatwością można było wyczuć rozpacz i tęsknotę.

Szybko otwarłam oczy. Popatrzyłam w prawo i zobaczyłam przewijające się za oknem widoki drzew i miast. Dotknęłam policzków i poczułam, że są mokre.

Pomimo tego, że śniłam, naprawdę się popłakałam. Szybko wytarłam twarz i popatrzyłam na mamę. Na szczęście niczego nie zauważyła.

- Mamy coś do jedzenia? - zapytałam po uspokojeniu swojego podenerwowanego oddechu. Spojrzałam na zegarek. Wyjechałyśmy o czwartej po południu, a była siódma. Westchnęłam. Jechałyśmy dopiero trzy godziny. Mama bez słowa podała mi paczkę chipsów. Fromage, moje ulubione. Uśmiechnęłam się do siebie i otwarłam opakowanie.

- Chcesz? - zapytałam.

- Nie dzięki jadłam przed chwilą. - odpowiedziała. Wzruszyłam ramionami. Nie wiedziała co traci. Zaczęłam jeść. Uwielbiałam dźwięk chrupanych chipsów. Zawsze mnie odstresowywał. Tak było też tym razem. Po pewnym czasie wyciągnęłam z kieszeni telefon i zaczęłam szukać na Netflixie jakiegoś ciekawego filmu i po chwili takowy znalazłam.

Gdy skończyłam oglądać minęła już połowa czasu, cztery godziny. Postanowiłam spróbować zasnąć. Jeszcze jedna próba nie zaszkodzi. Tym razem udało mi się zasnąć i śnić spokojny sen.

Znalazłam się na łące z kolorowymi kwiatami i wysoką trawą, sięgającą mi ponad pas. Przechadzałam się wolnym krokiem i co chwila zbierałam ładniejsze kwiatki, układając je w bukiet. Wpatrzyłam się w niego, wąchając słodki i delikatny zapach różnorodnych kwiatów.

- Pięknie pachną, prawda? - usłyszałam z tyłu cichy i spokojny głos. Od razu go rozpoznałam. Obróciłam się szybko i popatrzyłam w czarne oczy mojej mamy. Pokiwałam lekko głową, a ona wzięła mnie za rękę i poprowadziła przed siebie, aż doszłyśmy do dużego, czerwonego koca, rozłożonego na miękkiej trawie. Położyłyśmy się na nim i wpatrzyłyśmy w błękitne niebo, po którym leniwie przesuwały się małe, białe obłoczki. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się zapachem kwiatów.

Nagle z oddali, jakby z pod wody, usłyszałam, że ktoś mnie woła. Otworzyłam oczy i znowu siedziałam na tylnym siedzeniu auta. Podniosłam głowę i rozejrzałam się. Mama od razu zobaczyła, że już nie śpię.

- Za chwilę będziemy. - oznajmiła. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Kiedy to zrobiłam wyjrzałam za okno. Jechałyśmy wąską ulicą, po której obu stronach stały domy w różnych kolorach i o różnej wielkości. W nielicznych świeciło się światło.

Skręciłyśmy w lewo i przed nami pojawił się średniej wielkości, biały dom z czarnym dachem i dużym ogrodem, pełnym różnych roślin. Po prawej stronie przy jednym z okien rosła wielka, cudowna wiśnia.

Mama zaparkowała na podjeździe i wysiadła, a ja poszłam w jej ślady. Wyciągnęłam pudła ze swoimi rzeczami z bagażnika i udałam się ścieżką wyłożoną białymi kamyczkami w stronę domu. Weszłam do środka, postawiłam pudła na drewnianej podłodze i popatrzyłam na lustro, które wisiało na ścianie obok.

Wyglądałam tak jak zawsze: jasnobrązowe, długie włosy, ciemnobrązowe, prawie czarne oczy, metr siedemdziesiąt wzrostu. To cała ja. Aktualnie miałam cienie pod oczami, ale i tak nikt tego nie widzi.

- Twój pokój jest na pierwszym piętrze. Ten na końcu korytarza, który prowadzi na prawo. - mama przerwała moje przyglądanie się sobie. Westchnęłam, wzięłam pudła i poszłam na górę po schodach. Skręciłam w prawo, otwarłam białe drzwi, zapaliłam światło i pierwsze co zobaczyłam była kwitnąca wiśnia za oknem, które przesłaniały białe firanki. Uśmiechnęłam się, ponieważ od razu bardzo mi się ona spodobała.

Postawiłam pudła na ziemi i rozejrzałam się. Pomieszczenie było pomalowane na jasnoszaro, na podłodze leżał dywan nieco ciemniejszy od nich. Pod oknem stało biurko a po jego lewej stronie biała toaletka z lustrem i dwiema szufladami. Na prawo od wejścia zobaczyłam duże białe łóżko. Obok stała szafka nocna, a na niej lampka. Następnie mój wzrok przesunął się w lewo i zauważyłam szafę na książki i leżącą obok niej dużą, szarą pufę. Na przeciwko stała duża biała szafa, a obok na ścianie wisiało duże lustro. Westchnęłam. Pomimo, że była już jedenasta wieczorem, nie byłam śpiąca. Wobec tego zabrałam się za rozpakowywanie się. Wyjęłam telefon i włączyłam playlistę, którą włączałam kiedy sprzątałam, po czym rozpoczęłam pracę.

- Dancing queen young and sweet onlu seventeen... - śpiewałam, kiedy z telefony leciała Abba.

Kiedy skończyłam i popatrzyłam na wyświetlacz w telefonie, była godzina druga trzydzieści. Ponieważ mama zaplanowała na jutro poznawanie okolicy, postanowiłam, że się położę. Szybko przebrałam się w piżamę, rzuciłam się na łóżko, które okazało się wyjątkowo miękkie, owinęłam się puchową kołdrą i spróbowałam zasnąć. Nie było to proste, ze względu na to, że przespałam się w samochodzie, ale po dłuższym czasie udało mi się to.

Pamiętam tylko, że ostatnią rzeczą, o której pomyślałam, było rozmyślanie o ludziach i miejscach, które jutro poznam. A potem zasnęłam.

Light in the darknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz