Przez cienkie rolety przebijały się delikatne promienie porannego słońca. To właśnie ono obudziło mnie tego pięknego, letniego ranka. Zegarek wskazywał godzinę ósmą rano, ale pomimo pięciu godzin snu czułam się wypoczęta. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Wstałam i poczułam pod stopami puchaty dywan, który leżał na podłodze mojego nowego pokoju. Podeszłam do okna, żeby odsunąć firanki i od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy, z powodu pięknej wiśni rosnącej zaraz obok mojego pokoju. W pomieszczeniu było duszno, więc uchyliłam okno, po czym zeszłam na dół, żeby zrobić sobie śniadanie. Mama siedział już przy kuchennym stole, jadła kanapki i czytała książkę. Gdy mnie zobaczyła oderwała wzrok od lektury.
- Cześć kochanie. Ale dzisiaj piękny dzień prawda? - zapytała mama.
- Tak, jest na prawdę cudowny. - odpowiedziałam.
- Zjedz sobie śniadanie, ubierz się i pójdziemy pozwiedzać, dobrze?
- Okej. - powiedziałam podchodząc do lodówki i wyciągnęłam mleko. Po chwili szukania znalazłam też płatki czekoladowe, miskę i łyżkę w szafkach kuchennych. Do naczynia nalałam mleka, nasypałam trochę płatków i wziąwszy jedzenie do ręki usiadłam przy stole naprzeciwko mamy. Zaczęłam jeść, zastanawiając się równocześnie jak będzie wyglądał dzisiejszy dzień. Kogo poznam i co zobaczę. Czułam ekscytację przemieszaną z niepewnością i strachem. W pośpiechu dokończyłam jedzenie i udałam się do pokoju, aby ubrać się i przygotować do wyjścia. Gdy tam dotarłam i wyciągnęłam rzeczy z szafy spojrzałam za okno. Zobaczyłam, że chodnikiem idzie grupka młodych ludzi mniej więcej w moim wieku, śmiejących się i wygłupiających się.Poczułam jeszcze większe zdenerwowanie. Wzięłam głęboki uspokajający oddech. "Spokojnie. Na pewno szybko znajdziesz znajomych" pomyślałam i szybko się ubrałam. Zamiast szarej piżamy miałam teraz na sobie krótkie, białe spodenki i jasno niebieski crop top. Ciemne włosy spuściłam swobodnie na ramiona. Stanęłam przed lustrem i porządnie się sobie przyglądnęłam. Stałam tak przez chwilę wpatrzona w swoje odbicie. Od wczorajszego wieczoru nic nie zmieniło się w moim wyglądzie, poza włosami, które lekko się pofalowały. Wzięłam z szafki nocnej telefon, wsadziłam go do tylnej kieszeni spodni i zeszłam na dół do mamy.
- Idziemy? - zapytałam ją. Miała na sobie czarne spodenki i luźną, białą koszulkę z napisem "Queen of my life".
- Tak. - odpowiedziała krótko, ale widziałam, że jest równie podekscytowana jak ja. - Chodź ktoś na nas czeka przed wejściem. - oznajmiła bardzo zadowolona. Zamurowało mnie. Wiedziałam, że poznam nowych ludzi, ale tak szybko.
- Okej. Chodźmy. - odpowiedziałam w przestrzeń. Otrząsnęłam się z odrętwienia i ruszyłam za mamą do drzwi wejściowych. Ubrałam na nogi sandały w rozmiarze 40, a kiedy byłam gotowa mama otwarła drzwi i moim oczom ukazało się dwoje nastolatków i dwie kobiety w wieku mojej mamy.
- Witajcie w Hilltown! Cieszymy się, że przyjechałyście do nas. - powiedziała jedna z kobiet wesoło - Nazywam się Jenny.
- A ja Madeleine. - powiedziała druga - A to pewnie Emma - spojrzała na mamę - i Eleanora, tak?
- Ella jeśli można. - mruknęłam cicho, ale Jenna to usłyszała
- Oczywiście skarbie! - powiedziała i szeroko się uśmiechnęła. - No dalej. Teraz wy się przedstawcie. - syknęła do nastolatków, którzy stali za nią.
- Część ja jestem Sophie - przedstawiła się dziewczyna z długimi, złotymi włosami - A to jest Connor - Wskazała chłopaka ze zmierzwionymi, brązowymi włosami. Jego oczy były intensywnie niebieskie i utkwiony we mnie. Czy ja zauważyłam w nich zachwyt? Ale mniejsza o to. Connor, jak nazwała go Sophie, podał mi rękę. Nie za bardzo wiedziałam co mam zrobić, ale po dłuższym czasie podałam mu rękę. Była ciepła. Chłopak lekko ścisnął moją dłoń i popatrzyła na mnie. Odwzajemniłam spojrzenie. Staliśmy tak przez chwilę, aż w końcu puściliśmy się i lekko zmieszani odsunęliśmy się do tyłu. Madeleine odchrząknęła.
CZYTASZ
Light in the darkness
Romance17- letnia Eleanora przeprowadza się wraz ze swoją mamą do małego miasteczka Hilltown, gdzie poznaje nowych przyjaciół. Kiedy życie Ell zaczyna układać się w nowym miejscu, wszystko nagle się sypie.