1. Nic nie jest już takie same.

902 46 37
                                    

Trzy miesiące później.

Otwarłam powieki, przecierając oczy ze znużenia. Mój budzik dawał osobie znać. Była to jedna rzecz, która zmuszała mnie do normalnego funkcjonowania. Zerknęłam na bruneta śpiącego obok mnie, naturalnie jego nie obudziłoby nawet trzęsienie ziemi. Wygląda tak beztrosko jakby spał. Poważnie byłam skłonna uwierzyć, że to zwykły chłopak, którego od środka nie pożerają wszelkie demony. Jednak znałam prawdę i miałam zupełnie inny wgląd. Ostatnie miesiące nie były dla nas łatwe i pokomplikowały pewne rzeczy. Nic już nie było takie same. Nawet ja przeszłam mentalną zmianę, która mnie zupełnie odmieniła. Cały mój wszechświat kręcił wokół rodziny i przyjaciół. Może i sama ledwo wiązałam koniec z końcem, ale miałam poczucie, że jestem potrzebna. Z trudem wywlekłam się z łóżka i udałam się do łazienki. Właściwe to każdej mój dzień wyglądał niemal identycznie. Wstawałam rano, brałam prysznic i malowałam się. Dziś też nic się nie zmieniło. Jedynie swoją rutynę umiliłam sobie smutnymi piosenki z mojej playlisty. Zadziwiające było to jak ich treść idealnie wpasowywała się w moją sytuację. Mogłabym tu przesiedzieć wieczność, lecz musiałam powrócić do realnego świata. Ubrałam zwykły czarny golf i jeansy z luźniejszymi nogawkami. Jak na grudniową pogodę w San Francisco było zadziwiające ciepło, więc wystarczyła mi zwykła skórzana kurtka. Chłopak wciąż spał w najlepsze, czego cholernie mu zazdrościłam. Ja musiałam szukać butów, które znalazłam pod biurkiem. Jako, iż nie kontakowałam o tak wczesnej porze to zupełną normą był fakt, że przywaliłam solidnie głową o jego róg. Zaczęłam pocierać obolałe miejsce, automatycznie zerknęłam na zdjęcie, które zajmowało honorowe miejsce. Przedstawiało ono moją babcię Elizabeth. Nadal nie mogłam pogodzić się z faktem, że zmarła niecałe dwa tygodnie temu. Gdzie kilka dni przed jej śmiercią byłam u niej i wydawała się całkiem zdrowa. Prócz zaników pamięci była okazem zdrowia, więc zdziwiłam się kiedy dostałam telefon, że nie żyje.

Wszystkich, których kochałam umierali.

Jedynym sensowym wytłumaczenie było to, że babcia miała już swoje lata. Umarła we śnie, więc nie musiała długo cierpieć. W całym swoim siedemnastoletnim życiu przeżyłam wystarczającą ilość pogrzebów. Miałam świadomość, że śmierć jest nieodłączną częścią każdego z nas, ale nie umiałam tego przyswoić. Po mimo cholernej tęsknoty, chciałam wierzyć, że po śmierci trafiamy do miejsca, gdzie nie czuć bólu. Nie mówiłam tutaj o raju, a raczej nicości. Miejscu gdzie nie będzie nic. Tylko my sami.

Mój żołądek dał o sobie znać. Dopiero teraz przypomniało mi się, że nie jadłam nic od wczorajszego ranka. Czasem cały ten natłok sprawiał, że zapomniałam o normalnych czynnościach. Kiedy weszłam do kuchni zastałam tam mężczyznę z kubkiem kawy w ręce. Mój ojciec o dziwo miał na sobie zwyczajne ubranie, a nie uniform.

– Cześć – rzuciłam na powitanie. Przez ostatnie miesiące schodziliśmy sobie z drogi i rozmawialiśmy tylko o najistotniejszych rzeczach. Praktycznie wcale nie pytał o moje samopoczucie, a jeśli zadał takowe pytanie to zwykle kłamałam mu w żywe oczy. Wciąż miał mi za złe te wszystkie wydarzenia z wakacji.

Ale ja nigdy nie przeprosiłam go za Zacka.

Pamiętam ten moment gdy siedziałam niezdolna do jakiegokolwiek czynu. Wtedy znalazła mnie Blair wraz z ojcem. Pomogli mi się pozbierać i przebrali w suche ubrania. Po mimo wielu pytań co się właściwe stało, ja nigdy nie odpowiedziałam. Nie musiałam tego opowiadać, bo i tak miałam świadomość, że każdy wiedział. Wszystkie okropne słowa, które wtedy wypowiedział trzymałam w tajemnicy. Nie chciałam jeszcze bardziej zostać upokorzona. Wolałam dusić to w sobie, niż z kimś szczerze porozmawiać. Fikcja dobiegła końca.

– Dzień dobry, Madison – burknął pod nosem. Za każdym razem używał mojego pełnego imienia gdy był nie w humorze. Być może to dlatego przez ostatnie trzy miesiące nie usłyszałam z jego ust Mad.

Let's Play With Life Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz