Czy mogłaby nazwać tegoroczne święta udanymi? Zdecydowanie nie. Nie były one idealne, ponieważ brakowało zbyt wielu osób, za którymi cholernie mocno tęskniłam. Jednak wsparcie znalazłam w przyjaciołach, którzy pokazali mi, że potrafimy być rodziną. Tylko i wyłącznie dlatego udało mi się przetrwać. Robiłam wszystko co w mojej mocy, by przypadkiem nie oszaleć. Starałam się każdego dnia. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wstawałam z łóżka nie dla siebie, a dla innych. Wyłącznie ludzie dawali mi motywację. Wreszcie znalazłam koło, którego już nie zamierzałam się puszczać, jeśli nie chciałam ulegnąć całkowitej destrukcji.
– Przeklęty maminsynek! – przez całą zmiane, Amber była niczym tykająca bomba. – Jak on śmiał?!
Była wściekła na swojego chłopaka, być może teraz już byłego, ponieważ nie wrócił z nią do San Francisco na przerwę świąteczną, tylko wolał pozostać u swoich rodziców. Rozumiałam jej złość, skoro byli parą to nie powinien stawiać matki ponad własną dziewczynę. Tym bardziej, iż kochała go do szaleństwa. Nie mógł winić jej za to, że akurat w tym tygodniu szef przydzielił nam zmianę. Reszta pracowników miała przywileje i mogli barć wolne gdy tylko im się podobało. My jako nowicjuszki nie miałyśmy prawa głosu.
– Słabo się zachował, ale każdy chce spędzić czas w rodzinnym gronie. Widuje ich kilka razy do roku – spróbowałam usprawiedliwić jego zachowanie. Mimo, iż podświadomość kazała mi poprzeć dziewczynę, to nie chciałam jej jeszcze bardziej dołować.
– Wybacz Madison, ale co ty wiesz o związkach? Miałaś kiedyś chłopaka? – blondynka przerwała czyszczenie baru i ze ścierką w ręce zwróciła się z tym bezpośrednim pytaniem do mnie.
Tak coś przeczuwałam, że ogromnie ją to ciekawiło już od miesięcy. Amber była moją dobrą koleżanką z pracy i w sumie to tyle. Nie opowiadałam jej o swoim życiu, bo nie chciałam by każdy o nim wiedział. Wolałam być słuchaczem, bo problemy Amber przy moich wydawały się błahe, o których mogłam jedynie pomarzyć. Gdyby poznała prawdę to nie mam bladego pojęcia jakby zareagowała. Więc ograniczyłam się tylko do podstawowych informacji. Moi rodzice rozwiedli się gdy byłam mała, mieszkam z tatą, a od kilku miesięcy zamieszkał z nami mój kuzyn, bo jego mama chorowała. Ta historyjka o kuzynie właściwie pasowała, bo co jak co, ale nie mogłam powiedzieć, że mieszkam z przyjacielem uzależnionym od narkotyków. Nie brzmiało to zbyt dobrze.
– Kiedyś miałam. Nic poważnego – wzruszyłam ramionami, po czym zaczęłam segregować butelki. Zmieniłam kilka szczegółów, bo Simon był dla mnie naprawdę kimś ważnym.
– Jesteś jeszcze młoda – stwierdziła, niczym matka motywującą swoją córkę. – Znajdziesz kogoś.
– Ta. Może jeszcze księcia z bajki? – zaśmiałam się gardłowo. Nie miałam dziesięciu lat, żeby wierzyć w takie bzdury. Nikt nie był doskonały. Każdy skrywał jakieś demony. Mnie zawsze ciągnęło do tych najgorszych, prosto z samych piekielnych czeluści.
– Ale ty jesteś opryskliwa – zagwizdała pod nosem, jakby zaszokowało ją moje zachowanie. Faktycznie dziś nie miałam humoru na żarty.
– Wybacz, Amber – przeprosiłam dziewczynę. Dotarło do mnie, że moje zachowanie było znacznie gorsze niż u rozkapryszonego dziecka. – To już dziesiąta godzina i chyba serio zaraz tutaj zejdę – wytłumaczyłam się zbyt wielką ilością pracy.
Dwunastogodzinne zmiany były dosłownie czymś koszmarnym. A jak sobie pomyślałam, że jeszcze przede mną pięć dni, to miałam ochotę wpaść pod pociąg. Ta przerwa była moją jedyną szansą na odpoczynek od nauki, a i tak spędzę ją w pracy.
Po prostu cudownie!
– Tequila raz – rozkazał rozbawiony baryton. Spojrzałam na Milesa, który stał przed barem, radośnie w niego postukując.
CZYTASZ
Let's Play With Life
Romance~Bawiliśmy się życiem jakby było grą, jednak nie znaliśmy konsekwencji przegranej~ Druga część Life Dziękuję za przecudną okładkę @velutinae © _skylerr_ 2022/2023/2024